Źródło: Lubimy Czytać |
Autor: Sebastien de Castell
Tytuł: Cień rycerza
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron: 648
Data wydania: 4 kwietnia 2018
Mimo, że to fantastyka, to w serii "Wielkie Płaszcze" nie czuć tego, co zazwyczaj wręcz wypływa z powieści fantastycznych. Nie ma ogromu magii, nie ma dziwnych stworów. Mimo to wciąż da się zobaczyć specyficzny i charakterystyczny klimat - w takiej konwencji został napisany pierwszy tom, czyli "Ostrze zdrajcy" i dokładnie takie wrażenie sprawił. Szybko sięgnąłem po kolejny tom, który już na pierwszy rzut oka obiecywał więcej. No, więcej tekstu, bo jest znacznie grubszy od swojego poprzednika. Ważne jest jednak, aby wraz z tekstem przyszła również jakość - co najmniej taka sama jak wcześniej. Można powiedzieć, że poziom jakości zarówno spełnia wcześniejsze obietnice, jak i tworzy kolejne.
Życie Wielkich Płaszczy po śmierci króla nie jest usiane różami - chociaż z drugiej strony nigdy takie nie było. Mają jednak jak zawsze swoją misję, którą muszę wypełnić. Doprowadzić do tego, aby królewski tron nie stał pusty. Jednocześnie Falcio wraz z dwójką przyjaciół muszą do tego wydarzenia nie dopuścić - a w każdym razie nie dopuścić, aby zasiadła na nim jedna z najbardziej podłych i bezwzględnych osób, jakie kiedykolwiek to królestwo widziało. Nie są to jednak łatwe zadania, zwłaszcza gdy ktoś niemalże umiera. Każdego dnia po trochu.
Pozycja ta jest zdecydowanie lepsza niż pierwsza część tetralogii. "Ostrze zdrajcy" było dobrą książką, ale jednak bardzo... asekuracyjnie napisaną. Wprowadzało dopiero czytelnika w świat wykreowany przez autora i nie pokazywało zbyt wielu szczegółów. "Cień rycerza" za to jest już o wiele bardziej rozbudowany, a do tego posiada również jedną z najmocniejszych cech pierwszego tomu. Postacie prowadzone konsekwentnie, aż do bólu. Można co prawda zauważyć nieco mniejsze skupienie na nich samych, a o wiele większe na tym, co dzieje się w Tristii, jednak wciąż główne cechy każdej z nich są wyraźne. Podejmowane decyzje natomiast w pełni do nich pasują, tworząc logiczną i sensowną całość.
Narracja oczywiście prowadzona jest wciąż jako pierwszosoobową, z perspektywy Falcio val Monda - pierwszego kantora królewskich Wielkich Płaszczy. Ponownie pozwala to Czytelnikowi na dobre poznanie tej konkretnej postaci i jej stosunku do wydarzeń, natomiast autor wykorzystał ją do jednoczesnego budowania atmosfery tajemnicy oraz do pokazania czytelnikowi o ile kroków przed resztą świata jest Falcio. Przed, albo czasem za. Wszystkie jednak informacje, które otrzymujemy od głównego bohatera nie wykraczają poza zakres jego wiedzy. Z technicznego punktu widzenia Sebastien de Castell zrobił więc wszystko zgodnie ze sztuką.
Historia, którą stworzył Sebastien de Castell nie należy może do bardzo przełomowych, jednak jest napisana w sposób przyciągający uwagę. Nie powiem, że wciągnąłem się od samego początku do końca. Nie wpadłem w sidła zastawione przez autora i książka nie przyciągnęła mnie siłą do siebie. Jednak śledzenie losów Falcia i jego ekipy, odkrywanie kolejnych kamieni milowych intryg uknutych przez największych władców Tristii i brnięcie przez często wisielczy humor postaci było naprawdę przyjemnym doznaniem. Wciąż co prawda można mieć wątpliwości co do tempa niektórych wydarzeń, jednak z pewnością "Cień rycerza" można uznać za niezwykle satysfakcjonującą lekturę.
Na ogromny plus należy zaliczyć drugą połowę "Cienia rycerza". Tutaj - nieco wbrew moim wcześniejszym słowom - musze przyznać, że pojawiło się wiele momentów, które przyciągnęło moją uwagę. Zdecydowanie należy je uznać za duży progres i kolejne potwierdzenie tego, że poprzedni tom był jedynie przygotowaniem czytelnika na historię, którą utworzył Sebastien de Castell. Przyznam szczerze, że jeśli cały drugi tom byłby taki jak jego druga połowa, to naprawdę byłaby to wyśmienita lektura. Połączenie ciekawego świata z doskonale skrojonymi bohaterami (aż do granicy irytacji!) i do tego zaskakującą intrygą to jest dokładnie to, czego oczekuję od książek takich jak ta. Co prawda nie otrzymałem jeszcze tej mieszanki w całości, od początku do końca, ale czuję, że autor jest w stanie to zrobić. Już ciekaw jestem jak mi się spodoba trzeci tom.
W niektórych miejscach można odnieść wrażenie, że Sebastien de Castell stworzył powieść młodzieżową. Nie wszystkie wątki są do końca sensownie spojone ze sobą, można również dostrzec parę nieścisłości (bo mimo wszystko dziurami logicznymi ich nazwać nie można), które zauważyć można błyskawicznie. W wielu młodzieżówkach widziałem dokładnie takie same "problemy" - autorzy nie przywiązują wagi do stworzenia jednolitej struktury fabularnej, w której ciężko się przyczepić do jakichkolwiek braków. W "Cieniu rycerza" część wydarzeń pozostawia wiele do myślenia, o czym sam autor nawet pisze, sprytnie wyjaśniając część z nieścisłości ustami poszczególnych postaci. Tak, jakby sam był ich świadomy, ale nie miał ochoty czegokolwiek z nimi zrobić.
Niestety pojawiło się parę brzydkich baboli po stronie redakcji i korekty. Normalnie nie zwracam już na to uwagi - pojedyncze przypadki zdarzają się w wielu książkach. Nawet potrójna korekta czasem coś jednak może przepuścić. Jednak problem pojawia się w przypadku, gdy pojawiają się słowa typu "urusł", a w dialogach część narracyjna nie jest zawsze odseparowana od samych wypowiedzi. Tutaj należy się duża żółta kartka dla Wydawnictwa. Zwłaszcza, że nie jest to egzemplarz czysto recenzencki (drukowany przed finalnymi korektami, z przeznaczeniem jedynie dla recenzji), tylko oficjalny druk puszczony do sprzedaży. A błędy nie są pojedyncze niestety...
"Cień rycerza" dał się poznać jako lektura lepsza niż poprzedniczka, dająca po raz kolejny duże nadzieje w stosunku do następnego tomu. Nie jest to bardzo ambitna i wymagająca lektura, jednak potrafi sprawić przyjemność. Młodzież powinna się bardzo ucieszyć z historii opisanej przez autora, chociaż dorośli również mogą dojrzeć w niej wiele pozytywnych cech. Nie jest to wciąż top wszech czasów, jednak daje nadzieje na coraz lepsze tomy. Oby tak dalej, a cały cykl będzie mógł liczyć na bardzo pozytywny odbiór.
Łączna ocena: 7/10
Życie Wielkich Płaszczy po śmierci króla nie jest usiane różami - chociaż z drugiej strony nigdy takie nie było. Mają jednak jak zawsze swoją misję, którą muszę wypełnić. Doprowadzić do tego, aby królewski tron nie stał pusty. Jednocześnie Falcio wraz z dwójką przyjaciół muszą do tego wydarzenia nie dopuścić - a w każdym razie nie dopuścić, aby zasiadła na nim jedna z najbardziej podłych i bezwzględnych osób, jakie kiedykolwiek to królestwo widziało. Nie są to jednak łatwe zadania, zwłaszcza gdy ktoś niemalże umiera. Każdego dnia po trochu.
Pozycja ta jest zdecydowanie lepsza niż pierwsza część tetralogii. "Ostrze zdrajcy" było dobrą książką, ale jednak bardzo... asekuracyjnie napisaną. Wprowadzało dopiero czytelnika w świat wykreowany przez autora i nie pokazywało zbyt wielu szczegółów. "Cień rycerza" za to jest już o wiele bardziej rozbudowany, a do tego posiada również jedną z najmocniejszych cech pierwszego tomu. Postacie prowadzone konsekwentnie, aż do bólu. Można co prawda zauważyć nieco mniejsze skupienie na nich samych, a o wiele większe na tym, co dzieje się w Tristii, jednak wciąż główne cechy każdej z nich są wyraźne. Podejmowane decyzje natomiast w pełni do nich pasują, tworząc logiczną i sensowną całość.
"Najważniejszych walk nigdy nie wygrywa się umiejętnościami".
Narracja oczywiście prowadzona jest wciąż jako pierwszosoobową, z perspektywy Falcio val Monda - pierwszego kantora królewskich Wielkich Płaszczy. Ponownie pozwala to Czytelnikowi na dobre poznanie tej konkretnej postaci i jej stosunku do wydarzeń, natomiast autor wykorzystał ją do jednoczesnego budowania atmosfery tajemnicy oraz do pokazania czytelnikowi o ile kroków przed resztą świata jest Falcio. Przed, albo czasem za. Wszystkie jednak informacje, które otrzymujemy od głównego bohatera nie wykraczają poza zakres jego wiedzy. Z technicznego punktu widzenia Sebastien de Castell zrobił więc wszystko zgodnie ze sztuką.
Historia, którą stworzył Sebastien de Castell nie należy może do bardzo przełomowych, jednak jest napisana w sposób przyciągający uwagę. Nie powiem, że wciągnąłem się od samego początku do końca. Nie wpadłem w sidła zastawione przez autora i książka nie przyciągnęła mnie siłą do siebie. Jednak śledzenie losów Falcia i jego ekipy, odkrywanie kolejnych kamieni milowych intryg uknutych przez największych władców Tristii i brnięcie przez często wisielczy humor postaci było naprawdę przyjemnym doznaniem. Wciąż co prawda można mieć wątpliwości co do tempa niektórych wydarzeń, jednak z pewnością "Cień rycerza" można uznać za niezwykle satysfakcjonującą lekturę.
Na ogromny plus należy zaliczyć drugą połowę "Cienia rycerza". Tutaj - nieco wbrew moim wcześniejszym słowom - musze przyznać, że pojawiło się wiele momentów, które przyciągnęło moją uwagę. Zdecydowanie należy je uznać za duży progres i kolejne potwierdzenie tego, że poprzedni tom był jedynie przygotowaniem czytelnika na historię, którą utworzył Sebastien de Castell. Przyznam szczerze, że jeśli cały drugi tom byłby taki jak jego druga połowa, to naprawdę byłaby to wyśmienita lektura. Połączenie ciekawego świata z doskonale skrojonymi bohaterami (aż do granicy irytacji!) i do tego zaskakującą intrygą to jest dokładnie to, czego oczekuję od książek takich jak ta. Co prawda nie otrzymałem jeszcze tej mieszanki w całości, od początku do końca, ale czuję, że autor jest w stanie to zrobić. Już ciekaw jestem jak mi się spodoba trzeci tom.
"- Czy zawsze beigniesz na oślep ku pewnej śmierci?
- Czasem maszeruje - powiedziała Darriana. - A co jakiś czas truchta. Jestem pewna, że jednego razu widziałam go zmierzającego powolnym spacerowym krokiem ku pewnej śmierci".
W niektórych miejscach można odnieść wrażenie, że Sebastien de Castell stworzył powieść młodzieżową. Nie wszystkie wątki są do końca sensownie spojone ze sobą, można również dostrzec parę nieścisłości (bo mimo wszystko dziurami logicznymi ich nazwać nie można), które zauważyć można błyskawicznie. W wielu młodzieżówkach widziałem dokładnie takie same "problemy" - autorzy nie przywiązują wagi do stworzenia jednolitej struktury fabularnej, w której ciężko się przyczepić do jakichkolwiek braków. W "Cieniu rycerza" część wydarzeń pozostawia wiele do myślenia, o czym sam autor nawet pisze, sprytnie wyjaśniając część z nieścisłości ustami poszczególnych postaci. Tak, jakby sam był ich świadomy, ale nie miał ochoty czegokolwiek z nimi zrobić.
Niestety pojawiło się parę brzydkich baboli po stronie redakcji i korekty. Normalnie nie zwracam już na to uwagi - pojedyncze przypadki zdarzają się w wielu książkach. Nawet potrójna korekta czasem coś jednak może przepuścić. Jednak problem pojawia się w przypadku, gdy pojawiają się słowa typu "urusł", a w dialogach część narracyjna nie jest zawsze odseparowana od samych wypowiedzi. Tutaj należy się duża żółta kartka dla Wydawnictwa. Zwłaszcza, że nie jest to egzemplarz czysto recenzencki (drukowany przed finalnymi korektami, z przeznaczeniem jedynie dla recenzji), tylko oficjalny druk puszczony do sprzedaży. A błędy nie są pojedyncze niestety...
"Cień rycerza" dał się poznać jako lektura lepsza niż poprzedniczka, dająca po raz kolejny duże nadzieje w stosunku do następnego tomu. Nie jest to bardzo ambitna i wymagająca lektura, jednak potrafi sprawić przyjemność. Młodzież powinna się bardzo ucieszyć z historii opisanej przez autora, chociaż dorośli również mogą dojrzeć w niej wiele pozytywnych cech. Nie jest to wciąż top wszech czasów, jednak daje nadzieje na coraz lepsze tomy. Oby tak dalej, a cały cykl będzie mógł liczyć na bardzo pozytywny odbiór.
Łączna ocena: 7/10
Cykl "Wielkie Płaszcze"
0 komentarze:
Prześlij komentarz