Źródło: Lubimyczytac |
Autor: Robert M. Wegner
Tytuł: Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe
Wydawnictwo: Powergraph
Stron: 571
Data wydania: 7 marca 2012
Kilkukrotnie w ciągu ostatnich paru lat słyszałem o serii "Opowieści z meekhańskiego pogranicza", jednak tak naprawdę zainteresowałem się nią po tym, jak dowiedziałem się, iż posiada ją mój znajomy. Autor Polak, świat fantasy, doskonałe opinie - czego chcieć więcej. Co prawda nie posiadam tomów na własność, zostały pożyczone, jednak leżą wszystkie cztery grzecznie na półce i zbyt długo się nie będą kurzyć. Wiem to już po lekturze pierwszej części, która jest jednocześnie debiutem książkowym. Ogólny debiut autora miał miejsce w 2002 roku, w miesięczniku "Science Fiction". Dziw bierze, że do tej pory sam z siebie nie pragnąłem wręcz przeczytać jego książek, zwłaszcza że jest trzykrotnym zdobywcą Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Cóż, kiedyś trzeba nadrabiać zaległości - ja właśnie to robię!
Północ oraz Południe Imperium Meekhańskiego to dwa skrajne kierunki, oddalone od siebie o wiele mil drogi. Poza granicami ciągną się mniej lub bardziej znane terytoria ościennych ludów, plemion oraz kultów. Na Północy granic chroni Górska Straż, dla której członków - górali z krwi i kości - honor to najważniejsza sprawa. Na Południu wojownicze plemię Issarów również wie doskonale czym jest honor. Wie to jeden z wojowników, który może i stracił duszę, jednak dalej jest człowiekiem pełnym zarówno wad, jak i zalet.
"Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe" są zbiorem opowiadań, podzielonych na dwie części - część północną oraz południową. Pierwsza z nich zawiera w sobie historię Szóstej Kompanii Górskiej Straży - żołnierzy Imperium, górali z krwi i kości, którzy są nieziemsko twardzi i pieruńsko bitni. Południe z kolei to historia Issarczyka - przedstawiciela wojowniczego ludu żyjącego na niegościnnej pustyni od ponad trzech tysięcy lat. Obie te części pomimo tego, że składają się z opowiadań, nie są pozbawione fabularnej ciągłości. Zazwyczaj kiedy słyszymy słowo "zbiór opowiadań", myślimy że są one ze sobą bardzo luźno powiązane. W tym przypadku bardziej przypominają po prostu tworzenie dziur w fabule, takie przechodzenie z jednej sytuacji do kolejnej, przesuniętej do przodu w czasie. Bardzo ciekawy sposób z czytelniczego punktu widzenia, pod warunkiem, że autor umiejętnie operuje czasem oraz wydarzeniami. Na całe szczęście Robertowi M. Wegnerowi nie można w tej kwestii niczego zarzucić.
Niezwykłe jest to, że autor wcale nie kwapi się z dokładnym "rozrysowaniem" świata przedstawionego, a wcale nie przeszkadza to w czytaniu i rozumieniu wydarzeń. Wielokrotnie podkreślałem, jak bardzo ważne dla mnie jest wyjaśnienie wymyślonych przez pisarza sposobów działania danego świata, władzy, magii, polityki, rytuałów czy objaśnienie nazw własnych. Nie można powiedzieć, że w "Opowieściach z meekhańskiego pogranicza" nie ma żadnych wyjaśnień, o nie! Są jednak średnio obszerne, a mimo to wcale nie ma problemu z rozumieniem. Część rozwiązań jest zaczerpniętych z gotowych już wzorców, część po prostu "wychodzi w praniu" i jest bardzo intuicyjna. Po prostu czytelnik domyśla się o co w tym chodzi i nie denerwuje się, że nie jest w stanie jakiegoś słowa lub zachowania przełożyć na zrozumiały dla niego język. Jest to niewątpliwie ogromny plus, gdyż świat stworzony przez autora jest naprawdę ogromny.
Właśnie, uniwersum. W pierwszym tomie wszystko toczy się tak naprawdę w dwóch miejscach - na pograniczu północnych oraz południowych granic Imperium Meekhańskiego - wielkiej krainy rządzonej przez Cesarza, która cywilizacyjnie rozwinęła się wiele razy ponad to, co mogą zaprezentować sąsiadujące z nią plemiona, państwa czy po prostu kulty zajmujące skrawek ziemi. Widać od samego początku, że Robert M. Wegner ma opracowaną nie tylko historię powstania Imperium, ale również całego świata włącznie z Panteonem Bogów oraz innymi wymiarami, jeśli mogę tak to określić. Miałem do czynienia z wieloma różnymi uniwersami, które zostały dopracowane w różnym stopniu oraz rozpostarte były na przeróżne powierzchnie. Miewały też historię, która sięgała dość głęboko w czasie, a przecież Tolkien pokusił się nawet o całą mitologię wraz z powstaniem świata. Robert M. Wegner może nie poszedł aż tak daleko - w końcu gdyby udało mu się zrobić to, co Tolkien tworzył przez całe życie, to można by go było już w tym momencie okrzyknąć geniuszem - ale ogrom tego, co się wyłania zza rąbka uchylonego przez autora jest porażający. Naprawdę nie mogę się doczekać kiedy poznam kolejne szczegóły dotyczące zarówno poszczególnych krain, jak i historii uniwersum. A najbardziej się nie mogę doczekać rozwinięcia kwestii magii, która tutaj występuje pod kilkoma różnymi rodzajami. Nie tylko dzieli się na magię aspektowaną, szamańską etc., ale również każdy z tych rodzajów ma swoje gatunki, ścieżki etc. Po prostu wow!
Język jest wspaniały - przystępny, prosty, ale mający w sobie to coś. Przeplatany niezbyt często humorystycznymi wstawkami, które ożywiają całość między innymi dlatego, że książka nie jest nimi naszpikowana. W moich oczach "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe" mogą mieć jedynie jedną wadę, którą i tak odcina się jak skrajne dane w rozkładzie Gaussa: książka nie ma zing. Tego czegoś, co każe zostać przy niej i chłonąć każdą stronę po kolei. Owszem, chce się wiedzieć, co się dalej wydarzy, pragnie się ją czytać, nie odkłada się ją na bok, ale nie ma tej siły magnetycznej ściągającej czytelnika i nie puszczającej go. Wraz z końcem każdego rozdziału można spokojnie zamknąć tom i zająć się swoimi sprawami - największe przyciąganie panuje w środku opowiadań. Być może brak cliffhangerów na końcach rozdziałów ma na to wpływ, ale tak po prawdzie to większego znaczenia nie ma - może to i lepiej, bo nie dałoby się w ogóle od książki odlepić!
Zdecydowanie "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe" jest jednym z najlepszych debiutów książkowych, jakie kiedykolwiek miałem okazję czytać. Jeśli lubicie dobry kawał fantasy ze światem, który niekoniecznie wygląda jak wszystkie inne, to serdecznie polecam tę pozycję. Sam się nie mogę doczekać pochłonięcia kolejnych tomów - dobrze, że mam kolejne trzy przy sobie. Może i da się odlepić od książki, ale nie da się nie sięgnąć po następną. Świetna książka, wspaniały świat, niesamowity autor.
Łączna ocena: 9/10
"Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe" są zbiorem opowiadań, podzielonych na dwie części - część północną oraz południową. Pierwsza z nich zawiera w sobie historię Szóstej Kompanii Górskiej Straży - żołnierzy Imperium, górali z krwi i kości, którzy są nieziemsko twardzi i pieruńsko bitni. Południe z kolei to historia Issarczyka - przedstawiciela wojowniczego ludu żyjącego na niegościnnej pustyni od ponad trzech tysięcy lat. Obie te części pomimo tego, że składają się z opowiadań, nie są pozbawione fabularnej ciągłości. Zazwyczaj kiedy słyszymy słowo "zbiór opowiadań", myślimy że są one ze sobą bardzo luźno powiązane. W tym przypadku bardziej przypominają po prostu tworzenie dziur w fabule, takie przechodzenie z jednej sytuacji do kolejnej, przesuniętej do przodu w czasie. Bardzo ciekawy sposób z czytelniczego punktu widzenia, pod warunkiem, że autor umiejętnie operuje czasem oraz wydarzeniami. Na całe szczęście Robertowi M. Wegnerowi nie można w tej kwestii niczego zarzucić.
"- Jeśli zaraz nie zaczniesz opowiadać, będę musiał zgłosić kogoś do awansu, zaraz po meldunku o tragicznym wypadku, który pozbawił mnie dzisiętnika.- Tak - mruknął ktoś z tyłu. - Na przykład mógłby się nadziać na nisko przelatujący bełt."
Niezwykłe jest to, że autor wcale nie kwapi się z dokładnym "rozrysowaniem" świata przedstawionego, a wcale nie przeszkadza to w czytaniu i rozumieniu wydarzeń. Wielokrotnie podkreślałem, jak bardzo ważne dla mnie jest wyjaśnienie wymyślonych przez pisarza sposobów działania danego świata, władzy, magii, polityki, rytuałów czy objaśnienie nazw własnych. Nie można powiedzieć, że w "Opowieściach z meekhańskiego pogranicza" nie ma żadnych wyjaśnień, o nie! Są jednak średnio obszerne, a mimo to wcale nie ma problemu z rozumieniem. Część rozwiązań jest zaczerpniętych z gotowych już wzorców, część po prostu "wychodzi w praniu" i jest bardzo intuicyjna. Po prostu czytelnik domyśla się o co w tym chodzi i nie denerwuje się, że nie jest w stanie jakiegoś słowa lub zachowania przełożyć na zrozumiały dla niego język. Jest to niewątpliwie ogromny plus, gdyż świat stworzony przez autora jest naprawdę ogromny.
Właśnie, uniwersum. W pierwszym tomie wszystko toczy się tak naprawdę w dwóch miejscach - na pograniczu północnych oraz południowych granic Imperium Meekhańskiego - wielkiej krainy rządzonej przez Cesarza, która cywilizacyjnie rozwinęła się wiele razy ponad to, co mogą zaprezentować sąsiadujące z nią plemiona, państwa czy po prostu kulty zajmujące skrawek ziemi. Widać od samego początku, że Robert M. Wegner ma opracowaną nie tylko historię powstania Imperium, ale również całego świata włącznie z Panteonem Bogów oraz innymi wymiarami, jeśli mogę tak to określić. Miałem do czynienia z wieloma różnymi uniwersami, które zostały dopracowane w różnym stopniu oraz rozpostarte były na przeróżne powierzchnie. Miewały też historię, która sięgała dość głęboko w czasie, a przecież Tolkien pokusił się nawet o całą mitologię wraz z powstaniem świata. Robert M. Wegner może nie poszedł aż tak daleko - w końcu gdyby udało mu się zrobić to, co Tolkien tworzył przez całe życie, to można by go było już w tym momencie okrzyknąć geniuszem - ale ogrom tego, co się wyłania zza rąbka uchylonego przez autora jest porażający. Naprawdę nie mogę się doczekać kiedy poznam kolejne szczegóły dotyczące zarówno poszczególnych krain, jak i historii uniwersum. A najbardziej się nie mogę doczekać rozwinięcia kwestii magii, która tutaj występuje pod kilkoma różnymi rodzajami. Nie tylko dzieli się na magię aspektowaną, szamańską etc., ale również każdy z tych rodzajów ma swoje gatunki, ścieżki etc. Po prostu wow!
"Mężczyźni krzywią się, jakby bolały ich zęby, tylko gdy rozmawiają o chorobach lub o kobietach."
Język jest wspaniały - przystępny, prosty, ale mający w sobie to coś. Przeplatany niezbyt często humorystycznymi wstawkami, które ożywiają całość między innymi dlatego, że książka nie jest nimi naszpikowana. W moich oczach "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe" mogą mieć jedynie jedną wadę, którą i tak odcina się jak skrajne dane w rozkładzie Gaussa: książka nie ma zing. Tego czegoś, co każe zostać przy niej i chłonąć każdą stronę po kolei. Owszem, chce się wiedzieć, co się dalej wydarzy, pragnie się ją czytać, nie odkłada się ją na bok, ale nie ma tej siły magnetycznej ściągającej czytelnika i nie puszczającej go. Wraz z końcem każdego rozdziału można spokojnie zamknąć tom i zająć się swoimi sprawami - największe przyciąganie panuje w środku opowiadań. Być może brak cliffhangerów na końcach rozdziałów ma na to wpływ, ale tak po prawdzie to większego znaczenia nie ma - może to i lepiej, bo nie dałoby się w ogóle od książki odlepić!
Zdecydowanie "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe" jest jednym z najlepszych debiutów książkowych, jakie kiedykolwiek miałem okazję czytać. Jeśli lubicie dobry kawał fantasy ze światem, który niekoniecznie wygląda jak wszystkie inne, to serdecznie polecam tę pozycję. Sam się nie mogę doczekać pochłonięcia kolejnych tomów - dobrze, że mam kolejne trzy przy sobie. Może i da się odlepić od książki, ale nie da się nie sięgnąć po następną. Świetna książka, wspaniały świat, niesamowity autor.
Łączna ocena: 9/10
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Wszystkie 4 tomy są niesamowite a im dalej tym coraz lepiej :) Zdecydowanie mocne i wciągające książki :D
OdpowiedzUsuńW dość podobnym stylu są książki Eriksona z Malazańskiej Księgi Poległych - warto i je poznać, skoro Wegnera polubiłeś :D
Też mam w planach, chociaż również zapewne będą jak już pożyczone. :P
UsuńJakbyś mieszkał bliżej to bym Ci pożyczył, ale wysyłać Ci nie wyślę :P Nawet nie ze względów finansowych, co paczka musiałaby być gigantyczna :D
UsuńSwego czasu pamiętam jak na Boże Narodzenie po wpłynięciu stypendium zafundowałem sobie 7 tomów za 210zł chyba, to paczka była ogromna!
Na razie niestety nie mogę sobie pozwolić na takie zakupy - i tak niedawno wydałem 160 zł na książkę. :P Tak, książkę, nie książki... :D I tak była promocja, bo normalnie w Polsce koło 200-220 zł kosztuje. Domyślam się jednak wielkości paczki - zapewne coś w rodzaju Mrocznej Wieży, a tam i tak się trafiają cieńsze tomy. :P
UsuńTo zdradź co za książkę kupiłeś za taką kwotę :D
UsuńEj no, znowu mi to robisz! :( Dodajesz takie książki, które wydają się być wręcz stworzone dla mnie! I przez to moja lektur do przeczytania niebezpiecznie się wydłuża ;)
OdpowiedzUsuńWybacz. :( Ewentualnie możesz podziękować za dodanie kolejnych tytułów do listy, jak wolisz. :D
UsuńDziękować też trzeba :D A więc dziękuję! :D Tylko kiedy ja to przeczytam wszystko? :(
UsuńA no to jest już zupełnie inna kwestia. :P Z tym problemem chyba się boryka każdy mól książkowy. :D
UsuńCykl jest rewelacyjny. Fajnie, że się za niego zabrałeś. Wegner pisze jak nie polak. Tak epicko, tak wciągająco, takim językiem. Kapitalny jest. Gadałem z nim w Katowicach, luźny facet, mówił że planuje na 8 tomów ten świat, tak więc jeszcze trochę tego będzie. Drugi tom opowiadań też świetny. :)
OdpowiedzUsuńI tak jak pisze Łuki, jeśli Wegner Ci się spodobał to Erikson Cię rozwali na łopatki. Tylko, że tam nie ma 4 tomów po 400-500 stron, a 10x800-900 i książki wielkości Biblii. :)
To się naczekam... :D
UsuńDla mnie to jeszcze lepiej - więcej zabawy! Lubię grubaśne tomy i długie serie, można się lepiej "zżyć" z bohaterami i cały czas poznawać dany świat. :)
Jak lubisz grubaśne tomy to łykaj tą Malzańską. Masz linka do mojej rekcji podsumowującej cykl, gdzie masz nakreślone wszystko, czego się spodziewać. Nie musisz obawiać się spoilerów:
OdpowiedzUsuńhttp://swiat-bibliofila.blogspot.com/2016/01/okaleczony-bog-steven-erikson-recenzja.html#more
A ten cykl Wegnera to jest bardzo podobny do tego Eriksona. I nawet go o to pytałem, ale zarzekał się, że wzorował się na starożytnych cywilizacjach (Majach, Inkach, Rzymianach itp.) a nie na autorach. :)
Czytałem już - ja sporo postów czytam, tylko rzadko daję o tym znać w postaci G+ czy komentarza. :P
UsuńJakby nie patrzył z literaturą jest jak z muzyką - często trafi się całkowitym przypadkiem na utwór o identycznej progresji akordów jak inny nam znany.
Przyznaję, że cieszy mnie ta przystępność języka oraz humorystyczne wstawki. Jak będę miała taką okazję, z chęcią przeczytam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń"Opowieści" Wegnera podbiły mnie w tamtym roku. Jestem po lekturze "Północ-południe" oraz "wschodu i zachodu". Na półce czeka jeszcze "Niebo ze stali" o czwarty tom planuje kupić. Na początku było mi trochę trudno się wczytać w północ ale jak potem "zaskoczyło" to wołami mnie nie mogli oderwać :D
OdpowiedzUsuń