Źródło: Lubimy Czytać |
Jak się okazuje, mogła ominąć mnie niezła gratka. "Dom z liści" bowiem - podobnie jak "Illuminae" - napisany jest z wykorzystaniem niecodziennej formy. Nie jest to klasyczna książka, z narracją, takim samym krojem oraz wielkością fontu. Ciągle się coś dzieje z tekstem - a to zmienia się krój, a to pojawiają się dodatkowe komentarze, przekreślenia, zmiana prowadzenia samych linijek tekstu. No prostu chaos i rozczłonkowanie wszystkiego na wszelkie możliwe sposoby! Inne zupełnie podejście niż w przypadku "Illuminae", jednak dalej niezwykle intrygujące i zachęcające.
Ciekawie zapowiada się również sama fabuła. To dwie toczone równolegle opowieści, obie utrzymane w dość mrocznym duchu. Dobra powieść grozy nie jest zła, a "Dom z liści" również na tym polu obiecuje wiele. Sami zresztą zobaczcie co na jej temat ma do powiedzenia wydawnictwo:
Wiem, że Kamil czytał i sobie chwali - a czy ktoś jeszcze ma coś do napisania na jej temat? :) A może kogoś również zachęciłem?
Ciekawie zapowiada się również sama fabuła. To dwie toczone równolegle opowieści, obie utrzymane w dość mrocznym duchu. Dobra powieść grozy nie jest zła, a "Dom z liści" również na tym polu obiecuje wiele. Sami zresztą zobaczcie co na jej temat ma do powiedzenia wydawnictwo:
"Johnny Wagabunda, były pracownik salonu tatuażu w Los Angeles, znajduje notes Zampano, starszego pana i odludka, który zmarł w swoim zagraconym mieszkaniu. Notes zawiera opatrzoną licznymi przypisami historię „Relacji Navidsona”.
Fotoreporter Will Navidson wprowadził się z rodziną do nowego domu – dalsze wydarzenia zostały zarejestrowane na taśmach filmowych oraz w postaci wywiadów. Od tamtej pory Navidsonowie stali się sławni, a Zampano – robiąc notatki na luźnych kartkach papieru, serwetkach i w gęsto zapisanych notatnikach – skompilował wyczerpującą pracę na temat wydarzeń w domu przy Ash Tree Lane.
Jednakże ani Wagabunda, ani nikt z jego znajomych nigdy nie słyszeli o „Relacji Navidsona”. Teraz zaś im więcej Johnny czyta o domu Navidsonów, tym bardziej zaczyna się bać i popadać w paranoję. Najgorsze jest to, że nie może potraktować znalezionych zapisków jako zwykłych majaczeń starego wariata. Zaczyna zauważać zachodzące w otoczeniu zmiany...
Książka niepospolicie oryginalna. Nie sposób oderwać się od lektury – tak jak nie sposób jej zapomnieć. „Dom z liści” trzyma w napięciu, przeraża i jest inny niż wszystkie książki, które znacie."
Wiem, że Kamil czytał i sobie chwali - a czy ktoś jeszcze ma coś do napisania na jej temat? :) A może kogoś również zachęciłem?
0 komentarze:
Prześlij komentarz