Poczułem się wezwany do tablicy, w sensie dosłownym i przenośnym. Jak się wczoraj okazało, zrobił się malutki szum wokół konkursu. Szum na tyle poważny, że sugerowano mi nawet, że spokojnie mógłbym się znaleźć w sądzie. Wobec takich argumentów i tak poważnego podejścia do sprawy (w końcu jakby nie patrzył z byle czym do sądu z całą pewnością się ludzi nie wysyła) czuję się w obowiązku oficjalnie zabrać głos, nie tylko na łamach komentarzy pod wpisem na Facebooku, ale również do Was wszystkich. Wydaje mi się, że jestem winny to zarówno Wam, moim Czytelnikom, jak również dwóm konkretnym osobom oraz znajomym jednej z tych osób.
Powyżej macie "moją wersję wydarzeń". Teraz czas na tę drugą stronę medalu. W krótkich, żołnierskich słowach - zostałem oskarżony o plagiat. Podkreślam, plagiat nadający się do sądu zgodnie z jednym z komentarzy na Facebooku. Chodzi oczywiście o konkurs, jego formułę oraz wykorzystanie jednej z oficjalnych plam z testu Rorschacha jako czegoś w rodzaju logotypu konkursu (znaczy się zdjęcia w tle na moim profilu Facebook). Cóż, nie mogę powiedzieć, że nie są to podejrzenia kompletnie z kosmosu, bez żadnych logicznych przesłanek. Zajrzyjcie proszę pod ten link - znajdziecie tutaj konkurs urodzinowy Inkoholiczki - pasjonatki nie tylko literatury, ale również piór wszelkiego rodzaju. Konkurs ogłoszony 27 maja 2016 roku. Nie trzeba być bystrzachą, żeby zobaczyć, że jest identyczny jak mój. Czy raczej biorąc pod uwagę chronologię wydarzeń mój jest identyczny jak jej. Ogólnie forma obu konkursów jest dosłownie identyczna - i tu i tu należy podać skojarzenia z plamami. U mnie są to po prostu oryginalne plamy z testu Rorschacha, u Inkoholiczki natomiast zdaje się autorskie plamy. U mnie wszystkie dziesięć sztuk, u niej cztery sztuki. W każdym razie jest to dokładnie ten sam pomysł, to nie ulega absolutnie żadnym wątpliwościom.
Trzeba Wam wiedzieć, że Inkoholiczka nie jest jakimś tam pierwszą z brzegu, w ogóle mi nieznaną bloggerką. Gdzieś na przełomie marca i kwietnia 2016 roku "odkryła" mnie ze względu na nazwę bloga, jaką wybrałem. Wymieniliśmy kilka komentarzy, okazało się, że mnie również jej treści zainteresowały, więc 4 kwietnia 2016 roku sam polubiłem jej fanpejdż na Facebooku. Czasem wymieniliśmy komentarze, ale praktycznie tylko na FB - nie zaglądam prawie w ogóle na blogi zbudowane w oparciu o Wordpress, gdyż zwyczajnie nie mam ich w obserwowanych na Bloggerze (z czego zdaje sobie zapewne sprawę na przykład Iza z Kolejnego Rozdziału czy Dominika z Maialis.pl). To był w pewnym sensie błąd. Podobnie jak brak pilnowania Facebooka (biorąc pod uwagę, że średnia długość życia przeciętnego posta na FB to jakieś dwie godziny, a ja zaglądam na FB na dłużej dwa razy dziennie, mając wśród obserwowanych kilkadziesiąt bloggerów i stron literackich, że nie wspomnę oczywiście o personalizowaniu moich aktualności przez Facebooka, to jakoś mi tak ucieka około 95% aktywności wszystkich obserwowanych przeze mnie stron). Jednak tak szczerze, największym błędem było to, że nie sprawdziłem u Inkoholiczki czy przypadkiem nie pojawiła się podobna formuła konkursu jaki mi wpadł do głowy. To akurat po namyśle było oczywiste, że gdzie jak gdzie, ale u niej mogło się coś takiego pojawić, zwłaszcza że nie jest to co prawda pomysł innowacyjny, bo dziesięciominutowy reasearch w Google na spersonalizowanym pod kątem wyszukiwań koncie znalazło dwa przykłady z 2012 roku, ale naprawdę - u Inkoholiczki było więcej niż prawdopodobne, że taki konkurs mógł się trafić.
Szczerze? Nawet się nie zastanawiałem nad tym, czy ktoś z obserwowanych przeze mnie bloggerów miał kiedyś podobny pomysł. Wiedziałem, że nie jestem oryginalny, bo nie jest to pomysł oryginalny, lecz wykorzystywany wielokrotnie przez wiele osób, firm, instytucji, choćby na miejskich jarmarkach czy innych tego typu imprezach. Nie myślałem nad tym, że nawet jeśli się okaże, że ktoś znajomy miał coś podobnego, to pojawią się takie problemy. Ale cóż, oficjalnie zostałem oskarżony o plagiat, więc oficjalnie pragnę poinformować:
Nie widziałem konkursu u Inkoholiczki, niestety mi on umknął, pomysł sam mi wpadł do głowy po konsultacjach z Thomasem Arnoldem, podczas których poprosiłem go o rzucenie kilku słów kluczowych dotyczących jego książki, żeby lepiej mi się myślało. Wśród nich pojawił się "test plam Rorschacha".
Zbieg okoliczności wydaje się być tu dobrym określeniem. Cóż, wiem, że słowa to tylko słowa i nie mam jak udowodnić tego, że nie zerżnąłem bezczelnie całego pomysłu od Inkoholiczki. Niewątpliwie tak czy siak wyszło niezbyt przyjemnie. Rozumiem, że sama Inkoholiczka mogła się poczuć dotknięta, za co serdecznie ją przepraszam. Jest to jedna z dwóch osób, której należą się przeprosiny za całą tą sytuację. Drugą jest Thomas Arnold, którego również za wszelkie ewentualne nieprzyjemności gorąco przepraszam. Chciałem dobrze, ale niestety nie zawsze wychodzi idealnie.
Konkurs jest oczywiście aktualny - zbyt wiele czasu już w niego włożyłem, pojawiły się już oczywiście zgłoszenia, więc ciężko byłoby go teraz zamknąć. Zresztą wiem doskonale, że jest moim pomysłem (tak samo jak i pomysłem Inkoholiczki i wielu innych osób, które akurat wpadły na taki sam pomysł), więc ciężko by mi było z niego zrezygnować.
Część z Was (zwłaszcza te osoby, które widzą jak sam jestem negatywnie nastawiony do plagiatów) uwierzy, że naprawdę nie miałem nic złego na myśli i absolutnie nie ściągnąłem niczego z nikogo, część na pewno będzie miała wątpliwości lub w ogóle będzie pewna, że dopuściłem się czynu dosłownie godnego wylądowania w sądzie. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja nie wygląda na czystą i tak dalej. Po prostu czuję się zobowiązany przedstawić tę sprawę Wam wszystkim. Sami oceńcie proszę jak według Was to wygląda. Obejrzyjcie konkurs u Inkoholiczki, przeczytajcie komentarze pod publikacją mojego na Facebooku. Wyróbcie po prostu swoje zdanie, a w razie wątpliwości śmiało zadajcie mi pytania, a postaram się odpowiedzieć najlepiej jak umiem.
Jeszcze raz przepraszam za zaistniałą sytuację, oby się więcej razy nie powtórzyła. Co prawda nie dam rady upilnować wszystkich fanpejdży i blogów, które obserwuję, ale postaram się zwrócić większą uwagę na sprawy oczywiste.
Tymczasem życzę Wam wszystkim miłego i zaczytanego wieczoru!
0 komentarze:
Prześlij komentarz