sobota, 19 marca 2016

"Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód - Zachód" - Robert M. Wegner

Źródło: Lubimyczytac
Autor: Robert M. Wegner
Tytuł: Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód - Zachód
Wydawnictwo: Powergraph
Stron: 688
Data wydania: 7 marca 2012


Za drugi tom "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" wziąłem się niezwłocznie po przeczytaniu pierwszej części. "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe" okazały się zbyt ciekawe i wciągające, aby można było ot tak po prostu je odłożyć i nie zajrzeć do kolejnej książki, skoro jest pod ręką. Spodziewałem się co najmniej tego samego, co otrzymałem w debiucie książkowym autora. Nie mogę powiedzieć, że się rozczarowałem. Dodać za to mogę, a nawet muszę, że jest chyba nawet jeszcze lepiej!

Niekończące się wschodnie stepy przed sobą, rumak pod sobą i kha-dar nad sobą. Tymi słowami można określić codzienne życie wolnych czaardanów na wschodzie Imperium. Wszystkie działania rzecz jasna w granicach prawa, a do tego wraz z pomocą wojskom - jeśli pojawia się taka konieczność. Koń przy koniu, głowa przy głowie, łuk przy łuku. Dokładnie w ten sposób walczy zarówno wrogie plemię zza rzeki, jak i czaardany - kto jednak wygra tę równą walkę? Nie wiadomo również jak zakończy się na zachodzie Imperium ładowanie się w tarapaty młodego złodzieja.Czy przypadkiem nie wejdzie do rozgrywki, która przekracza jego możliwości? A może to za jej sprawą osiągnie coś, czego w normalnych warunkach by nie mógł zdobyć?

W drugim tomie "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" mamy ponownie do czynienia z serią opowiadań, które oddzielone są nieznaczną przerwą czasową. Dochodzą jednak pewne nowości - lekkie zawirowania na osi czasu, przeplatanie ze sobą zdarzeń oraz coś, co na tę chwilę mogę nazwać snami - aby w żaden sposób nie zdradzić czegokolwiek z fabuły. Widać też już, że powoli autor splata ze sobą strony. Pojawiają się wątki mające wspólny mianownik, ewidentne wskazówki w którą stronę dalej się akcja potoczy oraz obietnice czegoś naprawdę ogromnego. Takiego na całe Imperium i nawet poza jego granice. Po prostu czegoś smacznego dla czytelnika.

"Owszem, on nie z takich, co to gdy tylko fortuna w oczy zaświeci, kupują sobie tytuł szlachecki i zapominają, że ojciec krowy pasał, a dziadek sam trawę żarł."

Tym razem mamy nieco więcej humoru, zwłaszcza w drugiej części książki, która opisuje Zachód. Zapewne nie wszystkim ten humor podpadnie - jest typowo rynsztokowy, ale dzięki temu idealnie pasujący do opisywanych wydarzeń, lokacji oraz osób. Osobiście uwielbiam żarty wszelkiego rodzaju łotrzyków, złodziei, portowych zbirów czy zwykłych zabijaków. Jest prosty, czasem wręcz prostacki, ale ma w sobie ten klimat! Do tego wcale nie tak łatwo jest stworzyć dobry żart rynsztokowy, więc tym bardziej chylę czoła autorowi - wiele razy widziałem nieudolne próby bycia śmiesznym w takim typie humoru, który był po prostu żałosny. W tym przypadku naprawdę jest tak dobry, że aż musiałem poświęcić na niego osobny akapit!

Wciąż niestety można śmiało odłożyć w większości przypadków książkę pomiędzy rozdziałami. Jest to nieco trudniejsze pod koniec kolejnych części, jednak zwłaszcza na początku nie ma z tym większych problemów. Co prawda same rozdziały, czyli opowiadania, pieruńsko przyciskają czytelnika do kartek, jednak wciąż brakuje tego czegoś. Być może chodzi o konstrukcję - opowiadania z założenia mają się jakoś sensownie kończyć. Można by je jednak jakoś tak kończyć, żeby już pokazać jakieś światełko w tunelu i zachęcić do dalszego czytania. W końcu zakończenie pierwszej części - Wschodu - zostało tak zrobione, że przez chwilę miałem ochotę ominąć Zachód i sięgnąć po kolejny tom!

"Wrócił tu, żeby znaleźć rozwiązanie własnych problemów, tymczasem miasto i owszem, rozłożyło ramiona i przycisnęło go do piersi, i to jak mało kogo. Z tym że objęcia Ponkee-Laa czasem wychodziły ludziom bokiem. Najczęściej razem z kilkoma calami zakrwawionej stali."

Robert M. Wegner dalej rozwija przedstawienie świata oraz całej historii. Chyba każda granica Imperium ma gdzieś w jego głowie lub jakichś notatkach pełną rozpiskę, co, gdzie i kiedy się działo. Zarówno historia podbojów, jak i wojen religijnych jest dopracowana i na każdym kroku możemy spotkać cienie, które rzucają na "współczesny" Meekhan oraz okolice. A każdy z tych cieni jest zupełnie inny - każda prowincja, każda część Imperium, każde plemię czy lud poza granicami wielkiego państwa ma zupełnie inne nastawienie i podejście do różnych wydarzeń. Różnią się również kultury i na to autor również zwraca uwagę. Nawet tak błahe sprawy jak wściekłość przedstawiciela jakiegoś ludu o czyn interpretowany w jego mniemaniu jako potwarz jest przedstawiony jasno i klarownie. A ponadto wyjaśniony w sposób nieinwazyjny, ale jasny i skuteczny.

Myślałem, że w pierwszym tomie zrozumiałem mniej więcej w jaki sposób stworzona została w tym uniwersum magia, czy jak kto woli Moc. Myliłem się. Nie wiedziałem tak naprawdę nic. Jedyne z czym miałem rację to przeogromne możliwości oraz podział sposobów wykorzystywania jej do własnych celów. Jednak teraz, po kolejnych porcjach informacji, już nie jestem taki pewny swojej wiedzy. Idę o zakład, że Robert M. Wegner jeszcze nie raz mnie w tej materii zaskoczy, a widzę, że jeszcze jest niewykorzystany potencjał podziału oraz sposobów wykorzystywania magii. Zastanawiam się jedynie czy autor tworząc tak skomplikowany i rozbudowany system, nie będzie musiał do końca swojego życia pisać książek, aby chociaż w połowie wyjaśnić jak to wszystko działa i jak się dzieli oraz jakie możliwości daje jakim stworzeniom.

"Nie mówiłam wam, że oni tu zawsze i wszystko robią dla chwały Cesarza? Nawet srają, z wypiętymi tyłkami i wybałuszonymi oczami, a za każdym razem, gdy gówno wpadnie do dołu, podrywają się i wykrzykują "Chwała Cesarzowi!"."

Każda strona świata jest bardzo charakterystyczna i posiada nie tylko swoje własne prawa, zwyczaje czy sposób ubioru, ale również widać również analogie do współczesnych bądź historycznych krain, ludów czy wierzeń. Zapewne części z krain nie polubicie, a któraś strona Was urzeknie. W różny sposób również możecie interpretować przedstawienie poszczególnych krain leżących na krańcach ogromnego Imperium. Można je próbować dopasować według położenia geograficznego, historycznego oraz etnologicznego. Ja mam swoje typy i swoje wyobrażenie, ale nie będę go zdradzał. Ciekaw jednak jestem jak bardzo daleki jestem od wyobrażenia samego autora.

Pozostaje mi jedynie w tym miejscu polecić (już z pełną odpowiedzialnością) całą serię. Po tych dwóch książkach wiem, że autor na bank nie skopie żadnej książki, która będzie wchodziła w jej skład. Zwłaszcza, że dopiero w drugim tomie (i to wcale nie takim chudym) pojawia się obietnica połączenia wątków. To może być długa i bardzo interesująca seria. Na razie więc zrobię małą przerwę, bo coś czuję, że następny tom będzie już ruszał z kopyta a dzięki małej przerwie choć na trochę odwlekę konieczność długiego oczekiwania na następne tomy.

Łączna ocena: 9/10


Książka bierze udział w wyzwaniach:

4 komentarze:

  1. No właśnie mi w Wegnerze troszkę przeszkadzało to, że autor buduje świat poprzez opowiadania, w których dokłada kolejne cegiełki. Nie ma za to jednej, spójnej i konkretnej fabuły, tylko mnóstwo opowiadań :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie nie przepadam za opowiadaniami, ale tutaj jest całkiem spoko to rozwiązane, bo wszystko ma mimo wszystko logiczny ciąg. Fabuła tak czy siak wychodzi, a tak naprawdę jedynym minusem dla mnie jest właśnie to, że jakoś tak człowiek między rozdziałami-opowiadaniami nie jest aż tak mocno przywiązany do książki. :P

      Usuń
    2. Dlatego mi to nieco przeszkadzało u Wegnera. U Eriksona przez 10 tomów jest dość jasno zarysowana fabuła i z każdym tomem zbliżamy się do nieuchronnego finału :)

      Usuń
  2. No i masz babo kwasek! Kolejna seria, którą warto byłoby poznać, a czasu na czytanie ostatnio jak na lekarstwo :(

    OdpowiedzUsuń