Autor: Sebastien de Castell
Tytuł: Ostrze zdrajcy
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron: 420
Data wydania: 24 maja 2017
Fantastyka bardzo często kojarzy się z sprytnie uknutymi intrygami, walką o władzę na wysokim szczeblu oraz niesamowitym klimatem, który jest charakterystyczny i niepowtarzalny. "Ostrze zdrajcy" jeszcze przed jego przeczytaniem idealnie wpasowuje się w ten obraz. Czy może być bowiem lepszy przykład niż spisek koronacyjny z kompletnym przewróceniem systemu wartości w królestwie? Zdecydowanie nie. Trzeba to jedynie teraz świetnie opisać i stworzyć niesamowity klimat. Można powiedzieć, że Sebastien de Castell zrobił to całkiem dobrze, choć nie obyło się bez zgrzytów.
Gdy król umiera, a najwyżsi dostojnicy państwowi uważani są za zbrodniarzy, nie jest dobrze być członkiem świeżo rozwiązanych Wielkich Płaszczy. Kiedy każdy rycerz to przestępca, niebezpiecznie jest posiadać umiejętność posługiwania się rapierem. Źle jest też ubierać się dostojnie lub po prostu elegancko, jak ktoś bogaty. A jeśli chce się rozwikłać intrygę zawiązaną gdzieś niesamowicie wysoko, to trzeba być gotowym do poświęceń. Byle nie swojego życia - martwy w końcu raczej nikogo nie uratuje.
Całą historię zawartą w "Ostrzu zdrajcy" poznajemy z perspektywy pierwszej osoby. Falcio val Mond, bo tak nazywa się główny bohater i jednocześnie narrator, to kantor Wielkich Płaszczy - obecnie wyjętej niemalże spod prawa organizacji, która nigdyś dumnie strzegła porządku na królewskich ziemiach. Ze względu właśnie na narrację pierwszoosobową nie otrzymujemy wszystkich informacji w sposób obiektywny, bowiem narrator nie jest wszechwiedzący. Możemy śledzić to, co dzieje się w głowie Falcia oraz odbierać otaczający go świat tak, jak on go odbiera. Ma to swoje plusy i minusy, chociaż dla tej konkretnej powieści zabieg ten okazuje się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu każda kolejna chwila spędzona z głównym protagonistą jest wypełniona mnóstwem niewiadomych, a te serwowane są przez autora z umiarem.
Świat wykreowany przez Sebastiena de Castella to klasyczny świat fantasy (o ile mogę użyć takiego sformułowania), który niewiele różni się od wielu innych uniwersów. Chociaż powiewem świeżości jest wykorzystanie motywu, który stworzył Johnston McCulley - obrońcy sprawiedliwości zaprowadzającym ład i porządek za pomocą szpady. Co prawda w przypadku "Ostrzy zdrajcy" jest to trzech mistrzów rapiera, chociaż w pewnym sensie są zepchnięci na skraj prawa. I to prawa, którego sami bronili. Na pewno śledzenie przygód osadzonych w tym świecie było odświeżającym przeżyciem i doskonale kontrastowało z wszędobylskimi, bardziej klasycznymi uniwersami. Choćby dla tej świeżości warto sięgnąć po "Ostrze zdrajcy".
Mam trochę kłopot z samą oceną zarówno fabuły, jak i sposobu jej poprowadzenia. Do budowania postaci nie można się absolutnie przyczepić. Świat widzimy z perspektywy Falcia, więc widzimy w pewnym sensie jego myśli i to, jakimi widzi on swoich towarzyszy broni. Każdy z nich jest charakterystyczny i do bólu konsekwentnie prowadzony. Zwłaszcza główny bohater - potrafi on wręcz irytować swoim idealizmem oraz butą i pewnego rodzaju brakiem instynktu samozachowawczego. Trzeba jednak autorowi przyznać, że postać choć irytująca, to nakreślona niesamowicie. W końcu, gdyby było inaczej to nie potrafiłaby wywołać żadnych uczuć. A zwłaszcza tych negatywnych, skierowanych przeciwko samej postaci, a nie autorowi.
Nieco wątpliwości mam jednak co do niektórych wydarzeń opisanych w powieści. Część z nich wydawała się być nieco... naciągana? Niezbyt prawdopodobna (oczywiście na tyle, na ile możemy mówić o prawdopodobieństwie w przypadku powieści fantasy) lub wręcz przeciwnie - zbyt sztampowa. Gdyby natomiast narysować wykres obrazujący tempo, powstałoby coś na kształt sinusoidy. Nieco utrudniało to czytanie i cieszenie się z powieści, która mimo wszystko była pełna akcji i zbudowana na prostym, lecz intrygującym schemacie. Innymi słowy potrafi porwać, chociaż ma również sporo wad. Przyznam szczerze, że spodziewałem się nieco więcej po książce nominowanej do wielu nagród literackich oraz szeroko reklamowanej jako finalistka wielu z nich. Niestety tutaj muszę przyznać z bólem, że chyba "Ostrze zdrajcy" jest pod tym względem przereklamowana.
Mimo wszystko bardzo ją polecam, bo mimo niespełnienia moich oczekiwań, okazała się naprawdę świetną powieścią. Zawiesiłem po prostu poprzeczkę dość wysoko, ale "Ostrze zdrajcy" i tak wyskoczyło wystarczająco wysoko. Konstrukcja świata może skusić nie tylko fanów fantastyki, ale również miłośników bardziej "klasycznej" literatury. Podobieństw do "Zorro" jest mnóstwo, jednak tak naprawdę jest to całkowicie osobna historia, która - mam nadzieję - rozwinie się jeszcze lepiej w następnych tomach. Ma swoje minusy, ale nie spychają one plusów na drugi plan. Na pewno pozycja ta może być doskonałą odskocznią od tradycyjnej fantastyki, pełnej magii, magicznych bestii i nieprawdopodobnych krain.
Łączna ocena: 7/10
Całą historię zawartą w "Ostrzu zdrajcy" poznajemy z perspektywy pierwszej osoby. Falcio val Mond, bo tak nazywa się główny bohater i jednocześnie narrator, to kantor Wielkich Płaszczy - obecnie wyjętej niemalże spod prawa organizacji, która nigdyś dumnie strzegła porządku na królewskich ziemiach. Ze względu właśnie na narrację pierwszoosobową nie otrzymujemy wszystkich informacji w sposób obiektywny, bowiem narrator nie jest wszechwiedzący. Możemy śledzić to, co dzieje się w głowie Falcia oraz odbierać otaczający go świat tak, jak on go odbiera. Ma to swoje plusy i minusy, chociaż dla tej konkretnej powieści zabieg ten okazuje się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu każda kolejna chwila spędzona z głównym protagonistą jest wypełniona mnóstwem niewiadomych, a te serwowane są przez autora z umiarem.
"Kest wzruszył ramionami.- Święty to przecież tylko mały Bóg."
Świat wykreowany przez Sebastiena de Castella to klasyczny świat fantasy (o ile mogę użyć takiego sformułowania), który niewiele różni się od wielu innych uniwersów. Chociaż powiewem świeżości jest wykorzystanie motywu, który stworzył Johnston McCulley - obrońcy sprawiedliwości zaprowadzającym ład i porządek za pomocą szpady. Co prawda w przypadku "Ostrzy zdrajcy" jest to trzech mistrzów rapiera, chociaż w pewnym sensie są zepchnięci na skraj prawa. I to prawa, którego sami bronili. Na pewno śledzenie przygód osadzonych w tym świecie było odświeżającym przeżyciem i doskonale kontrastowało z wszędobylskimi, bardziej klasycznymi uniwersami. Choćby dla tej świeżości warto sięgnąć po "Ostrze zdrajcy".
Mam trochę kłopot z samą oceną zarówno fabuły, jak i sposobu jej poprowadzenia. Do budowania postaci nie można się absolutnie przyczepić. Świat widzimy z perspektywy Falcia, więc widzimy w pewnym sensie jego myśli i to, jakimi widzi on swoich towarzyszy broni. Każdy z nich jest charakterystyczny i do bólu konsekwentnie prowadzony. Zwłaszcza główny bohater - potrafi on wręcz irytować swoim idealizmem oraz butą i pewnego rodzaju brakiem instynktu samozachowawczego. Trzeba jednak autorowi przyznać, że postać choć irytująca, to nakreślona niesamowicie. W końcu, gdyby było inaczej to nie potrafiłaby wywołać żadnych uczuć. A zwłaszcza tych negatywnych, skierowanych przeciwko samej postaci, a nie autorowi.
"Nie było to najbardziej eleganckie zakończenie walki, ale my żyliśmy, a oni nie, więc przez krótką chwilę wszystko było z tym światem w porządku."
Nieco wątpliwości mam jednak co do niektórych wydarzeń opisanych w powieści. Część z nich wydawała się być nieco... naciągana? Niezbyt prawdopodobna (oczywiście na tyle, na ile możemy mówić o prawdopodobieństwie w przypadku powieści fantasy) lub wręcz przeciwnie - zbyt sztampowa. Gdyby natomiast narysować wykres obrazujący tempo, powstałoby coś na kształt sinusoidy. Nieco utrudniało to czytanie i cieszenie się z powieści, która mimo wszystko była pełna akcji i zbudowana na prostym, lecz intrygującym schemacie. Innymi słowy potrafi porwać, chociaż ma również sporo wad. Przyznam szczerze, że spodziewałem się nieco więcej po książce nominowanej do wielu nagród literackich oraz szeroko reklamowanej jako finalistka wielu z nich. Niestety tutaj muszę przyznać z bólem, że chyba "Ostrze zdrajcy" jest pod tym względem przereklamowana.
Mimo wszystko bardzo ją polecam, bo mimo niespełnienia moich oczekiwań, okazała się naprawdę świetną powieścią. Zawiesiłem po prostu poprzeczkę dość wysoko, ale "Ostrze zdrajcy" i tak wyskoczyło wystarczająco wysoko. Konstrukcja świata może skusić nie tylko fanów fantastyki, ale również miłośników bardziej "klasycznej" literatury. Podobieństw do "Zorro" jest mnóstwo, jednak tak naprawdę jest to całkowicie osobna historia, która - mam nadzieję - rozwinie się jeszcze lepiej w następnych tomach. Ma swoje minusy, ale nie spychają one plusów na drugi plan. Na pewno pozycja ta może być doskonałą odskocznią od tradycyjnej fantastyki, pełnej magii, magicznych bestii i nieprawdopodobnych krain.
Łączna ocena: 7/10
Cykl "Wielkie Płaszcze"
0 komentarze:
Prześlij komentarz