Źródło: Lubimyczytac |
Tytuł: Harry Potter i Przeklęte Dziecko
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
Stron: 368
Data wydania: 22 października 2016
Harry Potter zajmował w moim dzieciństwie - jak zresztą również u wielu innych moich rówieśników i osób z mojego pokolenia - dość ważne miejsce. Nie był może żadnym autorytetem ani również najbardziej istotną postacią literatury czy filmu, ale jednak wiele spraw toczyło się wokół niego. Wszyscy znali książki, wszyscy czekali na filmy, niemalże każdy znał jego historię, a przynajmniej wiedział, że ktoś taki istnieje. Teraz, po kilku latach odgrzewania sobie ekranizacji i rzadkiego czytania fragmentów książek pojawia się kolejna historia. Kontynuacja wydarzeń sprzed wielu lat, gdzie znowu Potter z przyjaciółmi musi stawić czoło siłom zła. Długo się nad tym zastanawiać nie musiałem.
Harry Potter wraz z przyjaciółmi prowadzą spokojne życie typowych rodzin czarodziejów. Harry pracuje w Ministerstwie Magii i zmaga się z problemami, z jakimi zmagają się ojcowie. Próbuje zapanować nad jednym ze swych synów, który właśnie zaczyna swoją naukę w Hogwarcie. Spokój jednak nie może trwać wiecznie, zwłaszcza gdy chodzi o osoby noszące nazwisko Potter. Nad światem czarodziejów znowu zawisa czarna mgła niebezpieczeństwa, tym razem okraszona dodatkową troską o najbliższych. Zwłaszcza, że wszystko zaczyna ponownie krążyć wokół jednej osoby...
Kiedy sięgałem po najnowszą książkę J. K Rowling nie do końca byłem przekonany, czy robię dobrze. Jednym z powodów było to, że tak naprawdę nie można jej nazwać "książką Rowling". Jest to bowiem coś w rodzaju okrojonego scenariusza sztuki, która wystawiona została po raz pierwszy 30 lipca 2016 roku w West Endzie w Londynie. Jest to oczywiście opowieść autorki siedmioksięgu przygód Chłopca, Który Przeżył, jednak przede wszystkim nie jest to klasyczna powieść, do której wszyscy fani są przyzwyczajeni. Forma scenariusza może się podobać lub nie, ale na pewno trzeba do niej podejść nieco inaczej.
W pewnym sensie jest to duże utrudnienie dla oceny tego dzieła. Czytając brakowało mi opisów, zwłaszcza tych dotyczących przeżyć bohaterów. Czasem przy jakiejś kwestii był dopisek, że ktoś jest zaskoczony albo zdenerwowany, ale jednak wszystko było strasznie suche. Daje to oczywiście pole do popisu dla aktorów, jednak dla czytelnika może być trochę odrzucające i spłaszczające strasznie całą otoczkę psychologiczną opowieści. Wszyscy wydają się strasznie bezosobowi, łącznie ze znanymi już doskonale postaciami takimi jak Harry Potter, Ron Weasley czy Hermiona Granger. Zwłaszcza ta ostatnia jest jakaś taka... Kompletnie nijaka. Bez smaku, bez wyrazu, inna, nieswoja. Ciężko to nazwać, ale nie czuć, że to jest ktokolwiek - nie tylko sama Hermiona taka, jaką znamy, czy też Hermiona po jakichś zmianach. To jest po prostu jakiś ktoś, kto ma trochę kwestii do powiedzenia. Tak jak reszta bohaterów.
"Mówiłam ci już, że portrety nie przypominają portretowanych nawet w połowie."
Same kwestie niestety za bardzo przypominają mi czasy pierwszych tomów. Rozpamiętuje je z pewnym rozrzewnieniem - pisane były definitywnie pod dzieci. Miały prosty język, wiele kwestii było takich dziecinnych, bez głębszych przemyśleń i podtekstów. Prostota ponad wszystko. Zdecydowana większość dialogów, które serwuje nam "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" jest jeszcze bardziej dziecinna. Taka pisana dosłownie dla pięciolatka. Można to również zrzucić na karb scenariusza ("no dobrze drodzy aktorzy, tutaj macie główny temat, teraz improwizujcie, żeby miało to ręce i nogi!"), ale no kurde. Tak pustych tekstów dawno nie czytałem.
Wyżej wymienione problemy ratuje sama historia. Spodziewałem się czegoś, co już znamy z poprzednich części. Tymczasem sam problem powracającego zła na całe szczęście został wykonany w dość ciekawy sposób, odcinający się od metody odgrzewanego kotleta. Nie chciałbym zbyt dużo zdradzać, a ciężko jest w tym przypadku jakoś sensownie ująć to, co mam na myśli, więc może pozostanę na tym, że J. K. Rowling wymyśliła coś nowego i do tego ciekawego. Choć znowu wykonanie pozostaje bardzo proste i dziecinne - idealne dosłownie na rodzinny wypad do teatru z dzieciakami w wieku pięciu lat.
Jak widać, mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony ciekawa historia, bardzo fajnie poprowadzona kontynuacja poprzednich części, ale z drugiej takie to wszystko trywialne, dziecinne, bez polotu. Częściowo na pewno jest to "wina" dość ubogiego sposobu przekazu, jakim jest scenariusz (w sumie nawet nie scenariusz, tylko jego okrojona do samych kwestii dialogowych wersja), który pozwala na interpretację aktorów na scenie, ale jednak średnio się nadaje jako forma czytelnicza. Jestem przekonany, że sama sztuka jest o wiele ciekawsza i barwna. Z drugiej strony jednak oceniając to jako książkę - bo w końcu jako taka została ona wydana - to niestety nie wypada to najlepiej. Dialogi płaskie, bez żadnego wyrazu, krótkie, z charakterystycznymi cechami kwestii w literaturze dziecięcej. A nawet bardziej. Ogólnie jestem na tak, ale jednak mam sporo do zarzucenia.
Łączna ocena: 6/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz