Źródło: Lubimy Czytać |
Autor: Aaron Rosenberg
Tytuł: World of Warcraft: Fale ciemności
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
Stron: 328
Data wydania: 17 stycznia 2018
Chyba przy każdej możliwej okazji - a opinia o książce przedstawiającej historię świata stworzonego przez Blizzard Entertainment jest niewątpliwie taką okazją - wspominam o swojej ogromnej miłości do World of Warcraft. Kiedyś znałem wydarzenia, które miały miejsce w uniwersum lepiej, niż historię wykładaną przez nauczycieli na lekcjach. Obecnie jednak bardzo dużo pozapominałem, dlatego cieszę się, że mogę sobie je przypomnieć w niezwykle przyjemny sposób. Za pomocą książek, które opowiadają historie. Wcześniej Christie Golden, teraz Aaron Rosenberg. Mogę również porównać tę dwójkę autorów. Wyjątkowo jednak nie podsumuję książki w zdaniu na końcu pierwszego akapitu.
Orkowie napierają coraz mocniej na Azeroth. Orgrim Doomhammer stoi na czele swojego ludu, pragnąc dla niego spokoju i życia w dobrobycie na bezkresnych ziemiach świata, do którego trafili. Ludzie jednak nie chcą się poddać bez walki, zawiązują więc Przymierze, a do Lordaeronu przybywa Anduin Lothar. Do walk dołączają trolle, ogry oraz elfy - tak rozpoczyna się Druga Wojna, której wynik nie jest znany nikomu.
Gdy czytałem kolejne opisy bitew oraz ruchów wojsk Hordy i Przymierza, przed oczami stawała mi mapa całego Azeroth. No, może niekoniecznie całego, tylko głównie Eastern Kingdoms, jednak wspomnienia związane z eksploracją mapy podczas gry w World of Warcraft były bardzo żywe. Być może osoby, które nie miały okazji grać w tę grę nie będą wiedziały z czym się wiążą dane krainy, jednak po spojrzeniu na mapę będą w stanie od razu zlokalizować wspomniane nazwy. Kierunki bowiem opisywane są doskonale, łącznie z oddaniem klimatu danej krainy. Krainy oraz poszczególnych ras biorących udział w Drugiej Wojnie.
Pomimo dość mglistej pamięci o wydarzeniach z okresu Drugiej Wojny, zauważyłem garść nieścisłości dotyczących nie tyle kolejności, co wagi oraz szczegółów konkretnych zajść. Co prawda są na tyle nieznaczne, że wręcz nieistotne, ale jeśli ktoś jest wielkim znawcą historii Azeroth, to może to wyłapać w prosty sposób i nieco się skrzywić. Podobnie może być w przypadku imienia Czerwonego Aspektu, które to w formie zawartej w książce jest co prawda dopuszczalne, ale... No właśnie, ale. Widziałem taką wersję imienia smoczycy raptem kilka razy w życiu. Zawsze, ale to zawsze, nieważne w jakim języku, było jednak pisane w formie najbardziej popularnej. Tutaj tymczasem pojawiła się prawie nikomu nieznana wersja, od której bardzo bolą oczy.
Nie licząc jednak tych drobnych wpadek całe "World of Warcraft: Fale ciemności" są niezwykle interesującą lekturą. Nie wiem czy jest to zasługa autora, czy też tłumaczki, Dominiki Repeczko, ale stylem bardzo przypomina inne dwie książki z serii "World of Warcraft" wydane przez Insignis, a napisane przez Christie Golden. Widać oczywiście zdecydowanie inne pióro choćby w samych opisach, jednak styl jest równie lekki i przyjemny w odbiorze. Książkę czyta się więc bardzo przyjemnie, chociaż nie buduje tak napięcia jak poprzedniczki, które miałem okazję czytać.
W miejscach, które przecinają się razem ze wspomnianymi już dwiema książkami autorstwa Christie Golden, nie występuję zbyt duże rozbieżności, co się chwali. Autor musiał więc zapoznać się z tymi pozycjami i sprawdzić w jaki sposób powinien poprowadzić historię, aby nie pojawiły się konflikty. Nie wszędzie się to niestety udało - a szkoda - jednak nie są to różnice bardzo znaczące. Jeśli jednak komuś bardzo zależy na konsekwencji i konsystencji wydarzeń to może poczuć się nieco zawiedziony. Jest bowiem kilka szczegółów odbiegających od "Narodzin Hordy" oraz pierwszych stron "Przebudzenia Króla Lisza".
Wspomniany już lekki styl napędza wręcz całą fabułę - mimo tego, że nie rwie do przodu, czego można by się było spodziewać po opisach bitew, to jednak czyta się dobrze. W końcu ważne jest też to, aby w opisie bitwy nie pojawił się chaos. Aaron Rosenberg na szczęście potrafi opisywać walkę, co stanowi niewątpliwy plus w książce, w której tych walk jest co nie miara. Daleko mu co prawda do poetyckich opisów rodem z "Władcy Pierścieni", jednak przede wszystkim jest jasne kto z kim walczy i jak wyglądają poszczególne manewry wojsk. Zbyt wiele książek istnieje, które mają na swoich polach bitew ogromny chaos, żeby nie docenić "Fal ciemności".
Samo zakończenie i zwieńczenie wydarzeń Drugiej Wojny zostały niestety potraktowane nieco po macoszemu. Autor błyskawicznie przebrnął przez kilka ostatnich scen, wydarzenia potoczyły się z niesamowitą prędkością, chociaż pozbawione dynamiki. Po prostu się pojawiły. Tak jak spore dziury pomiędzy kolejnymi ruchami Przymierza oraz Hordy. Aż się prosi o to, aby kulminacyjny moment został przedstawiony z większymi szczegółami. Żeby nie zajął raptem połowy strony. To jednak dość częsta bolączka wielu pisarzy - pod koniec zaganiają, jakby chcieli jak najszybciej cały rozdział swojego życia związany z książką zamknąć. Tak jak Przymierze chciało zamknąć rozdział Hordy, a Horda rozdział swojego poniżenia.
Dla fanów uniwersum stworzonego przez firmę Blizzard jest to niemalże obowiązkowa pozycja. Zwłaszcza jako uzupełnienie dwóch książek Christie Golden. Ewentualnie właśnie początek, który pozwoli poznać historię Azeroth oraz Draenoru. Ta przyjemna lektura może być jednak również nie lada kąskiem dla osób niezaznajomionych z tym światem, a które cenią sobie po prostu dobrą powieść z wyrazistymi postaciami i dopracowaną fabułą. Powinna się spodobać niemalże każdemu fanowi literatury fantastycznej.
Łączna ocena: 7/10
Orkowie napierają coraz mocniej na Azeroth. Orgrim Doomhammer stoi na czele swojego ludu, pragnąc dla niego spokoju i życia w dobrobycie na bezkresnych ziemiach świata, do którego trafili. Ludzie jednak nie chcą się poddać bez walki, zawiązują więc Przymierze, a do Lordaeronu przybywa Anduin Lothar. Do walk dołączają trolle, ogry oraz elfy - tak rozpoczyna się Druga Wojna, której wynik nie jest znany nikomu.
Gdy czytałem kolejne opisy bitew oraz ruchów wojsk Hordy i Przymierza, przed oczami stawała mi mapa całego Azeroth. No, może niekoniecznie całego, tylko głównie Eastern Kingdoms, jednak wspomnienia związane z eksploracją mapy podczas gry w World of Warcraft były bardzo żywe. Być może osoby, które nie miały okazji grać w tę grę nie będą wiedziały z czym się wiążą dane krainy, jednak po spojrzeniu na mapę będą w stanie od razu zlokalizować wspomniane nazwy. Kierunki bowiem opisywane są doskonale, łącznie z oddaniem klimatu danej krainy. Krainy oraz poszczególnych ras biorących udział w Drugiej Wojnie.
Pomimo dość mglistej pamięci o wydarzeniach z okresu Drugiej Wojny, zauważyłem garść nieścisłości dotyczących nie tyle kolejności, co wagi oraz szczegółów konkretnych zajść. Co prawda są na tyle nieznaczne, że wręcz nieistotne, ale jeśli ktoś jest wielkim znawcą historii Azeroth, to może to wyłapać w prosty sposób i nieco się skrzywić. Podobnie może być w przypadku imienia Czerwonego Aspektu, które to w formie zawartej w książce jest co prawda dopuszczalne, ale... No właśnie, ale. Widziałem taką wersję imienia smoczycy raptem kilka razy w życiu. Zawsze, ale to zawsze, nieważne w jakim języku, było jednak pisane w formie najbardziej popularnej. Tutaj tymczasem pojawiła się prawie nikomu nieznana wersja, od której bardzo bolą oczy.
"Wino było przednie, a odrobina ludzkiej krwi, która się do niego dostała, tylko dodała mu smaku."
Nie licząc jednak tych drobnych wpadek całe "World of Warcraft: Fale ciemności" są niezwykle interesującą lekturą. Nie wiem czy jest to zasługa autora, czy też tłumaczki, Dominiki Repeczko, ale stylem bardzo przypomina inne dwie książki z serii "World of Warcraft" wydane przez Insignis, a napisane przez Christie Golden. Widać oczywiście zdecydowanie inne pióro choćby w samych opisach, jednak styl jest równie lekki i przyjemny w odbiorze. Książkę czyta się więc bardzo przyjemnie, chociaż nie buduje tak napięcia jak poprzedniczki, które miałem okazję czytać.
W miejscach, które przecinają się razem ze wspomnianymi już dwiema książkami autorstwa Christie Golden, nie występuję zbyt duże rozbieżności, co się chwali. Autor musiał więc zapoznać się z tymi pozycjami i sprawdzić w jaki sposób powinien poprowadzić historię, aby nie pojawiły się konflikty. Nie wszędzie się to niestety udało - a szkoda - jednak nie są to różnice bardzo znaczące. Jeśli jednak komuś bardzo zależy na konsekwencji i konsystencji wydarzeń to może poczuć się nieco zawiedziony. Jest bowiem kilka szczegółów odbiegających od "Narodzin Hordy" oraz pierwszych stron "Przebudzenia Króla Lisza".
Wspomniany już lekki styl napędza wręcz całą fabułę - mimo tego, że nie rwie do przodu, czego można by się było spodziewać po opisach bitew, to jednak czyta się dobrze. W końcu ważne jest też to, aby w opisie bitwy nie pojawił się chaos. Aaron Rosenberg na szczęście potrafi opisywać walkę, co stanowi niewątpliwy plus w książce, w której tych walk jest co nie miara. Daleko mu co prawda do poetyckich opisów rodem z "Władcy Pierścieni", jednak przede wszystkim jest jasne kto z kim walczy i jak wyglądają poszczególne manewry wojsk. Zbyt wiele książek istnieje, które mają na swoich polach bitew ogromny chaos, żeby nie docenić "Fal ciemności".
"Żem pokazał, jak to się robi, teraz jazda na dół, i upewnić się, że każdy z tych olbrzymów padnie na pysk!"
Samo zakończenie i zwieńczenie wydarzeń Drugiej Wojny zostały niestety potraktowane nieco po macoszemu. Autor błyskawicznie przebrnął przez kilka ostatnich scen, wydarzenia potoczyły się z niesamowitą prędkością, chociaż pozbawione dynamiki. Po prostu się pojawiły. Tak jak spore dziury pomiędzy kolejnymi ruchami Przymierza oraz Hordy. Aż się prosi o to, aby kulminacyjny moment został przedstawiony z większymi szczegółami. Żeby nie zajął raptem połowy strony. To jednak dość częsta bolączka wielu pisarzy - pod koniec zaganiają, jakby chcieli jak najszybciej cały rozdział swojego życia związany z książką zamknąć. Tak jak Przymierze chciało zamknąć rozdział Hordy, a Horda rozdział swojego poniżenia.
Dla fanów uniwersum stworzonego przez firmę Blizzard jest to niemalże obowiązkowa pozycja. Zwłaszcza jako uzupełnienie dwóch książek Christie Golden. Ewentualnie właśnie początek, który pozwoli poznać historię Azeroth oraz Draenoru. Ta przyjemna lektura może być jednak również nie lada kąskiem dla osób niezaznajomionych z tym światem, a które cenią sobie po prostu dobrą powieść z wyrazistymi postaciami i dopracowaną fabułą. Powinna się spodobać niemalże każdemu fanowi literatury fantastycznej.
Łączna ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz