sobota, 22 kwietnia 2017

"I tak dalej" - Wiktor Orzeł

"I tak dalej" - Wiktor Orzeł
Źródło: Lubimyczytac
Autor: Wiktor Orzeł
Tytuł: I tak dalej
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 134
Data wydania: luty 2017


Propozycję przeczytania i napisania opinii "I tak dalej" dostałem paręnaście dni temu od autora. Wiktor Orzeł zaprezentował swoją pierwszą w pełni wydaną książkę jako niezwykle intrygującą mnie pozycję. Z pełną premedytacją nie napisałem "swój debiut", gdyż Wiktor Orzeł debiutował opowiadaniem "Lampisko Ty moje", które wydane zostało w antologii "Przedświt". Z ogólnodostępnych informacji na temat autora wynika, że ma w zwyczaju pisać tu i tam, swoje myśli przelewając w krótkie formy. "I tak dalej" również wpasowuje się w ten schemat, gdyż liczy sobie zaledwie nieco ponad setkę stron. Jak to maleństwo wypadło w moich oczach? Może na razie pozostańmy przy słowie "intrygujące"...

Może iść do pubu i się nachlać? Może wciągnąć coś od Amfeda? Może skoczyć z okna i poszybować sobie do najbliższego monopolowego? To nie są łatwe decyzje, zwłaszcza gdy nie wiadomo czy się je w ogóle podjęło. Trip za tripem, dzień za tygodniem, życie sobie cofa się leniwie. Po co się zastanawiać, skoro można wyjechać na Maltę? W ten sposób mija czas i nigdy nie wiadomo co przyniesie następna minuta. Być może coś kompletnie nierzeczywistego.

Zgodzę się w pełni z wieloma innymi opiniami, które zostały wydane o "I tak dalej" - ciężko się jednoznacznie odnieść do niej i wydać jakąkolwiek konkretną opinię. Największy kłopot sprawia ona w próbie użycia liczb jako ocen. Jest to prawie niewykonalne, nie odda tak naprawdę w pełni samej opinii. Ciężko jest bowiem w prosty sposób ocenić pracę taką jak ta książka. Pełna sprzeczności zarówno w treści, jak i w technice. Pokazująca pewien obraz współczesnego świata, a jednocześnie kompletnie nierealna i odrywająca się od prawdopodobnych wydarzeń. Jedno jest pewne. Jeśli autorowi chodziło o szokowanie bez używania kontrowersyjnych tematów - to udało się to w 100%.

Pierwsze co mi się rzuciło w oczy podczas lektury to mieszanie czasu przeszłego z teraźniejszym. Zwróciłem na to uwagę z prostego powodu - odkąd tylko pamiętam wszyscy wszędzie mówili/pisali "nie mieszaj czasów, wybierz jeden i się go trzymaj". W szkole, w internecie, na forach, w poradnikach pisarskich. No po prostu wszędzie. I wiecie co? No i - korzystając z języka wykorzystywanego w opisywanej przeze mnie książce - jajco! Można czasy mieszać tak, żeby wszystko wyglądało dobrze i miało ręce i nogi. Albo chociaż kikuty, zależy jak definiujemy ogólnie cały tułów. W każdym razie rzuca się to od razu w oczy i wcale nie niszczy całej techniki. Oczywiście dezorientuje na samym początku. Można się lekko zagubić w czasie i przestrzeni, ale całokształt nie jest jedną wielką demolką i grzybem atomowym.

"Ja to widzę tak, że jesteśmy ostatnimi ludźmi, którzy widzą Lazurowe Okno w całości." 

Blurb wspomina o nawiązaniu do "Trainspotting" - filmu, którego co prawda jeszcze w całości nie widziałem, ale oglądałem jego fragmenty. Szczególnie zapadła mi w pamięci jedna scena. Okazało się, że wariacja na temat tej samej sceny pojawiła się w książce. Nie jestem do końca przekonany czy mi się to podobało, gdyż z jednej strony różniły się one od siebie, ale jednak fundamenty miały dokładnie te same. Identyczny pomysł, jedynie wykonanie nieco inne. Ostatecznie oceniłbym to raczej na minus - cenię sobie oryginalność, a zawsze pojawienie się takiej powtórki rzuca pewien cień na całość. Nie wiem bowiem ile innych scen w książce to inwencja autora, a ile kalki z filmów/książek/innych utworów.

Na bardzo mocny plus zasługuje techniczna część książki - Wiktor Orzeł używa bardzo bogatego słownictwa, umiejętnie dobieranego. Do jakiegoś językoznawcy czy w ogóle krytyka mi tak daleko jak do fizyka jądrowego, ale gołym okiem widać, że autor musi dużo czytać oraz pisać. Zdania są rozbudowane i czyta się je przyjemnie. Wydaje mi się, że dzięki tak dobremu warsztatowi udało mu się stworzyć tak pokręconą i ciężką w odbiorze historię, która jednak potrafi się podobać. Ze świecą szukać tak dobrego poziomu pisania samego w sobie. Autor bawi się słowem, praktycznie nie używa powtórzeń (w przeciwieństwie do mnie), ma bogaty słownik synonimów, a do tego używa wielu niezbyt często spotykanych u przeciętnego Kowalskiego słów. Pod tym względem lektura "I tak dalej" to była naprawdę czysta przyjemność.

Dalsze próby tworzenia opinii mogą nieco przypominać książkę - jednocześnie bowiem mam mnóstwo do powiedzenia na jej temat oraz praktycznie nic. Mógłbym powiedzieć, że słowo "sprzeczność" powinno być jej podtytułem. Odnosi się bowiem do wszystkiego - treści, uczuć, opinii. Czy to źle czy dobrze, to już zależy od danego czytelnika. Przygotujcie się na własne zdanie, które będzie kompletnie oderwane od mojego, a przy okazji będzie takie samo. Po prostu witam Was w świecie groteski, absurdu, narkotyków, odlotów, wariactw i tak dalej, "I tak dalej"...

Łączna ocena: 6/10


Za możliwość przeczytania dziękuję autorowi!

0 komentarze:

Prześlij komentarz