Źródło: Lubimyczytac |
Autor: Stephen King
Tytuł: Carrie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Danuta Górska
Stron: 232
Data wydania: 10 kwietnia 2003
Wreszcie! Długi czas na to czekałem, ale nareszcie udało mi się dostać w swoje ręce "Carrie" - debiut mistrza grozy, Stephena Kinga. Do bibliotek nie chadzam, dlatego liczyłem na to, że albo mi wpadnie w ręce w jakiejś promocji, albo ktoś będzie miał. Trafiła się ta druga opcja, tak że chociaż nie mam tej książki na własność, to mimo wszystko udało mi się ją przeczytać i zobaczyć, jak odbiorę tę osławioną powieść. Pewnym problemem jest fakt, że obejrzałem ekranizację, która niedawno wyszła, ale starałem się nie patrzeć przez jej pryzmat. Na całe szczęście się udało - jak zwykle ekranizacja okazała się historią z dużą rozbieżnością pomiędzy nią samą a pierwowzorem.
Carrie jest nastolatką, która w szkole cały czas odgrywa rolę kozła ofiarnego. Jej sytuacji wcale nie pomaga jej matka - fanatyczna katoliczka, której gorliwość zakrawa wręcz o psychiczną chorobę. Wielokrotnie sponiewierana Carrie przywykła do swojej sytuacji, chociaż bywają momenty, w których chciałaby wszystkich zabić, a całe Chamberlain obrócić w pył. Nawet sobie nie zdaje sprawy, że jej marzenia wkrótce mogą się spełnić...
O "Carrie" jest wiele różnych opinii. Jedni uważają to za arcydzieło, wspaniały debiut, który był początkiem kariery pisarskiej Kinga. Inni wieszają na tej książce psy, zarzucając jej wiele niedociągnięć i kompletnie inny styl, który nie wskazuje na to, że to właśnie Stephen King jest autorem. Ja nie zamierzam stawać po żadnej z tych stron - uplasuję swoją opinię gdzieś pośrodku.
Osoby, które są przyzwyczajone do charakterystycznego stylu mistrza grozy mogą być rzeczywiście zawiedzione - jest nieco inny, jednak wcale nie jest zły. Jeśli odetnie się od "Carrie" nazwisko Kinga to dostaniemy dobrą powieść, dopracowaną, dobrze napisaną i przede wszystkim ciekawą. Tu i ówdzie pojawiają się charakterystyczne dla Kinga wtrącenia myśli w nawiasach, widoczne zwłaszcza w jego początkowej karierze pisarza. Warsztatowo całość jest w jak najlepszym porządku i - jak już wspomniałem - jeśli odetnie się tylko cały dorobek pisarza to zobaczymy świetną powieść.
Bardzo ciekawy jest sposób napisania książki - przeplatanka narracji wydarzeń z wycinkami z reportaży oraz książek, które rzekomo powstały parę lat po opisywanych wydarzeniach to ciekawa alternatywa dla zwyczajnej narracji - bez względu na to, jaka by ona nie była. Czasem wtrącenia książkowe wyprzedzają lekko wydarzenia, przygotowując grunt pod ich opisy, a czasem wyjaśniają motywy, którymi kierowały się konkretne osoby. "Carrie" jest pod jeszcze jednym względem "inna" od przyszłych dzieł mistrza grozy - rzeczy, których teoretycznie nie uda się wyjaśnić, zostały tutaj podpięte pod naukę i autor podjął próbę naukowego zagnieżdżenia telekinezy w biologii. Mnie przekonał - jego teoria brzmi dość... prawdopodobnie.
Dobrze, że King nie rozszerzył tej powieści na więcej słów - miejscami niestety w tym dwustustronicowym dziele to i owo wlecze się jak flaki z olejem, i to nie w sposób dla Kinga charakterystyczny. Trochę to psuje odbiór, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę doskonałe podwaliny całej historii. Czasem kwestie "książkowe" i "reportażowe" nie są zbyt interesujące i chciałoby się przez nie po prostu przebrnąć. W sumie da się połowę ominąć, a i tak czytelnik będzie wiedział o co chodzi i co się dzieje.
Ja "Carrie" kupuję - nie należy do arcydzieł, nie można tego nazwać niesamowitą książką, ale jako debiut wyszła bardzo przyzwoicie. Nie zamierzam przyrównywać tej powieści do żadnej ekranizacji, które zresztą też mają skrajnie opinie. Zamierzam jednak polecić ją każdemu, kto lubi twórczość Kinga - książka ta rzuca nieco inne światło na jego pisanie i świetnie uzupełnia historię ewolucji oraz zmian w jego stylu.
Łączna ocena: 7/10
O "Carrie" jest wiele różnych opinii. Jedni uważają to za arcydzieło, wspaniały debiut, który był początkiem kariery pisarskiej Kinga. Inni wieszają na tej książce psy, zarzucając jej wiele niedociągnięć i kompletnie inny styl, który nie wskazuje na to, że to właśnie Stephen King jest autorem. Ja nie zamierzam stawać po żadnej z tych stron - uplasuję swoją opinię gdzieś pośrodku.
Osoby, które są przyzwyczajone do charakterystycznego stylu mistrza grozy mogą być rzeczywiście zawiedzione - jest nieco inny, jednak wcale nie jest zły. Jeśli odetnie się od "Carrie" nazwisko Kinga to dostaniemy dobrą powieść, dopracowaną, dobrze napisaną i przede wszystkim ciekawą. Tu i ówdzie pojawiają się charakterystyczne dla Kinga wtrącenia myśli w nawiasach, widoczne zwłaszcza w jego początkowej karierze pisarza. Warsztatowo całość jest w jak najlepszym porządku i - jak już wspomniałem - jeśli odetnie się tylko cały dorobek pisarza to zobaczymy świetną powieść.
"Taka była dziewczyna, którą teraz wszyscy nazywają potworem. Chciałabym, żebyście dobrze to sobie zapamiętali. Oto dziewczyna, która zadowala się hamburgerem i szklanką piwa za dziesiątkę. Dziewczyna, która ze swojej pierwszej szkolnej zabawy chciała wrócić wcześniej, żeby nie niepokoić mamy..."
Bardzo ciekawy jest sposób napisania książki - przeplatanka narracji wydarzeń z wycinkami z reportaży oraz książek, które rzekomo powstały parę lat po opisywanych wydarzeniach to ciekawa alternatywa dla zwyczajnej narracji - bez względu na to, jaka by ona nie była. Czasem wtrącenia książkowe wyprzedzają lekko wydarzenia, przygotowując grunt pod ich opisy, a czasem wyjaśniają motywy, którymi kierowały się konkretne osoby. "Carrie" jest pod jeszcze jednym względem "inna" od przyszłych dzieł mistrza grozy - rzeczy, których teoretycznie nie uda się wyjaśnić, zostały tutaj podpięte pod naukę i autor podjął próbę naukowego zagnieżdżenia telekinezy w biologii. Mnie przekonał - jego teoria brzmi dość... prawdopodobnie.
Dobrze, że King nie rozszerzył tej powieści na więcej słów - miejscami niestety w tym dwustustronicowym dziele to i owo wlecze się jak flaki z olejem, i to nie w sposób dla Kinga charakterystyczny. Trochę to psuje odbiór, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę doskonałe podwaliny całej historii. Czasem kwestie "książkowe" i "reportażowe" nie są zbyt interesujące i chciałoby się przez nie po prostu przebrnąć. W sumie da się połowę ominąć, a i tak czytelnik będzie wiedział o co chodzi i co się dzieje.
Ja "Carrie" kupuję - nie należy do arcydzieł, nie można tego nazwać niesamowitą książką, ale jako debiut wyszła bardzo przyzwoicie. Nie zamierzam przyrównywać tej powieści do żadnej ekranizacji, które zresztą też mają skrajnie opinie. Zamierzam jednak polecić ją każdemu, kto lubi twórczość Kinga - książka ta rzuca nieco inne światło na jego pisanie i świetnie uzupełnia historię ewolucji oraz zmian w jego stylu.
Łączna ocena: 7/10
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Mi się "Carrie" zdecydowanie lepiej czytało niż oglądało (mówię oczywiście o tej starej ekranizacji). To dobry King :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, powinienem też dla porównania starą obejrzeć... :P
UsuńSuper, że przypomniałeś mi o tej powieści :) Od dawna mam ochotę ją poznać i w te wakacje to się musi stać :) Mam nadzieję, że pierwsze dzieło Mistrza przypadnie mi do gustu :D
OdpowiedzUsuńA proszę uprzejmie! Oby tylko nie kolidowało to z Twoimi innymi planami. :P
UsuńOd planów aż mi głowa puchnie, bo chciałabym zrobić wszystko przez tych kilka tygodni i mam nadzieję, że mi się uda :)
UsuńMnie troszkę te wycinki z reportaży denerwowały, ale ogólnie bardzo żałuję, że debiut w porównaniu z innymi książkami Kinga był tak krótki :D
OdpowiedzUsuńNo czasem niestety się ciągnęły jak flaki z olejem, ale sam zamysł wsadzenia czegoś takiego mi się podobał. :P
UsuńCarrie to jedna z tych przeciętnych książek Kinga. Jeśli jesteś po wielu książkach czy filmach grozy to niespecjalnie zrobi na Tobie wrażenie. Ale na tamte czasy musiała mocno szokować, bo są ostre sceny, które pewnie niejedną osobę przyprawiły o zgorszenie czy dreszcze. :) Nie widziałem jeszcze tej najnowszej ekranizacji, ale widziałem za to fajną akcję twórców filmu jak wkręcali ludzi w jeden kawiarence, że Carrie faktycznie tam wpada z furią. :P
OdpowiedzUsuńWidziałęm to, świetny mieli pomysł i doskonałe wykonanie! Sam bym chciał wziąć udział w czymś takim jako niczego nie spodziewający się widz. :P
UsuńI to mi się właśnie cholernie podoba zawsze, ten szum wokół książki, filmu tworzony przy pomocy takich akcji. Dlatego właśnie bardzo lubię premiery Kinga, jak jest wydawany przez Prószyńskiego, bo zawsze coś wymyślą dodatkowego, żeby dać znać o premierze albo coś dodać do książki. O "Przebudzeniu" było tego bardzo dużo: osobny kalendarz przy zamówieniu z ich strony, jakiś plakat, energetyk, lista utworów, jakie pojawiają się w książce, inne wydanie w Matrasie (zintegrowane), jakiś filmik na androidzie i coś tam jeszcze. Ja przy każdej premierze Kinga jestem zawsze nakręcony, ale takie akcje jeszcze to potęguję, potęgują i wyczekiwanie i jeszcze kilka dni po przeczytaniu, i naprawdę życzyłbym sobie, żeby takie akcje był częściej do różnych książek.
UsuńJakby było do każdej książki, to cała magia by prysła. :P Może lepiej, że robią to tylko w nielicznych przypadkach - właśnie dlatego tak Ci się to wszystko podoba. :)
UsuńNie do każdej, oczywiście, ale do tych szumnie zapowiadanych z top list za granicą. :) Właśnie, a to tak naprawdę to za granicą jest badziew, bo u nich to King wsiada na motor i robi objazdówkę po Stanach promując książkę, podpisując egzemplarze limitowane (mega wypaśne), których jest zawsze 1-2 wersje w okolicy premiery, a po premierze 10 innych. I to jest wypas. A ja się z kalendarzyka czy energetyka z grafiką książki cieszę. :P
UsuńCzytałam dawno temu i warto byłoby sobie ją odświeżyć. A stara wersja filmu bardziej mi się podobała, od tej nowszej.
OdpowiedzUsuńLepszy klimat? :) Niedawno pisaliśmy z właścicielem bloga, że starsze filmy są znacznie bardziej klimatyczne i częściej można oglądać tę samą produkcję, w porównaniu do aktualnych, które obejrzysz najczęściej raz i Ci to wystarczy.
UsuńNo właśnie starej nie miałem okazji oglądać, tak że będzie to trzeba nadrobić - głównie właśnie ze względu na to, że jest to "stara" wersja. :)
Usuń"Carrie" czytałam wiele lat temu i bardzo mi się podobała. Dla mnie cokolwiek King by nie napisał, to będę to wielbić. Powieść jest dla mnie bardzo dobrze skonstruowana, która nie przeraża ale funduje bardzo ciekawy klimat. Nowej ekranizacji jeszcze nie widziałam, ale za to starą obejrzałam parę razy i podobała mi się.. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOpowiadania mu nie wychodzą, ale sam to przyznaje. :P
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam w planach żeby przeczytać ponownie. Już nawet ie pamiętam kiedy miałam okazję czytać pierwszy raz. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara - wolałbym "Carrie" wcześniej mieć za sobą i móc wracać do niej. :P
UsuńNie miałam jeszcze przyjemności poznać akurat tej książki Kinga, ale jest na mojej liście priorytetów - jako jednak z bardziej znanych, których nie wypada nie znać. ;) Na szczęście nie widziałam ekranizacji (chyba żadnej z jego książek poza opowiadaniem "1408"...)
OdpowiedzUsuńJa kilka widziałem, w tym tak wychwalane "Lśnienie", które dla mnie było kiczem - nie licząc wspaniałej gry aktorskiej Jacka Nicholsona.
UsuńSamą książkę już średnio pamiętam. Sto lat temu, kiedy ją czytałam, odebrałam ją całkiem nieźle. Natomiast ta najnowsza ekranizacja tkwi mi w pamięci aż za dobrze. Brrr... Koszmarek, ale nie w ty horrorowym sensie.
OdpowiedzUsuńNa pewno na tę nową się zupełnie inaczej patrzy, jeśli się przeczyta książkę - przyznam bez bicia, że ekranizacja u mnie była pierwsza i mi się spodobała. Problem jednak jak zwykle leży w słowie "ekranizacja" - wiele filmów na bazie książek uznaję za całkiem spoko dla widza, który nie czytał książki oraz za kompletnie skopane dla fana literatury. :)
Usuń