Najkrótszy miesiąc za nami, teraz wjeżdża marzec, który ma 31 dni! Swoją drogą znacie sposób na „przypomnienie” sobie ile dni ma każdy kolejny miesiąc? Ustawiacie sobie swoja pięści obok siebie i liczycie sobie po kolei kłykcie i przerwy między nimi - kłykieć małego palca dowolnej ręki to styczeń i ma 31 dni (wystający). Dolina między kłykciami obok kłykcia małego palca to luty i ma 28/29 dni (wpadający, więc „mały”). Kłykieć palca serdecznego to marzec, który ma znowu 31 dni. I tak dalej i tak dalej. Jak dojedziecie do kłykcia palca wskazującego, który symbolizuje lipiec (wystający, 31 dni), to przeskakujecie na drugą rękę omijając kciuki (pięść obok pięści) i znowu macie palec wskazujący i znowu 31 dni (sierpień ma 31 dni!). Ach te sposoby z przedszkola!
Poględziłem bez sensu, więc teraz może warto wreszcie przejść do meritum, czyli do moich planów na marzec! W poprzednim miesiącu udało się wykonać plan, nawet razem z niespodzianką! Co prawda same opinie przeszły na marzec, jednak zarówno „Oczy uroczne”, które były wspomnianą niespodzianką, jak i jedna książka ponad stan zaliczona. Mimo tego, że w lutym miałem wszystkie weekendy w pełni zajęte i praktycznie w ogóle nie wykorzystane do czytania, to w marcu szaleć nie zamierzam. Klasyczna czwórka, a co mi tam!
Jak zwykle wszystkie okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać – nic nowego… :)
„World of Warcraft: Przez mroczny portal” – Christie Golden, Aaron Rosenberg
Ależ długaśny tytuł razem z autorami, co nie? Wydarzenia z pogranicza Drugiej i Trzeciej Wojny, Khadgar próbuje powstrzymać Ner'zhula przed otwarciem Mrocznego Portalu i stara się uratować Azeroth przed Hordą i potęgą szamana. Cóż, to World of Warcraft. A World of Warcraft czytam bez zastanawiania się nad tym. :D
„Krew świętego” – Sebastien de Castell
Kolejna pozycja od Wydawnictwa Insignis, która zagości na moich półkach oraz w mojej głowie. Trzecia część tetralogii „Wielkich Płaszczy” osadzona w szpady, krwi i dworskich intryg. Wprost nie mogę się doczekać! Zarówno lektury tego tomu, jak i ostatniego, czwartego.
„Złodziej czasu” – Terry Pratchett
Oj dawno nie było u mnie twórcy Świata Dysku! Ostatni raz czytałem jego książkę w maja 2018 roku. Nie wiem jakim cudem o nim zapomniałem, bo mam jeszcze trochę kolekcji do nadrobienia, ale dobrze, że ostatecznie mi się przypomniało. W marcu więc będziecie mieli okazję zobaczyć co sądzę o Mnichach Historii. :)
NIESPODZIANKA
Bardzo nietypowa, oj bardzo. :) Nie jestem jeszcze w jej posiadaniu, więc nie zdradzam szczegółów, coby nie zapeszyć, ale będzie to coś, czego na tym blogu nigdy nie było! Zresztą w moich rękach też. A zapewne wiecie, że uwielbiam nowinki i udziwnienia. A tymi słowami można śmiało tę lekturę nazwać!
0 komentarze:
Prześlij komentarz