Źródło plakatów: Filmweb |
Czasem w serialach pojawiają się odcinki specjalne, które niekoniecznie nawiązują bezpośrednio do fabuły. Często są to humorystyczne sytuacje, pewnego rodzaju satyry, które biorą na warsztat konkretne wydarzenia z „prawdziwego świata” – ale zawsze występują ci sami bohaterowie, których znamy i kochamy bądź nienawidzimy. Skoro moja seria „Z Netflixa pod pióro” ma numerację kolejnych wystąpień na modłę numeracji poszczególnych epizodów w serialach, to czemu by nie wykorzystać odcinka specjalnego do czegoś… specjalnego? A ostatnio udało mi się skończyć parę sezonów – chociaż praktycznie każdy to był już któryś z kolei sezon. Część z tych seriali pojawiła się już na blogu, więc nie chciałem duplikować tytułów, bo i w sumie ile też można pisać o tym samym? Ale takie krótkie podsumowanie tego, co obejrzałem może być spoko. Być może Was naprowadzi na jakiś fajny serial. :)
W ten sposób pojawił się pomysł na ten wpis – zbiór kilku seriali, które skończyłem lub obejrzałem kolejny sezon. Wiele ich nie ma, to fakt, bo raczej nie spędzam zbyt dużej ilości czasu przed jakąkolwiek formą ruchomych obrazków, ale dzięki temu, że wybieram raczej tylko takie tytuły, które mogą mnie zadowolić, w większości był to czas dobrze spędzony.
Na początku zacznijmy od prostej listy tytułów, o których bardzo krótkie opinie możecie przeczytać poniżej:
- „Stranger Things” sezon 3.
- „Dark” sezon 2.
- „Przyjaciele” sezon 1.
„Stranger Things” sezon 3
Ach, cóż to był za sezon! Już w pierwszym odcinku była to istna kopalnia easter eggów. Tym razem twórcy postawili wszystko na kartę o nazwie „humor”. W drugim sezonie Dustin grał pierwsze skrzypce jeśli chodzi o rozbawianie wszystkich wokół, a w trzecim nie było tak naprawdę jednej, konkretnej osoby. Sceny z Hopperem i Joyce są po prostu nieziemskie, ale Robin i Steve wcale im nie ustępują. Twórcom nawet udało się tak zbudować ten humor, żeby miał sens w obliczu niebezpieczeństw, z którymi musieli się zmierzyć mieszkańcy Hawkins. A i tutaj bracia Dufferowie pozwoli sobie popłynąć nieco dalej niż zwykle.
Wspominałem już gdzieś, kiedyś, pewnie przy okazji jakiejś opinii, że cenię sobie naturalizm oraz realizm we wszystkich produkcjach. O ten drugi trudno w tytułach takich jak „Stranger things”, ale to wynika akurat z gatunku, do którego należy to dzieło. Naturalizm jednak da się zastosować i twórcy serialu w trzecim sezonie pobawili się trochę z widzami w zabawę „czy wytrzymasz widok”. Nie, nie przerobili serialu na podrzędny slasher, nic z tych rzeczy. Po prostu wiele scen wykorzystuje CGI nie do złagodzenia niezbyt przyjemnych widoków, ale do czegoś przeciwnego – pokazania, jakby dane rzeczy mogły rzeczywiście wyglądać. A wyglądają paskudnie, tyle powiem. Wyglądają paskudnie, ale dla złagodzenia mamy przecież humor, i to nie byle jaki!
W trzecim sezonie boli parę dziur logicznych, nie do końca sensowne zachowania postaci w niektórych scenach, ale wszystko to wynagradza ostatni odcinek. To jest totalny sztos. Gdyby twórcy zdecydowali się zakończyć cały serial na sezonie trzecim, to byłby to chyba najlepsze i najlepiej nakręcone zakończenie ever. Finałowy odcinek jest tak świetny, że po prostu brak mi słów, żeby to wyrazić. Tak, tu też jest parę niekonsekwencji, ale połączenie gry emocji z walką zarówno fizyczną, jak i wewnętrzną wielu osób, poświęcenia ze zrozumieniem, a to wszystko opakowane w genialną pracę kamery, świetną ścieżką dźwiękową daje naprawdę mocne 9.5/10 dla samego ostatniego odcinka. Sztos. Po prostu sztos.
„Dark” sezon 2
Cóż, tutaj trudno jednoznacznie ocenić ten sezon. Początek jest słaby, mizerny bym wręcz powiedział. Czy tam napisał. Nie zachęca za bardzo, jest nudno, powtarzają się wiadomości z poprzedniego sezonu. Dopiero gdzieś w połowie sezonu twórcy się wzięli w garść i zaczęli karmić widza nowymi informacjami, nowymi faktami i nowymi postaciami. Oczywiście cały czas kręcimy się w tej samej pętli, ale poznajemy nieco więcej szczegółów dotyczących historii tego wszystkiego oraz powodów, dla których Winden wygląda tak a nie inaczej. Zaczyna się robić jeszcze bardziej ciekawie, ale przy okazji wyłania się coraz większy chaos.
Tak naprawdę bez mapy postaci nie ma co podchodzić do sezonu drugiego. Dla wielu osób sama próba ogarnięcia w pamięci tego, w jaki sposób czas się kręci w sposób przedstawiony w sezonie pierwszym może być ponad siły, a tutaj nam dochodzi kolejny, co najmniej jeden poziom skomplikowania. A jak dojdziemy do ostatniego odcinka to łooooo… Trzeci sezon zapowiada się na jeszcze bardziej skomplikowany. Znacie teorię strun? Jeśli nie, to lepiej poznajcie, bo coś czuję w kościach, że może się przydać. :)
W każdym razie sezon oceniam jako średni z tendencjami do dobrego. Jeśli bym jednak wiedział o nim to, co teraz wiem, to odłożyłbym jego obejrzenie na później. Jest spoko, ale nie tak, żeby rezygnować z seriali, które o wiele bardziej chciałem obejrzeć. To samo mogę Wam poradzić – jest ciekawy, wart obejrzenia, zwłaszcza jeśli lubicie zagłębić się w chaos rozprawiania o czasie, ale nie jest na tyle przyciągający, żeby rzucać się na niego w pierwszej kolejności. Czasem trochę nudą wieje niestety.
„Przyjaciele” sezon 1
Można „Przyjaciół” kochać, można ich nienawidzić, ale ciężko ich nie znać. Choćby po prostu jako tytuł, który istnieje. Jak wielu moich rówieśników, jak i starszych ode mnie osób, oglądałem za dzieciaka „Przyjaciół” w telewizji, czerpiąc radość z obserwowania perypetii paczki nowojorskich znajomych. Oczywiście czas wyrzucił z mojej głowy wiele szczegółów, więc jak tylko serial pojawił się na Netflixie, to niemalże od razu usiedliśmy z moją ładniejszą połową i zaczęliśmy sobie przypominać poszczególne epizody.
Cóż tu dużo mówić – dość ciekawe to uczucie wrócić do niego po latach. Kiedy wszyscy bohaterowie byli młodzi, piękni i powabni i w ogóle. No i oczywiście ubierali się w zbyt duże ciuchy, korzystali z technologii lat 90. XX wieku i w ogóle! Można na nowo odkryć każdą z postaci i zweryfikować swoje nastawienie do bohaterów. Ale przede wszystkim humor, który bawił w tamtych czasach, wcale się nie zestarzał. Nie jeden raz zastanawiałem się czy nie powinienem zatrzymać serialu, wyśmiać się do końca i dopiero zacząć oglądać dalej. Obejrzenie pierwszego sezonu to był bardzo dobry pomysł. Teraz pora na pozostałe, bo jak się okazuje odświeżenie sobie takiej starej klasyki może być mega przygodą.
0 komentarze:
Prześlij komentarz