Źródło: Lubimyczytac |
Autor: Andrzej Ziemiański
Tytuł: Pomnik Cesarzowej Achai
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Stron: 800
Data wydania: 5 lutego 2014
Nie ma na co czekać, trzeba iść za ciosem. Co prawda cios ten został na chwilę przerwany innymi lekturami, ale i tak szybko wróciłem do "Pomnika Cesarzowej Achai". W końcu na co tu czekać, skoro jest całkiem spoko i do tego akurat tomiszcze mam przy sobie. Liczyłem przed rozpoczęciem tej powieści na przyspieszenie, jakąś konkretną akcję. W końcu się trochę namarudziłem na poprzednie dwa tomy. Nie do końca moje oczekiwania zostały spełnione, ale ponownie czasu spędzonego nad książką nie żałuję. Chociaż mogłoby być o wiele lepiej.
Rewolucja to ciężki kawałek chleba. Zwłaszcza, kiedy tego chleba nie ma. Wcale nie lepiej jest w dowolnej armii, która każdego dnia boryka się nie tylko z trudami dnia codziennego, ale również z politycznymi zagrywkami swoich dowódców oraz rządzących krajami. Tylko inżynierom cywilnym jest jakoś tak... przyjemnie. Ku wielkiemu zniesmaczeniu wojskowych. A pomnik cesarzowej jest potężny i wzbudza strach.
Nie jestem do końca pewien, czy wreszcie szybkość i ilość wydarzeń mnie usatysfakcjonowała. Niby autor zaczął coś wreszcie z bohaterami robić, ale mam mieszane uczucia. Z jednej strony na kilku różnych frontach wydarzenia ruszają do przodu, ale z drugiej miejscami pojawiły się aż zbyt szybkie przeskoki - czego bym się w życiu nie spodziewał. Pewien niedosyt dalej pozostaje, zwłaszcza że widać wciąż pewien rodzaj stagnacji. No niby coś tam się dzieje, ale jakoś tak ciężko to odczuć.
Ponownie nie wiem co sądzić o jednej z głównych bohaterek, Shen. Jej postać wydaje się cierpieć na jakąś kompletną niestabilność emocjonalną, połączoną z okresami wewnętrznej walki pomiędzy doświadczonym dowódcą (który i tak coś za szybko się doświadczył), a jakąś tam smutną paniusią z wyższych sfer. Co ciekawe nawet nie pasuje do stereotypu związanego z jej pochodzeniem. Wątki "romantyczne" zarówno z jej udziałem, jak i pozostałych bohaterów za to można było sobie darować. Ani nie były wątkami, ani romantycznymi. W sumie nie mam pojęcia czym one były. Pojawiło się parę zdań wyrwanych z kontekstu wręcz i tak jakoś o... Bez polotu, bez sensu, bez pomysłu.
Oczywiście jak zwykle czytało się mimo wszystko przyjemnie, bo w końcu warsztatu absolutnie Andrzejowi Ziemiańskiemu nie można odmówić. Jednak to nie wszystko. Ponownie wychodzi na to, że dostałem w swoje ręce raczej średniaka, który może i jest spoko, ale chyba głównie leci na fali pierwszej trylogii, która w pewnym sensie narzucała tempo literaturze tamtego okresu. W tym przypadku trzeci tom okazał się ani gorszy ani lepszy od poprzednich dwóch i trochę mnie to martwi. Nie wydaje mi się bowiem, żebym miał nagle większe wymagania. Jak zwykle staram się czerpać radość z każdej, po prostu fajnej książki.
Trzeci tom "Pomnika Cesarzowej Achai" nie porwał mnie więc i jakoś powoli tracę nadzieję na to, że coś się zmieni w tej kwestii w następnych tomach. Nie ma co jednak zakładać najgorszego, bo i tak zamierzam cykl dokończyć. A że wyszło średnio - cóż tu rzec można, nie każdy będzie się zachwycał nad każdą pozycją. Mi się tym razem to nie udało, ale nie zamierzam się poddawać. Dwa tomy jeszcze przede mną.
Łączna ocena: 6/10
Rewolucja to ciężki kawałek chleba. Zwłaszcza, kiedy tego chleba nie ma. Wcale nie lepiej jest w dowolnej armii, która każdego dnia boryka się nie tylko z trudami dnia codziennego, ale również z politycznymi zagrywkami swoich dowódców oraz rządzących krajami. Tylko inżynierom cywilnym jest jakoś tak... przyjemnie. Ku wielkiemu zniesmaczeniu wojskowych. A pomnik cesarzowej jest potężny i wzbudza strach.
Nie jestem do końca pewien, czy wreszcie szybkość i ilość wydarzeń mnie usatysfakcjonowała. Niby autor zaczął coś wreszcie z bohaterami robić, ale mam mieszane uczucia. Z jednej strony na kilku różnych frontach wydarzenia ruszają do przodu, ale z drugiej miejscami pojawiły się aż zbyt szybkie przeskoki - czego bym się w życiu nie spodziewał. Pewien niedosyt dalej pozostaje, zwłaszcza że widać wciąż pewien rodzaj stagnacji. No niby coś tam się dzieje, ale jakoś tak ciężko to odczuć.
Ponownie nie wiem co sądzić o jednej z głównych bohaterek, Shen. Jej postać wydaje się cierpieć na jakąś kompletną niestabilność emocjonalną, połączoną z okresami wewnętrznej walki pomiędzy doświadczonym dowódcą (który i tak coś za szybko się doświadczył), a jakąś tam smutną paniusią z wyższych sfer. Co ciekawe nawet nie pasuje do stereotypu związanego z jej pochodzeniem. Wątki "romantyczne" zarówno z jej udziałem, jak i pozostałych bohaterów za to można było sobie darować. Ani nie były wątkami, ani romantycznymi. W sumie nie mam pojęcia czym one były. Pojawiło się parę zdań wyrwanych z kontekstu wręcz i tak jakoś o... Bez polotu, bez sensu, bez pomysłu.
"- O Bogowie moi wszyscy razem wzięci i święci! Niech każdy sam za siebie odpowiada. Shen, ty po prostu chcesz zrobić republikę!"
Oczywiście jak zwykle czytało się mimo wszystko przyjemnie, bo w końcu warsztatu absolutnie Andrzejowi Ziemiańskiemu nie można odmówić. Jednak to nie wszystko. Ponownie wychodzi na to, że dostałem w swoje ręce raczej średniaka, który może i jest spoko, ale chyba głównie leci na fali pierwszej trylogii, która w pewnym sensie narzucała tempo literaturze tamtego okresu. W tym przypadku trzeci tom okazał się ani gorszy ani lepszy od poprzednich dwóch i trochę mnie to martwi. Nie wydaje mi się bowiem, żebym miał nagle większe wymagania. Jak zwykle staram się czerpać radość z każdej, po prostu fajnej książki.
Trzeci tom "Pomnika Cesarzowej Achai" nie porwał mnie więc i jakoś powoli tracę nadzieję na to, że coś się zmieni w tej kwestii w następnych tomach. Nie ma co jednak zakładać najgorszego, bo i tak zamierzam cykl dokończyć. A że wyszło średnio - cóż tu rzec można, nie każdy będzie się zachwycał nad każdą pozycją. Mi się tym razem to nie udało, ale nie zamierzam się poddawać. Dwa tomy jeszcze przede mną.
Łączna ocena: 6/10
Cykl "Pomnik Cesarzowej Achai"
0 komentarze:
Prześlij komentarz