wtorek, 31 lipca 2018

„World of Warcraft: Cisza przed burzą” - Christie Golden

"World of Warcraft: Cisza przed burzą" - Christie Golden
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Christie Golden
Tytuł: World of Warcraft: Cisza przed burzą
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
Stron: 408
Data wydania: 18 lipca 2018


Od niedawna odświeżam sobie lata młodości spędzone na graniu w World of Warcraft w nieco inny sposób - czytając książki bazujące na uniwersum stworzonym przez Blizzard. Prym wśród autorów na moich półkach wiedzie Christie Golden, która rzeczywiście stała się dla mnie kimś, kto pokazał, że jednak można napisać świetną powieść bazując na wydarzeniach z gry komputerowej. “Cisza przed burzą” jest tym razem nieco innym przypadkiem - do tej pory zawsze znałem fabułę książki i wiedziałem jak potoczą się wydarzenia. Najnowsza książka wydana przez Wydawnictwo Insignis opowiada jednak historię, która nawiązuje do najnowszego dodatku World of Warcraft: Bitwa o Azeroth. Mogłem więc zupełnie inaczej podejść do lektury i muszę przyznać, że mam nieco mieszane uczucia, chociaż przeważają jednak te pozytywne.

Nad Azeroth zawisło kolejne niebezpieczeństwo, choć tym razem nie są to armie Płonącego Legionu. Sargeras nawet podczas swojego upadku potrafił zadać temu światu potworny ból. Z rany powstałej po uderzeniu jego mieczem wypływa azeryt - Horda i Przymierze próbują dojść do tego, w jaki sposób ta niezwykła substancja może im pomóc nie tylko w leczeniu własnych ran, ale w umocnieniu swojej pozycji. Odwieczny konflikt może jednak tym razem nabrać zbyt dużego rozpędu. Ten z kolei może spowodować totalną anihilację całego Azeroth. Chyba, że wcześniej Anduinowi uda się wprowadzić w życie swój karkołomny i na pierwszy rzut oka od razu skazany na niepowodzenie plan…

Książkę tę odbieram zdecydowanie inaczej niż wszystkie poprzednie, przeczytane przeze mnie tytuły bazujące na World of Warcraft. Tym razem nie znałem wcześniej wydarzeń, które opisuje autorka, a na dodatek wiele znanych mi postaci już nie żyje. Z drugiej strony o wiele lepiej można poznać jedną z wielokrotnie pominiętych postaci, jaką jest Sylvannas Windrunner (czy też w tłumaczeniu - Sylwana Bieżywiatr). Jest mniej więcej taka, jakiej się spodziewałem. Wyzuta z emocji, podstępna, przebiegła, niesamowicie inteligentna i z bardzo rozwiniętymi zdolnościami przywódczymi. Po drugiej strony barykady stoi Anduin Wrynn, kapłan, król Stormwind (w polskim tłumaczeniu Wichrogrodu), który jest aż do bólu praworządny, dobry, moralny i jedyne o czym marzy to pokój na wszystkich kontynentach. Różnice te u obojga bohaterów widać od samego początku, co tylko podkreśla problem, z jakim zmaga się obecnie Azeroth.

“- Jak to krasnoludy. - Wzruszyła ramionami. - Słowa latają nad głowami. Czasami kufle. Aczkolwiek myślę, że to drugie zdarza się rzadziej, gdy kufle są pełne”.

Nie byłbym oczywiście sobą, gdybym nie narzekał na tłumaczenie. Bynajmniej nie zamierzam złego słowa powiedzieć o tłumaczeniu samym w sobie czy o pracy Dominiki Repeczko - bez jej pracy książki te nie byłyby napisane tak świetnym językiem, który potrafi wprowadzić w klimat opisywanych scen. Jak w większości książek do tej pory chodzi oczywiście o tłumaczenie nazw własnych, które przez Blizzarda są odgórnie narzucane, a które po prostu nie mają ładu ani składu. Część nazwisk jest spolszczona, część nie, niektóre z nich brzmią po prostu groteskowo, a nazw krain można się domyślić jedynie próbując w sposób naprawdę bezpośredni tłumaczyć we własnym zakresie (lub posiłkując się ich położeniem geograficznym, jeśli zna się mapy Azeroth). Mam nadzieję, że Blizzard kiedyś nabierze trochę racjonalności i albo w pełni wyprostuje tłumaczenia, albo zaprzestanie ich wymagania - obecny stan rzeczy fani gier są w stanie przełknąć. Nie wyobrażam sobie jednak być młodym adeptem, który pragnie posmakować nowego świata i dostać coś tak… absurdalnego.

Nie jestem do końca pewien jak odebrać niemalże chorobliwie praworządne zachowanie bohaterów Przymierza. Dla porównania Sylwana wraz ze swoimi poplecznikami jest po prostu konkretną, dobrze zbudowaną postacią, której charakter i osobowość oddają jej pozycję. Z kolei Anduina można jeszcze w pełni wytłumaczyć tym, że jest kapłanem, jednak jego świtę już niekoniecznie. Nie aż do takiego stopnia. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że taki dokładnie mógł być zamysł Christie Golden, aby jeszcze bardziej uwypuklić różnice między Przymierzem oraz Hordą na tle głównego planu króla Anduina. Mimo wszystko wiele razy się skrzywiłem podczas lektury z tego powodu, nie zamierzam jednak wieszać psów na takim zabiegu - w końcu nie jest aż tak łatwo manewrować pomiędzy dwiema tak skrajnymi postawami, więc niewątpliwie autorce należą się słowa gratulacji. 

“Kiedyś pracowałem w Zimozdroju. Jestem śniegolubnym amatorem przytulanek przed kominkiem, kochającym święta piecuchem”.

Na ogromny plus zasługuje wątek pewnego goblina, który to (wątek) niestety nie jest tak długi i szczegółowy, jaki bym chciał, aby był, jednak zapewnił dużo dobrej zabawy. W całej książce występuje wiele nowych postaci oraz cały świat przewraca się do góry nogami, zwłaszcza pod kątem współpracy pomiędzy rasami, których nigdy by się nie posądzało o możliwość choćby przebywania we własnym towarzystwie. Horda otrzymuje nową przywódczynię, która prowadzi rządy nieco inne niż te, do których przywykła Stara Horda, natomiast Przymierze zastanawia się nad schowaniem starych strachów. Na pewno jest to książka, która spowoduje niezłe zamieszanie w głowach starych wyjadaczy, którzy pamiętają doskonale czasy pierwszych Warcraftów.

Całkiem dobra pozycja, choć ustępuje swoim poprzedniczkom. Wciąż jest to ten sam, niezwykle przyjemny styl Christie Golden (w postaci tłumaczenia Dominiki Repeczko), chociaż nie pokazuje takiego pazura, jakiego można było się spodziewać. Końcówka niesamowicie wciąga i jest na pewno dźwignią, która podnosi całą powieść o wiele wyżej, niż sugerować by mogła cała pierwsza połowa “Ciszy przed burzą”. Nie nazwałbym tej książki czołówką World of Warcraft, chociaż całokształt wypada całkiem dobrze. Jeśli jesteście przygotowani na wywrócenie do góry nogami wszystkiego, co wiedzieliście do tej pory o Azeroth oraz frakcjach zamieszkujących poszczególne kontynenty, to pewnie nie będziecie żałować. Jeśli jednak jesteście przyzwyczajeni do takiego a nie innego podziału sił i sposobów rządzenia - możecie przeżyć szok. Czy pozytywny, czy negatywny, to już musicie przekonać się o tym sami…

Łączna ocena: 7/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz