Tak czy siak, nie próżnowałem czytelniczo i każdą wolną chwilę starałem się wykorzystać na taki relaks, który lubię najbardziej. Z książką znaczy się. Te chwile, w których nie mogłem złapać za papier lub czytnik, wypełniłem oczywiście w miarę możliwości audiobookami oraz podcastami. Zwłaszcza tych drugich też pojawiło się sporo, głównie za sprawą „Nerdów w Kulturze”, którzy nawrzucali zaległe audycje do aplikacji podcastowych. Do tego miałem też okazję napisać wewnętrzną recenzję pewnej książki, o której niestety słowa powiedzieć nie mogę, jednak warto w ogóle o tym wspomnieć – w końcu to też kolejny tytuł jakby nie patrzył. W efekcie miesiąc kończę z takimi oto przeczytanymi pozycjami jak w niniejszym poście!
Rzecz jasna wszystkie okładki pochodzą jak zawsze z portalu Lubimy Czytać.
„Ucieczka z Auschwitz” – Andriej Pogożew
Zazwyczaj literatura obozowa, która zawiera w sobie wspomnienia z Auschwitz, pełna jest cierpienia, obrazu bestialstwa, jakiego dopuszczali się nie tylko sami hitlerowcy, ale również część więźniów, jak również informacji o przedziwnych sposobach zadawania cierpienia. Andriej Pogożew w swoich wspomnieniach jednak nie skupia się na tym (albo raczej: nie tylko na tym), ale opowiada również o sposobach samych więźniów na stworzenie namiastki normalności. Takiej, która pozwoli przeżyć nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
Nie bez powodu ta książka nosi taki, a nie inny tytuł. Andriej Pogożew był żołnierzem armii radzieckiej, który trafił właśnie do Auschwitz. Podjął (udaną) próbę ucieczki wraz z grupą radzieckich więźniów w listopadzie 1942 roku. Część stron zapisanych na kartach wydanej po raz pierwszy w Polsce w 2011 roku książki opisuje właśnie cały plan, jak i jego późniejsze wykonanie. Jak również to, co działo się później z Andriejem, również ze strony sojuszników. Były więzień skupia swoją uwagę także na kulisach procesu kilku z oprawców z Auschwitz. Innymi słowy, jest to kompletnie inna książka o tematyce obozów koncentracyjnych, niż te, które do tej pory czytałem.
Ocena punktowa: 7/10
„SybirPunk vol. 1” – Michał Gołkowski
Kojarzycie może takie klasyczne filmy akcji, przy których sobie siadacie wieczorem, bierzecie popcorn i oglądacie z wielkim zaangażowaniem, ale szybko zapominacie o danym tytule? Jednak czujecie satysfakcję i radość z dobrej rozrywki, którą sobie właśnie zapewniliście? Wiecie, że tam się połowa rzeczy ze sobą nie skleja, ale w sumie Wam to nie przeszkadza, bo zdajecie sobie sprawę z tego, że nie ma się sklejać? Właściwie to o to chodzi, że takie ma być? No to macie właśnie przed sobą książkową wersję takiego filmu – satysfakcja praktycznie pewna, chociaż nie liczcie na ambitną literaturę.
Świat jest zjadliwy (choć dziwnie się w tych czasach słuchało o Federacji zgniecionej przez sankcje z powodu II Wojny Krymskiej…), bohaterowie są konkretni i wyraziści, a akcja po prostu zasuwa. Sporo strzelania, dużo kombinowania, ciemnych sprawek i takich tam. Jednak również odrobina życiowych rozkmin! Dodatkowym smaczkiem jest lektor audiobooka, gdyż jest nim… sam autor! No i muszę przyznać, że wyszło mu to naprawdę świetnie. Dialogi były jasno od siebie odseparowane, a do czego niektóre z postaci miały swój charakterystyczny głos, chociaż bez zbytniego kombinowania.
Ocena punktowa: 7/10
„Per aspera ad astra” – Robert J. Szmidt
Jak zwykle czytam cykle od złych stron… „Per aspera ad astra” jest to bowiem prequel „Pól dawno zapomnianych bitew”, które okazały się naprawdę wciągającą space operą napisaną przez polskiego autora. Historia przedstawia podróż pierwszych pielgrzymów do układu oddalonego o 25,5 roku świetlnego od Układu Słonecznego. Cała podróż ma trwać 170 lat i być podzielona na dziesięcioletnie okresy stazy wszystkich pielgrzymów oraz tygodniowe tury wybudzenia z ćwiczeniami.
Powiecie, że brzmi jak nudny temat na całą książkę? Robert J. Szmidt chętnie udowodni, że takie myślenie jest błędne. Tak naprawdę cała historia opowiadana jest z perspektywy jedynie członków załogi (w głównej mierze), którzy nie liczą nawet dziesiątki osób! A do tego wydarzenia dzieją się na jednym statku kosmicznym, w powtarzalnych blokach czasowych. Autor jednak nawet z tak prostych warunków stworzył dynamiczną powieść pełną akcji. Przy okazji pokazał zupełnie inną perspektywę zdobywania kosmosu, jakże inną od rozwiniętej już technologicznie ludzkości znanej z późniejszych tomów. A co najważniejsze mamy Roberta Bukowskiego, którego również poznacie później z zupełnie innej strony!
Ocena punktowa: 7/10
„Mury. Historia cywilizacji” – David Frye
Dość… ciekawa pozycja. Chociaż niekoniecznie porywająca. Mogłoby się wydawać, że to będzie po prostu historia tworzenia murów przez ludzi, ale tak wcale nie jest. No, w każdym razie nie do końca. Te cały wały obronne od samego początku czemuś służyły i ich stawianie miało swoje konsekwencje – no i właśnie między innymi one są celem, który obrał sobie autor podczas pisania tej pozycji. A jak się okazuje, to te konsekwencje ponosimy sobie cały czas jako ludzkość, chociaż niekoniecznie już poprzez budowanie takich fizycznych murów.
Muszę jednak przyznać, że nie była to zbyt porywająca lektura. David Frye niby dość luźno i swobodnie podszedł do tematu, starając się przytoczyć konkretne przykłady lekkim językiem, ale być może właśnie to spowodowało, że nie mogłem się odpowiednio „zajarać”. Napisał to zbyt… zachowawczo. Traktuję tę pozycję raczej w kategoriach ciekawostek, do których trzeba mieć cierpliwość, niż absolutny must read. Nie nastawiajcie się więc raczej na wystrzałowe informacje, chociaż możecie śmiało wpleść gdzieś w Wasze plany, jako lekturę nieco mniej zobowiązującą.
Ocena punktowa: 6/10
The biggest distinction in American roulette is the wheel itself. In addition to the 클레오카지노 0 on European roulette, there may be} also a 00 pocket. If you examine an American roulette wheel, you’ll notice that the numbers are organized in a logical order, but placed reverse each other. With the extra 00, the probabilities of winning on a single quantity wager are 1 in 38.
OdpowiedzUsuń