Źródło: Lubimyczytac |
Autor: Terry Pratchett
Tytuł: Bogowie, honor, Ankh-Morpork
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Stron: 426
Data wydania: 14 kwietnia 2016
Zdecydowanie zbyt długo nie czytałem niczego, co wyszło spod pióra Terry'ego Pratchetta. Ostatnią jego książkę przeczytałem trzy miesiące temu, a byli to "Niewidoczni Akademicy". Mocno zatęskniłem za humorem Świata Dysku, satyrą przedstawianą przez pisarza oraz bohaterami jego książek. Tym razem na warsztat wzięta została Straż Miejska, a głównymi daniami są ksenofobia i patriotyzm, wymieszany ze zrywami militarnymi. Brzmi pysznie? Zdecydowanie była to bardzo dobra potrawa, którą trawiło się niezwykle przyjemnie!
Kto by pomyślał, że świeżo wynurzona z morza wyspa potrafi podzielić dwa, niezbyt pałające do siebie miłością miasta. W końcu niecodziennie tyle ton ziemi wyłania się z wody. Niestety zbrojna interwencja może się okazać koniecznością, a dla Straży Miejskiej największą zmorą. Co się jednak może stać, gdy najwięksi lordowie zbiorą swoje armie? Przecież wiedzą co robią! To w końcu chluba każdego miasta, najwięksi patrioci przez wielkie "P". Nikt nie wie czemu komendant Vimes w nich nie wierzy.
Jak zwykle nie można absolutnie narzekać na brak humoru! Bardzo charakterystyczne dla Pratchetta żarty pojawiają się na niemalże każdej stronie. Wisielczy humor, czasem obrazoburczy jest chyba głównym powodem, dla którego uwielbiam jego książki. Przy obecnych nastrojach panujących w całej Europie, można powiedzieć, że czytanie tego konkretnego tomu może doprowadzić niektórych nawet od palpitacji serca. Jest tu bowiem mnóstwo wyśmiewania zarówno zbyt zagorzałego patriotyzmu, jak i ksenofobii czy wręcz tego jak prowadzić wojny oraz je wypowiadać. Dla mnie, człowieka który potrafi się śmiać dosłownie ze wszystkiego, była to naprawdę bardzo przyjemna wersja wiadomości i informacji ze świata!
Tom ten jest też bardzo ciekawy z innego powodu. Czytelnik może tutaj bowiem nieco lepiej przyjrzeć się postaci Patrycjusza i poznać go z trochę innej strony niż w pozostałych powieściach, których akcja dzieje się w Ankh-Morpork. Zaskoczenie może okazać się naprawdę duże! Wciąż jednak człowiek ten pokazuje niesamowitą przebiegłość i inteligencję, co tylko dodatkowo ubogaca całą historię. Duży nacisk autor położył w tej powieści również na samą osobę Komendanta Samuela Vimesa. We wcześniejszych tomach był nieco na uboczu, a tutaj wejść można wręcz w jego buty i patrzeć jego oczami na całe miasto.
"Bogowie, honor i Ankh-Morpork" miałem już okazję czytać, jednak niestety niewiele pamiętam z lektury. Mam tak zazwyczaj z większością książek i - choć nie wiem czy to bardziej przekleństwo czy dar - dzięki temu mogę czerpać więcej radości z dobrej historii. A tutaj jest z czego się cieszyć. Nie jest to może najlepsza pozycja w dorobku Terry'ego Pratchetta, ale jednak całość składa się na wartą polecenia książkę.
Jeśli macie ochotę na klasyczny humor rodem ze Świata Dysku, a do tego nie boicie się dotknięcia tematów, które obecnie są dość drażliwe, to jest to książka dla Was! Doskonały humor połączony z dobrze wykreowanymi postaciami najwyższych dostojników całego Ankh-Morpork gwarantują świetną zabawę. Jak zresztą niemalże każda książka tego autora.
Łączna ocena: 8/10
Kto by pomyślał, że świeżo wynurzona z morza wyspa potrafi podzielić dwa, niezbyt pałające do siebie miłością miasta. W końcu niecodziennie tyle ton ziemi wyłania się z wody. Niestety zbrojna interwencja może się okazać koniecznością, a dla Straży Miejskiej największą zmorą. Co się jednak może stać, gdy najwięksi lordowie zbiorą swoje armie? Przecież wiedzą co robią! To w końcu chluba każdego miasta, najwięksi patrioci przez wielkie "P". Nikt nie wie czemu komendant Vimes w nich nie wierzy.
Jak zwykle nie można absolutnie narzekać na brak humoru! Bardzo charakterystyczne dla Pratchetta żarty pojawiają się na niemalże każdej stronie. Wisielczy humor, czasem obrazoburczy jest chyba głównym powodem, dla którego uwielbiam jego książki. Przy obecnych nastrojach panujących w całej Europie, można powiedzieć, że czytanie tego konkretnego tomu może doprowadzić niektórych nawet od palpitacji serca. Jest tu bowiem mnóstwo wyśmiewania zarówno zbyt zagorzałego patriotyzmu, jak i ksenofobii czy wręcz tego jak prowadzić wojny oraz je wypowiadać. Dla mnie, człowieka który potrafi się śmiać dosłownie ze wszystkiego, była to naprawdę bardzo przyjemna wersja wiadomości i informacji ze świata!
"Tak samo jak prawnicy, zwłaszcza ci naprawdę bogaci, dla których słowo <<sąsiad>> znaczyło kogoś, kto będzie się przez dwadzieścia lat procesował o pasek ogrodu szerokości dwóch cali."
Tom ten jest też bardzo ciekawy z innego powodu. Czytelnik może tutaj bowiem nieco lepiej przyjrzeć się postaci Patrycjusza i poznać go z trochę innej strony niż w pozostałych powieściach, których akcja dzieje się w Ankh-Morpork. Zaskoczenie może okazać się naprawdę duże! Wciąż jednak człowiek ten pokazuje niesamowitą przebiegłość i inteligencję, co tylko dodatkowo ubogaca całą historię. Duży nacisk autor położył w tej powieści również na samą osobę Komendanta Samuela Vimesa. We wcześniejszych tomach był nieco na uboczu, a tutaj wejść można wręcz w jego buty i patrzeć jego oczami na całe miasto.
"Bogowie, honor i Ankh-Morpork" miałem już okazję czytać, jednak niestety niewiele pamiętam z lektury. Mam tak zazwyczaj z większością książek i - choć nie wiem czy to bardziej przekleństwo czy dar - dzięki temu mogę czerpać więcej radości z dobrej historii. A tutaj jest z czego się cieszyć. Nie jest to może najlepsza pozycja w dorobku Terry'ego Pratchetta, ale jednak całość składa się na wartą polecenia książkę.
Jeśli macie ochotę na klasyczny humor rodem ze Świata Dysku, a do tego nie boicie się dotknięcia tematów, które obecnie są dość drażliwe, to jest to książka dla Was! Doskonały humor połączony z dobrze wykreowanymi postaciami najwyższych dostojników całego Ankh-Morpork gwarantują świetną zabawę. Jak zresztą niemalże każda książka tego autora.
Łączna ocena: 8/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz