Źródło: Lubimyczytac |
Autor: Terry Pratchett
Tytuł: Ostatni kontynent
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Stron: 377
Data wydania: 3 marca 2016
Mniej więcej jedna trzecia całej kolekcji - dokładnie tutaj jestem z czytaniem Terry'ego Pratchetta. "Ostatni kontynent" jest piętnastym z kolei tomem wydanym w ramach "Kolekcji Świat Dysku". Jednocześnie jest to ostatni tom podcyklu o Rincewindzie. Co ciekawe, w kolekcji nie pojawił się "Ostatni bohater" (chociaż nie jest to jedyna książka ze Świata Dysku, która nie została ujęta w - nomen omen - kolekcji Świata Dysku). Z jednej strony szkoda, że nieudany mag przestanie już grać pierwsze skrzypce, ale z drugiej pochłanianie ciurkiem kolejnych tomów może się przejeść. W każdym razie książka ta jest świetnym zwieńczeniem historii Rincewinda.
IksIksIksIks, Ostatni Kontynent, to miejsce, w którym wylądował Rincewind. Jest to idealna kraina dla tego maga - może w niej rozwijać swoje umiejętności przeżycia i ucieczki. W końcu cały kontynent pragnie go zabić. Ludność jest jednak bardzo miła, nawet jeśli akurat ładuje kogoś do paki. Gdzieś obok pojawiają się przy okazji magowie z Niewidocznego Uniwersytetu, którzy próbują odnaleźć zaginionego profesora. Nie jest to jednak odpowiednia chwila na pojawienie się tak zacnego grona magicznego, gdyż Czteriksy jest dopiero w budowie.
Czym jest tytułowy Ostatni Kontynent? Można powiedzieć, że w pewnym sensie naszą ziemską Australią. A raczej czymś w rodzaju karykatury. Czerwone pustynie, skąpane w słońcu, brak deszczu, wszystkie żyjące stworzenia próbują zabić każdego człowieka... Do tego tubylcy kończący każde zdanie słowem "koleś". No wypisz, wymaluj Australia! Jeśli w sam środek tej nieszczęsnej Australii wsadzimy Rincewinda... Oj, to się prosi o kłopoty. Kiedy się o nie prosi, to zawsze się je dostaje - przynajmniej jeśli się jest nieudanym magiem.
"Ostatni kontynent" powala swoim humorem, jak niemalże każda książka Pratchetta. Można powiedzieć, że jest świetnym zakończeniem podcyklu o Rincewindzie. Wszelkie stereotypy, które znane są we współczesnym świecie na temat Australii zostały wspaniale pokazane. Podejrzewam, że i sami mieszkańcy naszego groźnego kontynentu by się uśmiali czytając ten tom, zwłaszcza że samych tambylców autor przedstawił jako miłych i gościnnych.
Drugim tematem przewodnik "Ostatniego kontynentu" jest ewolucja. W jaki sposób działa każdy wie - oprócz magów z Niewidocznego Uniwersytetu. Ci ciągle się kłócą o to, czy jest, czy jej nie ma, a jeśli jest to jak szybko potrafi działać. Czy jest to coś, co po prostu istnieje czy jest kontrolowane przez jakąś wyższą moc? Praktycznie połowa książki to praktyczne przykłady jak może/mogłaby wyglądać ewolucja w różnych przypadkach. Oczywiście jeśli w samym środku wydarzeń znajdzie się śmietanka grona pedagogicznego Niewidocznego Uniwersytetu, to nie można mówić o nudzie.
Kawał dobrej lektury, która potrafi rozerwać i odprężyć. Mnóstwo stereotypów, dużo krzywego zwierciadła - jednym słowem zabawa! Serdecznie polecam, zwłaszcza jeśli ktoś polubił Rincewinda. Tutaj rozwija on skrzydła ucieczki przed niebezpieczeństwem, gdyż tak naprawdę ucieka przed całym kontynentem!
Łączna ocena: 8/10
Czym jest tytułowy Ostatni Kontynent? Można powiedzieć, że w pewnym sensie naszą ziemską Australią. A raczej czymś w rodzaju karykatury. Czerwone pustynie, skąpane w słońcu, brak deszczu, wszystkie żyjące stworzenia próbują zabić każdego człowieka... Do tego tubylcy kończący każde zdanie słowem "koleś". No wypisz, wymaluj Australia! Jeśli w sam środek tej nieszczęsnej Australii wsadzimy Rincewinda... Oj, to się prosi o kłopoty. Kiedy się o nie prosi, to zawsze się je dostaje - przynajmniej jeśli się jest nieudanym magiem.
"Wszystkie książki są słabo powiązane poprzez L-przestrzeń, a zatem zawartość każdej książki, jaką napisano - albo jaka zostanie napisana - może, w sprzyjających okolicznościach, być wydedukowana na podstawie dostatecznie szczegółowych badań książek już istniejących."
"Ostatni kontynent" powala swoim humorem, jak niemalże każda książka Pratchetta. Można powiedzieć, że jest świetnym zakończeniem podcyklu o Rincewindzie. Wszelkie stereotypy, które znane są we współczesnym świecie na temat Australii zostały wspaniale pokazane. Podejrzewam, że i sami mieszkańcy naszego groźnego kontynentu by się uśmiali czytając ten tom, zwłaszcza że samych tambylców autor przedstawił jako miłych i gościnnych.
Drugim tematem przewodnik "Ostatniego kontynentu" jest ewolucja. W jaki sposób działa każdy wie - oprócz magów z Niewidocznego Uniwersytetu. Ci ciągle się kłócą o to, czy jest, czy jej nie ma, a jeśli jest to jak szybko potrafi działać. Czy jest to coś, co po prostu istnieje czy jest kontrolowane przez jakąś wyższą moc? Praktycznie połowa książki to praktyczne przykłady jak może/mogłaby wyglądać ewolucja w różnych przypadkach. Oczywiście jeśli w samym środku wydarzeń znajdzie się śmietanka grona pedagogicznego Niewidocznego Uniwersytetu, to nie można mówić o nudzie.
Kawał dobrej lektury, która potrafi rozerwać i odprężyć. Mnóstwo stereotypów, dużo krzywego zwierciadła - jednym słowem zabawa! Serdecznie polecam, zwłaszcza jeśli ktoś polubił Rincewinda. Tutaj rozwija on skrzydła ucieczki przed niebezpieczeństwem, gdyż tak naprawdę ucieka przed całym kontynentem!
Łączna ocena: 8/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz