Źródło: Lubimyczytac |
Autor: Terry Pratchett
Tytuł: Równoumagicznienie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Stron: 252
Data wydania: październik 2015
Miałem już okazję czytać "Równoumagicznienie", chociaż było to dobrych parę lat temu. Niewiele niestety pamiętałem, znałem jedynie ogólny zarys fabuły. Miło sobie tak przypomnieć tę książkę i wraz z pojawianiem się kolejnych tomów kolekcji chyba przeczytam tak czy siak wszystko raz jeszcze. Tom ten jest pierwszym z podcyklu o Czarownicach z Lancre i jednocześnie trzecim z całego cyklu "Świata Dysku".
Niewidoczny Uniwersytet nigdy nie był uczelnią koedukacyjną. Biorąc pod uwagę, że nawet ciężko go nazwać uczelnią, to nikogo nie powinno to dziwić. Z magią zawsze nieodłącznie w parze szła tradycja. Taka przez małe "t", ale niezwykle ważna. Jedną z tradycyjnych spraw jest dopuszczanie do Niewidocznego Uniwersytetu tylko mężczyzn - kto bowiem słyszał o kobiecie-magu? Co się jednak stanie, gdy ósmy syn ósmego syna okaże się być córką? Być może będzie to oznaczać dla Świata Dysku niezwykły precedens - pierwszą kobietę, która zostanie magiem. Szkoda tylko, że ten rodzynek urodził się ponad pięćset mil od bram Niewidocznego Uniwersytetu.
Motywem przewodnim w "Równoumagicznieniu" jest feminizm i walka o równoumagicz... ekhm... równouprawnienie płci. W Świecie Dysku żadna kobieta nigdy nie została magiem, a żaden mężczyzna czarownicą. Są to fakty na ogół znane i nie wymagające wyjaśnień. Gdy trafi się jednak dziewczynka, której umierający mag przekazał swoją laskę, wszystko może potoczyć się nieco inaczej. Pojawi się walka z tradycją, dążenie do celu, mnóstwo przeciwności oraz niespodzianek. Biorąc pod uwagę, że wszystko to opisał Terry Pratchett, to dołożyć do tego wszystkiego należy oczywiście mnóstwo humoru, satyry, złośliwości oraz wyolbrzymień. Rzecz jasna w bardzo zjadliwej formie oraz ilości.
Sama kwestia feminizmu nie została mocno rozdmuchana. Autor jedynie narzucił na całą powieść płaszczyk delikatnej satyry. W przypadku niektórych jego wyśmiewań osoby zainteresowane mogłyby się poczuć urażone, ale w "Równoumagicznieniu" nie ma absolutnie nic krzywdzącego. Nawiązania są oczywiste, jednak bardzo lekkie, nie bezczelne. Można się uśmiać zarówno z samych "współczesnych problemów feminizmu", jak również kobiety, która uchodzi za literacką personifikację walczącej feministki. Wszystko okraszone dobrym humorem, absurdalnymi sytuacjami oraz dużymi porcjami geografii Świata Dysku. W tym tomie czytelnik może poznać nieco lepiej samą ideę żółwia, słoni i tak dalej.
Drugim, nieco bardziej schowanym motywem jest sama magia. To, w jaki sposób oddziałuje na ludzi oraz świat, jak jest ona postrzegana i w jaki sposób można się z niej wyśmiewać. Autor zaproponował nawet kilka rozwiązań, które wbrew pozorom nie są czystą satyrą, ale również całkiem klawymi pomysłami. Wydaje mi się, że lektura "Równoumagicznienia" może ludzi zachęcić do takich historii jak "Pan Lodowego Ogrodu" Grzędowicza (tak, wiem, kompletnie inne poziomy i rodzaje powieści), które traktują o magii jak o manipulowaniu rzeczywistością w granicach znanych nam praw fizyki.
Na pewno jest to obowiązkowa lektura dla fanów Prattchetta. Bardzo gorąco polecam ją również innym, chociaż osobiście jednak najbardziej lubię powieści dziejące się w Ankh-Morpork. Tym spoza czegoś brakuje. Są zupełnie inne, czyta się je też szybko i przyjemnie, ale czegoś jednak brakuje. Może Patrycjusza... W każdym razie po ponownym przeczytaniu ocena mi się nasuwa o jeden punkt wyższa niż za pierwszym razem. Nie jest to może duża różnica, ale jednak jakaś jest.
Łączna ocena: 8/10
Sama kwestia feminizmu nie została mocno rozdmuchana. Autor jedynie narzucił na całą powieść płaszczyk delikatnej satyry. W przypadku niektórych jego wyśmiewań osoby zainteresowane mogłyby się poczuć urażone, ale w "Równoumagicznieniu" nie ma absolutnie nic krzywdzącego. Nawiązania są oczywiste, jednak bardzo lekkie, nie bezczelne. Można się uśmiać zarówno z samych "współczesnych problemów feminizmu", jak również kobiety, która uchodzi za literacką personifikację walczącej feministki. Wszystko okraszone dobrym humorem, absurdalnymi sytuacjami oraz dużymi porcjami geografii Świata Dysku. W tym tomie czytelnik może poznać nieco lepiej samą ideę żółwia, słoni i tak dalej.
"Szanse jedne na milion - rzekła - spełniają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć."
Drugim, nieco bardziej schowanym motywem jest sama magia. To, w jaki sposób oddziałuje na ludzi oraz świat, jak jest ona postrzegana i w jaki sposób można się z niej wyśmiewać. Autor zaproponował nawet kilka rozwiązań, które wbrew pozorom nie są czystą satyrą, ale również całkiem klawymi pomysłami. Wydaje mi się, że lektura "Równoumagicznienia" może ludzi zachęcić do takich historii jak "Pan Lodowego Ogrodu" Grzędowicza (tak, wiem, kompletnie inne poziomy i rodzaje powieści), które traktują o magii jak o manipulowaniu rzeczywistością w granicach znanych nam praw fizyki.
Na pewno jest to obowiązkowa lektura dla fanów Prattchetta. Bardzo gorąco polecam ją również innym, chociaż osobiście jednak najbardziej lubię powieści dziejące się w Ankh-Morpork. Tym spoza czegoś brakuje. Są zupełnie inne, czyta się je też szybko i przyjemnie, ale czegoś jednak brakuje. Może Patrycjusza... W każdym razie po ponownym przeczytaniu ocena mi się nasuwa o jeden punkt wyższa niż za pierwszym razem. Nie jest to może duża różnica, ale jednak jakaś jest.
Łączna ocena: 8/10
Ja na razie zatrzymałem się po "Kolorze Magii" i jakoś nie mogę zabrać się do reszty. Kuzyn zamówił prenumeratę więc prędzej czy później pewnie pożyczę, dobra recenzja ;)
OdpowiedzUsuń"Kolor magii" wraz z "Blaskiem fantastycznym" były pierwszymi z książek - widać w nich jeszcze stary styl Pratchetta. Jak na moje był wówczas trochę za bardzo na siłę śmieszny, chociaż sam pomysł miał świetny! W dalszych pozycjach wszystko jest mniej nachalne. :D
UsuńMyślałem nad tą prenumeratą, ale stwierdziłem że już jedną mam z Agathą Christie to drugiej nie wezmę, bo bym nie miał kasy na nowości :)
OdpowiedzUsuńPratchett to na pewno autor, którego chce poznać, ale totalnie nie wiem jak się za to zabrać choć widziałem różne grafiki jak się zabrać za jego książki :) Poleciłbyś coś na przyszłość, tak żebym się nie zraził a "spróbował" jak pisze? :)
Kurde, ciężkie pytanie... Każdy podcykl jest tak naprawdę zupełnie inny i nawet jeśli dwa się komuś spodobają to trzeci może okazać się dla niego gniotem. Na pewno polecam wszystko, co się dzieje w Ankh-Morpork (podcykl o Straży Miejskiej - chociaż tutaj można się zgubić w świecie, bo jest słabiej opisany; podcykl o Moiście von Lipwigu oraz kilka pojedynczych książek z pozostałych podcykli), do tego mógłbym polecić podcykl o Śmierci - pełna satyra śmierci i jej personifikacji (nawet jest Śmierć Szczurów!). Cykl o Rincewindzie to typowe prześmiewanie fantastyki i praw, który mi się rządzi z magią na czele. Jeśli lubisz się grzebać w magii to również polecam podcykl mieszany o Niewidocznym Uniwersytecie.
UsuńNo nie wybiorę no. :P Tak naprawdę jeśli ktoś chce zacząć od Pratchetta to powinien poszperać w opisach jego podcykli i dobrać taki, który najbardziej pasuje do zainteresowań ewentualnie aktualnej chęci na konkretny temat. Ogólnie dla poznania świata dobry jest podcykl o Czarownicach z Lancre oraz cykl o Ricewindzie. Tam autor powoli wprowadza czytelnika w to, jak to wszystko w Świecie Dysku funkcjonuje. Czy się jednak same książki spodobają - trudno orzec.
Intryguje mnie ten facet co raz bardziej, bo widzę go jako ponadprzeciętnie inteligentnego i mega wesołego kolesia, którego zawsze chętnie się zaprasza do rozmowy i świetnie czuje w jego otoczeniu. Być może takie też będą jego książki. W tym tygodniu sięgam po "Kolor magii". :)
OdpowiedzUsuńDobry wybór! Tylko uważaj, bo pierwsze dwa tomy są... trochę inne. :P Co prawda reszta podcyklu dopasowuje się do nich to wiele innych książek z innych podcykli jest nieco innych. Nie wiem nawet jak to nazwać. Jak przeczytasz kilka na pewno to zauważysz!
UsuńJuż wczoraj zacząłem czytać, poszło jakieś 50 stron. Póki co mi się podoba, zapowiada się ciekawa i nieco pokręcona historia w humorystycznym stylu. Z ciekawości zajrzałem do wikipedii i zauważyłem, że tam w każdej książce Pratchett bierze pod satyrę inne aspekty życia i pop kultury. To może być bardzo oryginalny i ciekawy autor dla mnie. :)
UsuńPostanowiłam sobie, że zapoznam się w następnym roku właśnie z twórczością Pratchetta ;)
OdpowiedzUsuńW sumie jakby się uprzeć to w rok się wszystkie jego dzieła przeczyta - jeden tydzień na jedną jego książkę to aż nadto!
UsuńCzytam właśnie Kolor magii tego autora :) I muszę przyznać, że jestem pod niemałym wrażeniem. Tak dobrego fantasy nie czytałem od bardzo dawna :)
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to nominowałem Cię do LBA: http://mybooktown.blogspot.com/2015/12/liebster-blog-award-4-i-5.html Jeśli masz czas i ochotę, to będzie mi bardzo miło jak go u siebie wykonasz :)
Pozdrawiam :D