Udało mi się kilka naprawdę fajnych i ciekawych pozycji zaliczyć. Na pewno można za taką uznać zbiór polskich opowiadań osadzonych w klimatach słowiańskiego horroru. Naprawdę jest to coś, czego warto spróbować! Do tego jeszcze chętnie wyróżnię książkę napisaną przez jednego z bookstagramerów (swoją drogą mieszkającego na co dzień niedaleko mnie, bo w Bydgoszczy!), która, choć odrobinę mogła mi pokazać, z czym się zmagają każdego dnia rodzice diabetyków. Można zacząć nieco inaczej patrzeć na pewne sprawy.
„Żertwa” – Wielu polskich autorów
Format: Audiobook
Stron/długość: 17h 11m
Czyta: Wojciech Żołądkiewicz
Cały zbiór jest zaiście intrygujący. Być może po części to zasługa (lub wina, ewentualnie jedno i drugie jednocześnie) ogólnie pojętej mitologii słowiańskiej, wokół której kręcą się wszystkie historie. Część z wierzeń oraz rytuałów jest mi znana, więc pod tym względem mogę mniej więcej ocenić, czy autorki i autorzy trzymają się tych najbardziej znanych przesłań i bardzo mnie ucieszyło, że każde z nich podeszło do tematu bardzo uczciwie. Mianowicie albo wjechali bardzo głęboko w któryś z motywów lub po prostu poruszali się po powierzchni, żeby trzymać się bezpiecznych tematów, które znają.
Coś dla siebie znajdą tutaj zarówno osoby preferujące weird fiction, jak i gore czy horror psychologiczny. Opowiadania opierają się o przeróżne podgatunki, więc różnorodność jest naprawdę ogromna. Na bardzo wysokim poziomie w niemal wszystkich historiach stoi język – w niektórych przypadkach nawet styl pisania jest ucztą samą w sobie. Jako antologia plasuje się powyżej przeciętnej; opowiadania są raczej równe (różnice w odbiorze wynikają bardziej ze stosunku do konkretnego podgatunku, niż umiejętności pisarskich), co nie tylko zaskakuje, ale i cieszy. Z pewnością jest to zbiór, po który warto sięgnąć dla samego sprawdzenia, jak wyszło połączenie słowiańskości z horrorem.
Punktowa ocena: 7/10
„Witaj cukrzyco” – Jacek Kujawa
Format: E-book
Stron/długość: 56
Jacek Kujawa podaje jako jeden z głównych powodów napisania tej książki brak podobnych pozycji, kiedy szukał pomocy po usłyszeniu diagnozy swojego słodziaka (jak lubi nieco przewrotnie nazywać syna). Takiej… niekoniecznie medycznej, ale napisanej dla prostego człowieka. No i „Witaj cukrzyco” taka właśnie jest – w niektórych miejscach napisana wręcz językiem potocznym, nie odstrasza, ale po ludzku pokazuje problemy, z jakimi się zmagał. Rzecz jasna wraz z rozwiązaniami! Dzięki temu jednak nawet osoby, które nie muszą na co dzień walczyć z cukrzycą typu 1, ale choć trochę mogą poznać codzienne rutyny, urządzenia i medykamenty, których muszą używać osoby chore (lub ich rodzice, jak to jest w przypadku autora).
Książka zawiera mnóstwo informacji, choć nie przytłacza na szczęście. Przy okazji czuć bardzo, że została napisana prosto z serca, a nie bezosobowo. Jacek Kujawa przyznaje się do błędów, które popełnił i przede wszystkim pokazuje, że może to spotkać każdego. Nie kryje również swoich emocji, które towarzyszyły mu od samego początku. Wiecie, to jest pozycja od człowieka dla człowieka, nie od pisarza czy lekarza dla czytelnika. To jest bardzo ważne. Na pierwszym planie są przeżycia, porady, historia. Nawet jeśli nie podejdziecie do „Witaj cukrzyco” z takim nastawieniem, to, tak czy siak, bardzo szybko zostaniecie skierowani na odpowiednie tory.
Punktowa ocena: 7/10
„Kurtyka. Sztuka wolności” – Bernadette McDonald
Format: Audiobook
Stron/długość: 10h 47m
Czyta: Wojciech Żołądkiewicz
Zazwyczaj biografie himalaistów, a już zwłaszcza takiej klasy jak Wojciech Kurtyka, pełne są historii o zdobywaniu tych najwyższych szczytów na Ziemi – Korony Himalajów i Karakorum. W pewnym momencie wszystko staje się więc przewidywalne i różni się jedynie szczegółami związanymi z daną osobistością. Tymczasem Wojciech Kurtyka nie celował nigdy w zdobywanie najwyższych szczytów (o czym możemy się dowiedzieć właśnie z tej książki), dzięki czemu historia jego życia to również inne wierzchołki, między innymi te wchodzące w skład łańcucha Hindukuszu.
Cała biografia jest podobnie napisana jak „8000 zimą”, którą miałem okazję przeczytać jakiś czas temu. Autorka jest metodyczna, nie próbuje wzbudzać emocji na siłę, jednocześnie jednak nie pozbawia człowieczeństwa opisywanych ludzi. Oprócz czysto górskich przygód pokazuje Wojciecha Kurtykę również jako po prostu osobę jak każda inna. Zwłaszcza motyw jego… niepokorności w stosunku do różnych reguł (od PZA aż po pozwolenia na wspinanie na najwyższe szczyty) jest bardzo pouczający i ciekawy. Innymi słowy, jest to kolejna świetna biografia przedstawiająca jednego z rozpoznawalnych himalaistów.
Punktowa ocena: 7/10
„Outpost” – Dmitry Glukhovsky
Format: Papier
Stron/długość: 352
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Przygotujcie się na niezwykle męczący (lub wciągający, w zależności od tego, co lubicie) wątek Jegora wzdychającego do Michelle. Przez niemalże całą książkę. Dlaczego uważam, że był męczący? Nie widzę absolutnie żadnego bezpośredniego związku między historią opisywaną w książce a tymi niby-zalotami oraz użalaniem się nad sobą. Trochę to trącało kiepsko wykonanym motywem dramatycznym rodem z rosyjskiej literatury romantycznej. „Outpost” będzie mi się niestety kojarzył głównie właśnie z tym wymęczającym wątkiem.
O wiele lepiej na szczęście ma się sama końcówka. Co prawda najlepsza akcja zaczyna się dopiero na ostatnich kilkudziesięciu stronach (w sumie wtedy dopiero zaczyna się książka, meh), ale nawet jest poniekąd warta tego przydługawego oczekiwania. Typowa dla Glukhovsky’ego „zabawa” niepozbawiona pewnego rodzaju psychologicznego pazura. Również dopiero na końcu widzimy bardziej filozoficzne aspekty powieści, takie, nad którymi rzeczywiście można się pochylić. Nawiązują do wszystkiego, co wydarzyło się w książce, jednak dopiero ostatnie wydarzenia ukazują całość jako rzeczywiście sklejone ze sobą sensownie wątki. Szkoda tylko, że tyle się trzeba namęczyć wcześniej…
Punktowa ocena: 6/10
„Ostatnia misja Asgarda” – Rober J. Szmidt
Format: Audiobook
Stron/długość: 8h 23m
Czyta: Wojciech Masiak
To już niestety ostatnia książka z całego cyklu „Pól dawno zapomnianych bitew”, w którym przechodzimy od zwykłego zakończenia roku w wojskowej akademii, aż do wydarzeń na skalę całego Wszechświata. W sumie dopiero w piątym tomie zdałem sobie w pełni sprawę, jak misterną robotę wykonał Robert J. Szmidt, w tak gładki sposób przeprowadzając czytelnika przez całą historię mającą wiele rozwidleń, kilka równoległych torów oraz przede wszystkim mnóstwo postaci. A jej zakończenie jest godne tych kilku tysięcy stron (oraz kilku tysięcy przesłuchanych minut).
W „Ostatniej misji Asgarda” bardzo dużo się dzieje w skali mikro, pomiędzy dowódcami poszczególnych okrętów. Jednak pomimo tego, dynamika pozostała na tym samym poziomie, co w poprzednich tomach. Podkreślić muszę oczywiście po raz kolejny, że nie jest to twarde science-fiction, które ma mocne podłoże naukowe – jest to świetna rozrywka, która dostarczy niezapomnianych wrażeń oraz emocji, jednak wciąż: to rozrywka. Nastawcie się na dobrą space operę, a nie na powtórkę z „Hyperiona” lub czegoś w tym stylu. Wtedy prawie na pewno będziecie w pełni usatysfakcjonowani!
Punktowa ocena: 7/10
„Stulecie Winnych. Początek” – Ałbena Grabowska
Format: Audiobook
Stron/długość: 10h 2m
Czyta: Weronika Humaj
Kompletne zaskoczenie. Nie spodziewałem się aż tak dobrej historii, zwłaszcza że gdyby spojrzeć na nią bardzo płytko, to jest to prosta opowieść o perypetiach pewnej rodziny. Śledzenie losów Bronki i Antoniego Winnych wraz z ich dorastającymi oraz zakładającymi własne rodziny dziećmi daje jednak satysfakcję wynikającą nie tylko z doskonale skrojonej fabuły. Również obserwowanie problemów, z którymi faktycznie spotykają się ludzie (a już zwłaszcza tymi konkretnymi, z czasów drugiej połowy XIX wieku pod zaborem rosyjskim) dostarcza po prostu… wrażeń.
Co ciekawe, wśród opinii widać wiele takich, które uznają „Stulecie Winnych. Początek” za jedną z najsłabszych wśród całego cyklu. To mnie tym bardziej zachęca do sięgnięcia po tę bestsellerową sagę. Ałbena Grabowska ma tak lekkie pióro, że jest to aż podejrzane. Do tego perfekcyjnie steruje równowagą pomiędzy dynamiką akcji, a emocjonalnymi fragmentami. Z obyczajowego przedstawienia polskiej rodziny pod zaborem rosyjskim stworzyła książkę, którą dosłownie się wchłania – aż nie do końca umiem wyrazić w słowach, co dokładnie sprawia, że nie mogłem się od niej oderwać. Chyba w sumie wszystko.
Punktowa ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz