wtorek, 14 lipca 2015

"Dowód" - Eben Alexander

"Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo" - Eben Alexander
Żródło: Lubimyczytac
Autor: Eben Alexander
Tytuł: Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo
Wydawnictwo: Znak Literanova
Tłumaczenie: Rafał Śmietana
Stron: 256
Data wydania: 18 marca 2013


Dość szybko udało mi się skończyć "Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo" - jest to krótka książka, której tytuł jest dość... kontrowersyjny. Przygotowałem się na to, że niekoniecznie można mieć wobec niej jakieś wielkie nadzieje i wymagania i w sumie bardzo dobrze. Widziałem wiele recenzji, w których czytelnicy byli rozczarowani książką, jej tytułem, obietnicami składanymi przez autora - dr Ebena Alexandra. Zarzucają kompletny brak "dowodu", wskazują, że książka tak naprawdę nie wnosi nic do problematyki przeżyć na pograniczu śmierci. Ja postanowiłem jeszcze przed przeczytaniem odciąć się od tego i po prostu traktować książkę jako książkę, nie naukowy dowód. W sumie przydało się to. Dzięki temu podszedłem do niej z nieco innej perspektywy i mogłem docenić jej walory, a nie tylko uznać ją za świetny dowód lub nic nie wnoszącą pozycję.

Dr Eben Alexander to światowej sławy neurochirurg, który całe swoje życie poświęcił na leczenie oraz badania naukowe. Pracował między innymi w szpitalach Uniwersytetu Harvarda, na którym również wykładał. W 2008 roku zapadł na bakteryjne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych wywołanych bakterią pałeczki okrężnicy (E. coli). Jego przypadek był bezprecedensowy - nie tylko nie było naukowych dowodów na możliwość jego zachorowania na zapalenie wywołane akurat tą bakterią, ale także przeżył chorobę i jego mózg wrócił po siedmiodniowej śpiączce do pełnej sprawności. Po przebudzeniu dr Eben Alexander postanowił opisać swoje przeżycia, które nazwał przeżyciami na pograniczu śmierci.

Przede wszystkim wyjaśnijmy jedną sprawę. To nie jest dowód. Nie wiem czemu taki tytuł został nadany, ale na pewno nie wskazuje na naukowy wydźwięk tej pozycji. Owszem, jest podane założenie, jest "rozpoznanie różnicowe", ale nie ma żadnych dowodów. Eben Alexander opisuje swoje przeżycia podczas jego śpiączki (choć widziałem opinie, że tak naprawdę to wszystko działo się podczas jego wybudzania, kiedy mózg rozpoczyna pracę po okresie spoczynku i dużego obciążenia chorobowego), wskazuje kilka teorii, które mogłyby to tłumaczyć i w kilku zdaniach je "obala" i koniec. Tyle jeśli chodzi o dowód. Po prostu należy to traktować jako kolejny z wielu opisów przeżyć na pograniczu śmierci niczym nie potwierdzonym - sam dr Eben Alexander bowiem nie podał ani jednego dowodu na to, że to co się działo mogło się dziać w trakcie jego śpiączki i było "oddzieleniem świadomości od ciała".

Same opisy przeżyć mi przypominały opisy przeżyć ludzi, którzy przesadzili z substancjami psychoaktywnymi. Kojarzycie białe słoniki na różowych chmurkach? Ewentualnie poskręcane korzenie, które oplatają człowieka a z pobliskiego bagna wychyla się wielki łeb potwora? Jeśli kojarzycie, to już nie musicie czytać opisów przeżyć doktora Ebena. Co prawda nie ma akurat słoników, ale są inne charakterystyczne dla LSD i innych psychoaktywnych substancji wizje rodem z "Kostki Przeznaczenia" i nieśmiertelnego spływu malinową rzeką wraz z przyjaznym sasquatchem. Szczerze powiedziawszy mnie strasznie wynudziły te fragmenty, bo czułem się jak na spotkaniu w Monarze - dobrze, że nie spodziewałem się niczego ponadprzeciętnego, ani tym bardziej chociaż najmniejszego naukowego dowodu.

Na całe szczęście jest też lepsza strona książki, zwłaszcza dla ludzi interesujących się medycyną oraz tym, jak działa ludzki organizm. Trip doktora Ebena Alexandra przeplatany jest opisami jego choroby, tego jak przebiega, skąd się bierze w większości przypadków, w jaki sposób oddziałuje na organizm ludzki i do czego prowadzi. Mimo występowania bardzo specjalistycznego słownictwa, jak np.:

"Zaburzenia działania neuronów spowodowane przez endogenny glutaminian, który wywołał ekscytotoksyczność o działaniu dysocjacyjnym, podobnym do ketaminy - halucynogennego środka znieczulającego (...)"

są często w przystępny sposób wyjaśnione i każdy laik spokojnie zrozumie, co autor miał na myśli. Nawet jeśli część dotycząca samych przeżyć na pograniczu śmierci jest "skopana" to dla reszty książki naprawdę warto po nią sięgnąć. Poza tym objętościowo część czysto "naukowa" czy tam "medyczna" jest większa, dlatego można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy odnośnie działania naszego mózgu.

Sam język, w jakim napisana jest ta książka jest bardzo przystępny i ciekawy - nie zanudza sam z siebie, zachęca do dalszego czytania i również ratuje tę pozycję. Gdyby nie to i dobre podejście do medycznych faktów to w mojej opinii byłaby to książka kompletnie spalona. Na całe szczęście została uratowana, chociaż polecę ją jedynie osobom zainteresowanym takimi tematami. Jeśli macie co czytać, to odpuśćcie sobie "Dowód".

Łączna ocena: 5/10

17 komentarzy:

  1. Czytałam już o tej książce kilka recenzji i jeśli będę miała okazję to ją przeczytam, bowiem sama jej tematyka mnie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mam nadzieję, że bardziej Ci się spodoba niż mi! :)

      Usuń
  2. Mam co czytać, więc rzeczywiście sobie odpuszczę. Jak na razie spotykam się z wieloma raczej niezbyt pochlebnymi opiniami na temat tej książki. A okładka taka śliczna... :)
    "Nie wiem czemu taki tytuł został nadany(...)" - tytuł "Dowód" prezentuje się dużo lepiej niż na przykład Hipoteza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, ale tak błędny tytuł tworzy iluzję czegoś innego - człowiek się nastawi na choć maleńki dowodzik a tu zonk - tylko czyste bajanie. :)

      Usuń
  3. Jak pierwszy raz usłyszałam o tej książce, to rozważałam sięgnięcie po nią, bo temat rzekomego doświadczania "tamtej strony" jest bardzo intrygujący, ale potem pojawiły się recenzje i jednak postanowiłam dać sobie spokój z "Dowodem". Jak widać dobrze zrobiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, chociaż jak wspomniałem ciekawe są momenty czysto medyczne, przedstawiające chorobę, na którą zapadł dr Eben. :)

      Usuń
    2. Wiem, wiem, ale to akurat nie dla mnie :P

      Usuń
  4. Nie dla mnie takie naukowe bredzenie, tym bardziej jak ktoś mi próbuje udowodnić, że widział coś, czego normalny człowiek nie widzi. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie problem w tym, że doktor Alexander nic nie udowadnia - książkę raczej powinno się interpretować jako postawienie hipotezy i przedstawienie teorii. :P Przynajmniej w części "paranormalnej".

      Usuń
  5. Kolejna opinia, że książka nie urywa pupy... No to zapominam o tym tytule, choć motylek na okładce śliczny (a ja tak bardzo lubię motylki! :P ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jest wiele innych, dobrych książek z motylkiem na okładce! :P

      Usuń
  6. Być może i ja kiedyś zmierzę się z tą pozycją. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym sensie jest to trafne słowo - "zmierzyć się". :)

      Usuń
  7. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. :)
    Wszystko znajdziesz tutaj: http://maagia-ksiazek.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki! Na dniach z pewnością odpowiem. :P

      Usuń
  8. Swojego czasu bardzo zainteresowana byłam tą pozycją, naczytałam się różnych opinii i mój entuzjazm znikł, ale być może sięgnę by mieć swoje zdanie o tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sensowne wyjście, zwłaszcza jeśli miałaś na nią kiedyś ochotę. :P

      Usuń