czwartek, 6 października 2016

"Ziemia wojny" - Julia Łatynina

"Ziemia wojny" - Julia Łatynina
Źródło: Lubimyczytac
Autor: Julia Łatynina
Tytuł: Ziemia wojny
Wydawnictwo: Feeria
Tłumaczenie: Ewa Skórska
Stron: 448
Data wydania: 19 listopada 2014


Ogólnie pojęta tematyka wojen działań militarnych w literaturze nie jest mi obca. Miałem okazję przeczytać parę tomów, które traktowały zarówno o misjach specjalnych wojsk amerykańskich, jak również o służbach specjalnych w pryzmacie dowództwa oraz powodów ich założenia. Spodziewałem się, że "Ziemia wojny" okaże się czymś podobnym - zbiorem historii o działaniach wojsk tłumiących bunty oraz historii z drugiej strony barykady, pokazujących regularne wojsko jako okupanta. Jakże się zdziwiłem, oj zdziwiłem się. Wspomniana fikcja bowiem jest dosłownie fikcją - fabularnym przedstawieniem wymyślonych wydarzeń z perspektywy mieszkańców. Fikcja ta jednak jest podejrzanie podobna do prawdy...

W Besztoju - jednym z większych miast Republiki Awarii Północnej - Dargo - mieszkają bracia Kemirowowie. Jeden z nich skupia w swoich rękach większość biznesu całego kraju, drugi natomiast kontroluje nie tylko miasto za pomocą siły. Współpraca z Federacją Rosyjską nie zawsze przebiega zgodnie z planem, a kruche sojusze potrafią być zawiązywane nawet z wrogami. Nigdy nie wiadomo jak to się na Kaukazie wydarzenia potoczą. Wiadomo jednak, że zamach na szpital położniczy pełen kobiet z lokalnej ludności nigdy nie jest dobrym pomysłem. Zwłaszcza, jeśli sprawcy pojawią się na celowniku Dżamałudina Kemirowa.

Kontrowersja, bezpardonowość i groteska. Tymi trzema słowami najlepiej można określić "Ziemię wojny". Autorka stworzyła świetną powieść, będącą jednocześnie fikcją i prawdą. Zawarte w niej sytuacje często nie tylko ocierają się o absurd, ale są nim same w sobie. Coś w nich jednak jest takiego, co podpowiada nam - to rzeczywiście tak mogło być. Zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie filmy, które wyreżyserował Stanisław Bareja, zobaczymy pełen obraz urzędniczego aparatu na Kaukazie. Oczywiście najczęściej wszystkie sporne sprawy załatwia się za pomocą karabinu lub kilku gramów ładunków wybuchowych, o tym też nie należy zapominać!

"- Biedny i bogaty zawsze będą na nierównych warunkach - dodał Dżamałudin. - Nawet w piwnicy u Czeczena."

W fabule panuje chaos. Niektóre wątki zamieniają się ze sobą w czasie, czasem nie wiadomo dokładnie w którym momencie osadzić daną scenę. Przez to wiele historii wydaje się być na początku kompletnie niezrozumiała i wyrwana z kontekstu. Część z nich doczekuje się wyjaśnienia dopiero później, po połączeniu kilku wątków w jedną całość. Przeszłość przeplata się z teraźniejszości i przyszłością, co niestety w przypadku akurat tej książki jest sporym minusem. Łatwo się można pogubić i na chwilę stracić przyjemność z książki.

Same historie jednak napisane są bardzo przyjemnie. Mimo tego, że format samej książki jest dość duży, to czyta się nawet szybko, ale przede wszystkim przyjemnie (pomijając oczywiście kwestię chaosu). Powieść pełna jest absurdu, świetnego humoru oraz - przede wszystkim - kontrowersji, tworząc wybuchową (he-he) mieszankę. Wspaniale została pokazany pewien typ mentalności, który czytelnika może śmieszyć, jednak gdyby ktoś został w takiej społeczności ulokowany, szybko zatęskniłby za "zgniłym, imperialistycznym zachodem, pełnym szumowin, kłamców i wrogów". 

"Wtedy na polecenie Sliwoczkina postawiono pod krzesłem kuchenkę elektryczną, a na niej rondel na mleko. Sliwoczkin podszedł do Szapiego ze słojem, w którym siedział szczur i powiedział:- Radzę ci podpisać ten papier, zanim to bydlę wyjdzie ci przez usta."

Ciężko się nie identyfikować w wielu przypadkach z bohaterami. Nawet jeśli ktoś ma wyrobione zdanie na temat pewnych grup społecznych, czytając "Ziemię wojny" zapomni kim są ci ludzie. Zacznie z nimi przeżywać to, co oni przeżywają i zobaczy niepodważalne powody dla takiego a nie innego ich zachowania na kartach książki. Ujrzy manipulację na szeroką skalę (i w doskonałym wydaniu - majstersztyk nad majstersztyki!), urzędniczą naturę oraz mentalność wiecznie stłamszonych ludzi, którzy nie chcą się poddać temu, co zgotowała im Mateczka. Nic dziwnego, że sama okładka książki określa autorkę jako "dziennikarkę wyklętą przez rosyjskich nacjonalistów". Cóż, trzeba się o tym samemu przekonać.

Zdecydowanie polecam tę książkę nawet ludziom stroniącym od literatury wojennej. To nie są żadne suche fakty serwowane w nieprzystępny sposób. To nie są opowieści żołnierza sił specjalnych o wykonywanych przez niego akcjach. To jest fikcyjna codzienność fikcyjnych ludzi z Kaukazu - nawet jeśli nie ma to nic wspólnego z ich prawdziwym życiem, to i tak jest to kawał dobrej lektury, dostarczający niesamowitych wrażeń. Tylko ostrzegam - tam nie ma miejsca na kompromisy i półśrodki. Jest tylko karabin i broń osobista w kaburze przy pasie.

Łączna ocena: 8/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz