środa, 20 maja 2020

„Kolory zła. Czerń” – Małgorzata Oliwia Sobczak

„Kolory zła. Czerń” – Małgorzata Oliwia Sobczak
Źródło: Lubimy Czytać
Autor:
Małgorzata Oliwia Sobczak
Tytuł: Kolory zła. Czerń
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 448
Data wydania: 6 maja 2020

Mam taką zasadę, że jak już zacznę czytać jakiś cykl, to muszę go skończyć. Jedynym wyjątkiem jest sytuacja, w której książek się po prostu nie da czytać. Jeśli jednak jest tak, jak w przypadku „Kolorów zła” Małgorzaty Oliwii Sobczak, w którym to pierwszy tom przypadł mi bardzo do gustu, to absolutnie nie chcę ominąć kolejnych tomów. Gdy mam jakieś konkretne uwagi do wcześniejszych powieści, to moja chęć na przeczytanie następnych jeszcze bardziej wzrasta – nie ma nic lepszego niż obserwacja rozwoju twórcy, który staje się coraz lepszy w tym, co robi. Osobiście widzę progres – to, co mnie mierziło w poprzedniej powieści, zostało zlikwidowane, natomiast reszta utrzymała swój poziom.

Kaszuby to piękny skrawek Polski, o którym wiele osób nie pamięta, a jeszcze więcej nie zna ich uroku. Spojrzenie na nie i na Kartuzy – stolicę Kaszub – bywa różne. Dla Leopolda Bilskiego nie stanowią wymarzonego miejsca zamieszkania, zwłaszcza że został wręcz zesłany tam z Sopotu. Jednak dla osoby, która wraca z długoletniego wyjazdu zagranicznego, Kartuzy odsłonią piękne wspomnienia. Jednak jest pewien wspólny mianownik, który może zniszczyć sielankę oraz wrogość do miasta wszystkim, niezależnie od ich perspektywy – zło, które ma bardzo wiele lat, a które jest tak materialne, jak tylko może być zbrodnia.

Autorka chyba uwielbia mieszać teraźniejszość z przeszłością, bo mamy ponownie do czynienia z tym samym motywem. Na nasze, czytelników, szczęście, robi to dobrze. Początkowo niestety można się odrobinę zagubić w wydarzeniach, ale dobór imion poszczególnych postaci ułatwia odnalezienie się w czasie oraz w tym, kto kim jest. Ciężko ocenić, czy było to działanie zamierzone, czy wyszło przypadkiem, ale na pewno mogłoby dać do myślenia innym autorom – zwłaszcza tym, którzy potrafią wpakować dwóch Adamów w dwóch różnych liniach czasowych. Można ułatwić czytelnikowi odbiór? Ano można! Trzeba tylko chcieć!

Kolejnym podobieństwem do „Czerwieni” i jednocześnie pewnego rodzaju znakiem rozpoznawczym autorki jest lekkość pióra. Powieść naprawdę przyjemnie się czyta pod względem językowym – można wręcz płynąć przez opisy i całą historię. Żadnej „epickości” czy przesadnych metafor, ale rzeczowy, aczkolwiek również wystarczająco bogaty zasób synonimów to jest ten styl, który uwielbiam i który doceniam. Jeśli macie takie same oczekiwania od książek, to brnięcie przez „Czerń” będzie dla Was przyjemnością. Nie zmusi Was to zagotowania mózgu od barwnych łańcuchów porównań, ale ujrzycie piękno kaszubskiej przyrody przed oczami. No właśnie, bo tym razem możemy podziwiać Kaszuby oraz ich stolicę – Kartuzy.

Jest to bardzo miła odmiana, naprawdę. Akcja większości kryminałów dzieje się w jakichś wielkich miastach, natomiast małe miasta i miasteczka – tak idealne do ukrycia mrocznej przeszłości – wykorzystywane są jako miejsca satelickie. Znaczy się, nie żeby zawsze. Tym razem jednak absolutnie cały środek ciężkości został umiejscowiony w liczącym niespełna piętnaście tysięcy mieszkańców mieście w województwie pomorskim, w samym środku Kaszub. Tak naprawdę tym razem to Trójmiasto robi za miejsce satelickie, które jest tylko tymczasowo wykorzystywane. Dzięki temu mamy dostęp jako czytelnicy zarówno do pełnego zakresu możliwości, jakie dają takie małe miejscowości pod kątem ukrytych tajemnic oraz kumoterstwa wszelkiej maści, jak i do pięknych opisów przyrody. Zarówno teraźniejszych, jak i przeszłych.

W „Czerwieni”, czyli pierwszym tomie cyklu „Kolory zła” narzekałem na chaos, który wkradł się w prowadzenie dwóch linii czasowych. Zmiany były częste i nie zawsze do końca przemyślane, przez co trudno było się (zwłaszcza na początku) połapać w tym, o co w ogóle chodzi. Tym razem Małgorzata Oliwia Sobczak podeszła do tego o wiele spokojniej. Nie ma tak częstej zmiany prowadzonej aktualnie historii, do tego wszystkie rozdziały, w których zmienia się czas, są jasno i wyraźnie oznaczone. Łatwiej się jest również odnaleźć wśród postaci i miejsc. Innymi słowy, w tej kwestii jest duża poprawa, a pozostanie przy koncepcji wyciągania brudów z przeszłości, uważam za strzał w dziesiątkę. Po cichu liczę na to, że pozostanie to pewnego rodzaju znakiem rozpoznawczym autorki – nie jest to nic odkrywczego, ale kotleta też można odgrzać tak, że konsumujący będzie wielce ukontentowany jego smakiem.

Stali czytelnicy moich opinii zapewne wiedzą doskonale, że cenię sobie wykorzystywanie kontrowersyjnych tematów, jak również takich, których wszyscy boją się dotknąć. Wlicza się w to też wszystko, co może być uznawane za zbyt brutalne – zarówno pod kątem opisów, jak i brutalności dla psychiki czytelnika. Dlatego więc nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o poruszanych przez autorkę delikatnych tematach, które mogą ukłuć kogoś w duszę oraz poczucie moralnej estetyki. Nie jest to co prawda tak gładkie balansowanie na krawędzi, jak w przypadku Thomasa Arnolda, a zaledwie ostrożne badanie odbioru (w każdym razie takie odnoszę wrażenie), ale cieszę się bardzo, że Małgorzata Oliwia Sobczak zdecydowała się na ten krok. Dzięki temu kryminały oraz thrillery stają się bardziej barwne, żywe oraz rzeczywiste. Wbrew pozorom bowiem morderstwa – jakiekolwiek by nie były – to nie jedyne bestialstwa, których dopuszcza się człowiek.

Jak więc widzicie, jest to książka warta przeczytania – chociaż raczej nie ma co do niej podchodzić bez znajomości „Czerwieni”. Przeczytanie pierwszego tomu jest zresztą polecane też ze względu na wyrobienie sobie zdania o postępach, jakie poczyniła autorka pomiędzy wcześniejszą, a obecnie opisywaną książką. Jako kryminał bardziej dojrzała, z pewnego rodzaju początkiem wyrabiania sobie własnego, charakterystycznego stylu. Tak, zapewne znajdzie wiele przynajmniej tak dobrych, lub nawet lepszych książek. Warto jednak pamiętać, „iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”, więc warto interesować się polską literaturą, zwłaszcza że Małgorzata Oliwia Sobczak jasno pokazuje: tak, można napisać dobrą historię, ubrać w piękne słowa i utrzymać czytelnika w napięciu. Oby tak dalej! Czekam na kolejną książkę!

Łączna ocena: 7/10




Za możliwość przeczytania dziękuję




Cykl „Kolory zła”

0 komentarze:

Prześlij komentarz