Źródło: Lubimy Czytać |
Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Toń
Wydawnictwo: Uroboros
Stron: 416
Data wydania: 23 maja 2018
Wydawnictwo Uroboros zawsze kojarzyło mi się ze świetną, lekką fantastyką, bowiem z taką miałem do tej pory do czynienia. Do tej pory jestem pod wrażeniem ewolucji cyklu "Szklany tron", który zmienił się od pierwszego tomu w sposób diametralny. Pierwszy tom "Tajemnicy diabelskiego kręgu" również pozostawił w mojej głowie bardzo pozytywny wydźwięk. Czemu więc nie sięgnąć po więcej? Zwłaszcza, że postać Marty Kisiel jest mi znana, chociaż zdecydowanie za słabo. Wiem o jej nominacjach do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, znam doskonałe opinie o jej książkach. Niestety osobiście nie poznałem niczego, co wyszło spod jej pióra. Aż do teraz. Chyba jest to najwyższa pora na nadrobienie pozostałych zaległości z listy książek Marty Kisiel.
Klara Stern nie jest przyjemną w obyciu osobą. Nie jest również łatwo z nią wytrzymać. Jednak to samo można powiedzieć o dwójce Sternówien - jej bratanic. Cała trójka zdecydowanie nie należy do normalnych kobiet, jednak mają tylko siebie. Tylko, albo aż, czasem dochodząc do wniosku, że jednak są od siebie tak bardzo oddalone, jak tylko się da. Raz na jakiś czas jednak trzeba schować dumę w kieszeń, zwłaszcza kiedy dowiadujesz się w jakiej branży pracuje Twoja cioteczka. A zawód, jak to zawód - potrafi jednoczyć i niszczyć całe rodziny.
Pierwszym, co się rzuca w oczy już od samego początku to niezwykle kwiecisty i bogaty język używany przez Martę Kisiel. Pełen epitetów, porównań, metafor oraz innych ozdobników, które ubarwiają całą powieść. Nie są to zwykłe, surowe i proste opisy, które po prostu wyjaśniają jak wygląda świat otaczający główne bohaterki. Przyjemnie jest sięgnąć czasem po po lekturę zawierającą coś więcej niż tylko surowe, żołnierskie słowa, a "Toń" pokazuje jak można stworzyć barwną rzeczywistość bez większego wysiłku, jedynie za pomocą słów. Największe zagęszczenie ozdobników jest w prologu, dzięki czemu Marta Kisiel wręcz zaczyna od trzęsienia ziemi, przenosząc niejako jedną z ważniejszych zasad przypisywanych Hitchcockowi na płaszczyznę literatury. W dalszej części książki autorka skupia się bardziej na treści niż sposobie jej przekazania, ale wciąż widać bogactwo językowe.
Kolejnym podobieństwem do filmu idealnego jest dawkowanie tajemnicy. To z drugiej strony powinno być zdecydowanie cechą po prostu dobrej opowieści, chociaż w połączeniu z wcześniej wspomnianym wejściem z przytupem (na swój sposób oczywiście) może się skojarzyć od razu z budową historii filmowej. W każdym razie "Toń" nie jest książką, w której od razu wiadomo z czym Czytelnik ma do czynienia. O nie, wręcz przeciwnie - nawet nie wiadomo do końca czy aby na pewno mamy do czynienia z fantastyką. Sugestie autorki są bowiem zdecydowanie niejednoznaczne. Rozbudza to oczywiście ciekawość, którą potęgują pojawiające się co chwilę kolejne punkty zapalne, aktywujące obszary mózgu odpowiedzialne za dociekanie o co tu do diaska chodzi.
Przez niemalże całą powieść odnosiłem nieodparte wrażenie, że spokojnie można by zakwalifikować "Toń" do literatury młodzieżowej. Cały świat przedstawiony jest w sposób bardzo prosty (co ciekawie kontrastuje z barwnym językiem autorki), wiele aspektów nie zostało wcale wyjaśnionych, a część wydarzeń została ewidentnie pominięta. Jednak nie w sposób nasuwający na myśl jakieś błędy ze strony Marty Kisiel - wręcz przeciwnie. Odczuwa się podczas lektury, że to po prostu tak miało być. Niezbyt szczegółowe, może trochę ubogie, dla ogarnięcia zarówno przez umysły dojrzałe, jak i te dojrzewające. Z drugiej strony w niektórych momentach aż się prosiło o rozwinięcie jakiegoś wątku, albo uzupełnienia luk pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami.
Postacie to element również szybko rzucający się w oczy. Chociaż tutaj pojawiły się w mojej opinii małe zgrzyty. Tak jak trójka Sternówien to postacie niezwykle wyraźne (Justyna wręcz potrafi doprowadzić do szaleństwa, jest tak dobrze przedstawiona i prowadzona), tak Gerd jest... nijaki. Miałki, nie przedstawia sobą żadnego konkretnego zestawu cech charakteru i osobowości. Nie jest zresztą odosobnionym przypadkiem. Z jednej strony mamy więc dobrze skrojonych bohaterów, których wyrazistością można kroić szkło, a tuż obok pojawiają się postacie albo niedokończone, albo potraktowane w całości po macoszemu. Lekko się przy tym usta wykrzywiają, zwłaszcza że "Toń" nie jest tylko powieścią przedstawiającą jakąś tam historię. Pokazuje również jak skomplikowane potrafią być relacje pomiędzy ludźmi, nawet w obrębie tej samej rodziny. A do przedstawienia tego w pełnej krasie przydadzą się jednak postacie niemalże idealne.
Wydawałoby się, że jest to lekka i przyjemna w odbiorze powieść fantastyczna, ale - jak już to zostało wspomniane w akapicie wyżej - jest to również coś nieco bardziej skomplikowanego. Już sam opis wspomina o historii ukazującej coś więcej aniżeli parę wydarzeń utworzonych na potrzeby rozrywki. Mimo swojej lekkiej formy (a może właśnie dzięki niej) jest to powieść dająca w wielu miejscach do myślenia. Jak wyglądają tak naprawdę relacje w rodzinie? Czy aby na pewno każdy ma takie intencje, jakie podaje? Jak trudno jest wybaczyć pewne rzeczy? A jak trudno jest się odciąć od innych? Czy aby na pewno jesteśmy w stanie zaufać ludziom po tym, jak zawiedli nas w przeszłości? I czy wszystkie przyzwyczajenia będą pozytywnie wpływały na spojrzenie innych ludzi na nas?
Pomimo tego zaszytego w głębi przesłania, tak doskonale pasującego do treści książki, na każdym niemalże kroku Marta Kisiel potrafi rozbawić do łez. Zwłaszcza postać Justyny wyrzuca z siebie przezabawne teksty, które w połączeniu ze skrajnie irytującym zachowaniem dają mieszankę wybuchową. W ogóle postać tej bratanicy Klary wydaje się być groteskowo nie na miejscu, chociaż bez niej całość nie miała by takiego uroku. Wszak Dżusi jest w pewnym sensie motorem napędowym wszystkich opisanych wydarzeń - bez niej i jej infantylnego podejścia do życia siostry Stern nie dowiedziałyby się prawdy o swoim życiu i historii. A my, jako czytelnicy, nie mielibyśmy frajdy z czytania tej powieści.
Lektura okazała się więc bardzo wartościowa, nawet jeśli spodziewałem się czegoś nieco innego. Nie miałem jednak do czynienia jak do tej pory z twórczością Marty Kisiel, więc tak naprawdę nie mogłem do końca wiedzieć, co otrzymam. Zderzenie z rzeczywistością było jednak bardzo przyjemne i nawet mimo pewnych rys, które nie do końca mnie ominęły, całość jest rzeczywiście godna uwagi. Jeśli więc ktoś zastanawia się, czy warto kupić "Toń", to odpowiedź może być tylko jedna - zdecydowanie tak. Styl i humor autorki są niesamowicie lekkie i przyjemne, co bardzo pozytywnie wpływa na powieść. Natomiast dodatkowa, nieco poważniejsza warstwa społeczna potrafi skutecznie zmusić do przemyśleń.
Łączna ocena: 8/10
Klara Stern nie jest przyjemną w obyciu osobą. Nie jest również łatwo z nią wytrzymać. Jednak to samo można powiedzieć o dwójce Sternówien - jej bratanic. Cała trójka zdecydowanie nie należy do normalnych kobiet, jednak mają tylko siebie. Tylko, albo aż, czasem dochodząc do wniosku, że jednak są od siebie tak bardzo oddalone, jak tylko się da. Raz na jakiś czas jednak trzeba schować dumę w kieszeń, zwłaszcza kiedy dowiadujesz się w jakiej branży pracuje Twoja cioteczka. A zawód, jak to zawód - potrafi jednoczyć i niszczyć całe rodziny.
Pierwszym, co się rzuca w oczy już od samego początku to niezwykle kwiecisty i bogaty język używany przez Martę Kisiel. Pełen epitetów, porównań, metafor oraz innych ozdobników, które ubarwiają całą powieść. Nie są to zwykłe, surowe i proste opisy, które po prostu wyjaśniają jak wygląda świat otaczający główne bohaterki. Przyjemnie jest sięgnąć czasem po po lekturę zawierającą coś więcej niż tylko surowe, żołnierskie słowa, a "Toń" pokazuje jak można stworzyć barwną rzeczywistość bez większego wysiłku, jedynie za pomocą słów. Największe zagęszczenie ozdobników jest w prologu, dzięki czemu Marta Kisiel wręcz zaczyna od trzęsienia ziemi, przenosząc niejako jedną z ważniejszych zasad przypisywanych Hitchcockowi na płaszczyznę literatury. W dalszej części książki autorka skupia się bardziej na treści niż sposobie jej przekazania, ale wciąż widać bogactwo językowe.
"Ciągle tylko słyszałam: »Przydaj się do czegoś!«. A co ja jestem, taboret, żeby się do czegoś przydawać?! A jak nie to co? Na rozpałkę?!"
Kolejnym podobieństwem do filmu idealnego jest dawkowanie tajemnicy. To z drugiej strony powinno być zdecydowanie cechą po prostu dobrej opowieści, chociaż w połączeniu z wcześniej wspomnianym wejściem z przytupem (na swój sposób oczywiście) może się skojarzyć od razu z budową historii filmowej. W każdym razie "Toń" nie jest książką, w której od razu wiadomo z czym Czytelnik ma do czynienia. O nie, wręcz przeciwnie - nawet nie wiadomo do końca czy aby na pewno mamy do czynienia z fantastyką. Sugestie autorki są bowiem zdecydowanie niejednoznaczne. Rozbudza to oczywiście ciekawość, którą potęgują pojawiające się co chwilę kolejne punkty zapalne, aktywujące obszary mózgu odpowiedzialne za dociekanie o co tu do diaska chodzi.
Przez niemalże całą powieść odnosiłem nieodparte wrażenie, że spokojnie można by zakwalifikować "Toń" do literatury młodzieżowej. Cały świat przedstawiony jest w sposób bardzo prosty (co ciekawie kontrastuje z barwnym językiem autorki), wiele aspektów nie zostało wcale wyjaśnionych, a część wydarzeń została ewidentnie pominięta. Jednak nie w sposób nasuwający na myśl jakieś błędy ze strony Marty Kisiel - wręcz przeciwnie. Odczuwa się podczas lektury, że to po prostu tak miało być. Niezbyt szczegółowe, może trochę ubogie, dla ogarnięcia zarówno przez umysły dojrzałe, jak i te dojrzewające. Z drugiej strony w niektórych momentach aż się prosiło o rozwinięcie jakiegoś wątku, albo uzupełnienia luk pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami.
Postacie to element również szybko rzucający się w oczy. Chociaż tutaj pojawiły się w mojej opinii małe zgrzyty. Tak jak trójka Sternówien to postacie niezwykle wyraźne (Justyna wręcz potrafi doprowadzić do szaleństwa, jest tak dobrze przedstawiona i prowadzona), tak Gerd jest... nijaki. Miałki, nie przedstawia sobą żadnego konkretnego zestawu cech charakteru i osobowości. Nie jest zresztą odosobnionym przypadkiem. Z jednej strony mamy więc dobrze skrojonych bohaterów, których wyrazistością można kroić szkło, a tuż obok pojawiają się postacie albo niedokończone, albo potraktowane w całości po macoszemu. Lekko się przy tym usta wykrzywiają, zwłaszcza że "Toń" nie jest tylko powieścią przedstawiającą jakąś tam historię. Pokazuje również jak skomplikowane potrafią być relacje pomiędzy ludźmi, nawet w obrębie tej samej rodziny. A do przedstawienia tego w pełnej krasie przydadzą się jednak postacie niemalże idealne.
"- Od kiedy ty jesteś taka stanowcza, co?
- Od kiedy moje życie stanęło na głowie i zaklaskało uszami".
Wydawałoby się, że jest to lekka i przyjemna w odbiorze powieść fantastyczna, ale - jak już to zostało wspomniane w akapicie wyżej - jest to również coś nieco bardziej skomplikowanego. Już sam opis wspomina o historii ukazującej coś więcej aniżeli parę wydarzeń utworzonych na potrzeby rozrywki. Mimo swojej lekkiej formy (a może właśnie dzięki niej) jest to powieść dająca w wielu miejscach do myślenia. Jak wyglądają tak naprawdę relacje w rodzinie? Czy aby na pewno każdy ma takie intencje, jakie podaje? Jak trudno jest wybaczyć pewne rzeczy? A jak trudno jest się odciąć od innych? Czy aby na pewno jesteśmy w stanie zaufać ludziom po tym, jak zawiedli nas w przeszłości? I czy wszystkie przyzwyczajenia będą pozytywnie wpływały na spojrzenie innych ludzi na nas?
Pomimo tego zaszytego w głębi przesłania, tak doskonale pasującego do treści książki, na każdym niemalże kroku Marta Kisiel potrafi rozbawić do łez. Zwłaszcza postać Justyny wyrzuca z siebie przezabawne teksty, które w połączeniu ze skrajnie irytującym zachowaniem dają mieszankę wybuchową. W ogóle postać tej bratanicy Klary wydaje się być groteskowo nie na miejscu, chociaż bez niej całość nie miała by takiego uroku. Wszak Dżusi jest w pewnym sensie motorem napędowym wszystkich opisanych wydarzeń - bez niej i jej infantylnego podejścia do życia siostry Stern nie dowiedziałyby się prawdy o swoim życiu i historii. A my, jako czytelnicy, nie mielibyśmy frajdy z czytania tej powieści.
Lektura okazała się więc bardzo wartościowa, nawet jeśli spodziewałem się czegoś nieco innego. Nie miałem jednak do czynienia jak do tej pory z twórczością Marty Kisiel, więc tak naprawdę nie mogłem do końca wiedzieć, co otrzymam. Zderzenie z rzeczywistością było jednak bardzo przyjemne i nawet mimo pewnych rys, które nie do końca mnie ominęły, całość jest rzeczywiście godna uwagi. Jeśli więc ktoś zastanawia się, czy warto kupić "Toń", to odpowiedź może być tylko jedna - zdecydowanie tak. Styl i humor autorki są niesamowicie lekkie i przyjemne, co bardzo pozytywnie wpływa na powieść. Natomiast dodatkowa, nieco poważniejsza warstwa społeczna potrafi skutecznie zmusić do przemyśleń.
Łączna ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję
0 komentarze:
Prześlij komentarz