wtorek, 21 kwietnia 2015

"Nowa Ziemia" - Julianna Baggott

"Nowa Ziemia" - Julianna Baggott
Źródło: Lubimyczytac
Autor: Julianna Baggott
Tytuł: Nowa Ziemia
Wydawnictwo: Egmont
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Stron: 472
Data wydania: 9 maja 2012


Szczerze się przyznam, że przed zakupem tej książki nie wiedziałem ani o jej istnieniu, ani nawet o istnieniu autorki. Skusiła mnie tak naprawdę cena (zakup w promocji w Realu), opis oraz oceny na Lubimy Czytać (kochana apka na androida). Jeśli po przeczytaniu tych słów chcecie mnie zlinczować - śmiało, sam się poddam tej karze, bo mi też się nie mieści w głowie, jak mogłem ominąć taką powieść i taką autorkę. Już teraz chyba śmiało mogę rzec, że jest to jedna z najbardziej zaskakujących mnie książek w tym roku. Raczej nic nie pobije pod tym względem "Przeglądu Końca Świata. Feed", jednak "Nowa Ziemia" na pewno bardzo się do niego zbliżyła.

Świat po serii wybuchów nuklearnych - zniszczony, prawie opuszczony, pełen zdeformowanych, próbujących przetrwać ludzi. W tym świecie żyje wraz ze swoim dziadkiem Pressia - szesnastoletnia dziewczyna, która ucierpiała nie mniej niż inni nieszczęśnicy, którzy przeżyli. Wegetują - bo ciężko to nazwać życiem - niedaleko Kopuły - dużego tworu stworzonego w celu ochrony znajdujących się w nim ludzi przed skutkami eksplozji. Mieszkają w niej Czyści, ludzie znienawidzeni przez ocalałych spoza Kopuły, a jednocześnie otoczeni mityczną czcią. Jednym z nich jest Partridge, syn wysoko postawionego w strukturach Kopuły człowieka, który planuje uciec od tyranii własnego ojca. Równolegle ucieczkę planuje także Pressia, jednak z zupełnie innych pobudek. Sami nie znaczą nic w grze, która się rozgrywa, jednak we dwoje... Kto wie.


Świat wykreowany przez autorkę znacznie różni się od innych, postnuklearnych uniwersów. Przede wszystkim Julianna Baggott nie bawiła się w tworzenie stworów z trzema głowami czy dziesięcioma palcami sterczącymi prosto z brzucha. Owszem, występują deformacje, poruszona została nawet kwestia genetyki i wpływu promieniowania na DNA i prawdopodobieństwo mutacji czy pewnego rodzaju ewolucję przedstawioną na bazie zwierząt o dużo krótszym cyklu pokoleniowym niż ludzkie. Mimo wszystko do całej sprawy podeszła nieco bardziej... naukowo, można rzec. Bezpośrednie skutki wybuchu - zarówno samej fali uderzeniowej, jak i promieniowania - stały się bardziej możliwe, chociaż w pewnym sensie nieco bardziej odrażające. Nie będę zdradzał szczegółów - jest to zbyt ciekawy temat w mojej opinii, abym mógł powiedzieć coś więcej. Ważne jest też to, że autorka przemyślała również pewne "medyczne dziury logiczne", które mogłyby pojawić się przy zastosowaniu jej rozwiązania, takie jak choćby prozaiczne zakażenia, które musiałyby się wdać u niektórych po jakimś czasie. Za to należy się ogromny plus.

"Czy to źle zabić coś, co chce zabić ciebie?"

Wspaniale wykreowani są także bohaterowie, i sposób, w jaki radzili sobie przez całe dotychczasowe życie. Zarówno przedstawienie codziennego życia w Kopule, jak i - przede wszystkim - poza nią jest dobrze zaplanowane, świetnie zorganizowane i dopięte na ostatni guzik. Każdy z bohaterów przedstawia inną historię, czytelnik spotyka się z całym przekrojem warstw społecznych, które mogą powstać w obu światach po ewentualnym wybuchu. To, co bardzo mocno rzuca się w oczy to także cała otoczka, która powstała wokół samych wybuchów. Bardzo przerażający jest fakt, że autorka z dużym prawdopodobieństwem opisała przyszłość świata, nie wiadomo jednak jak daleką. Wiele zapędów, jakie wykazują obecnie rządzący we wszystkich państwach łatwo można postawić naprzeciw wydarzeniom z książki, a kiedy świat dojdzie do takiej technologii, jak ta przedstawiona w powieści (a nie jest ona bardzo mocno wybiegająca w przyszłość), to równie dobrze można spodziewać się podobnego scenariusza.

Julianna Baggott jest nie tylko wspaniałą kreatorką, ale także genialnym bardem w spódnicy (przyjmując, że nie woli spodni). Historię prowadzi zręcznie, z łatwością lawirując akcją to w jedną stronę, to w drugą, dając czytelnikowi zarówno momenty prawdziwej palpitacji serca, jak i wytchnienia i przyswojenia tego, co właśnie przeczytał. Czegoś co prawda brakuje w tym wszystkim, bliżej nieokreślonego szczegółu, którego nie potrafię nazwać, dzięki któremu mógłbym nazwać "Nową Ziemię" arcydziełem, ale i tak jest naprawdę bardzo, bardzo dobrze.

Na minus zasługuje zakończenie. Spodziewałem się jakiegoś cliffhangera, który mnie rozwścieczy i każe jak najszybciej zakupić drugi tom. Niestety końcówka była taka... kobieca. Wybaczcie, drogie panie, ale zauważyłem, że kobiety praktycznie nigdy, ale to przenigdy nie kończą swoich książek zaskakująco. Czasem by się chciało po przeczytaniu takiej powieści ujrzeć coś, co zwykł serwować Jarosław Grzędowicz, co jednocześnie niemiłosiernie wkurzy, ale i każe dalej brnąć w kolejne tomy. Niestety samo zakończenie tutaj było niezwykle rozmemłane i jedynie proste zdanie sugeruje delikatnie, że być może powstanie kolejny tom. Co wiadomo o jego istnieniu, ale dla osoby, która przypadkowo zdobyłaby tę powieść tuż po jej premierze, nie byłoby to tak oczywiste. 

Reasumując, "Przeglądem Końca Świata" to to nie jest, ma w mojej opinii zepsutą końcówkę, jednak i tak jest to jedna z najlepszych książek, jakie w tym roku przeczytałem. Cytując klasyka i nawiązując jednocześnie do tematyki utworu: "Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście".

Łączna ocena: 9/10


Książka bierze udział w wyzwaniach:

14 komentarzy:

  1. Wydaje się ciekawe. Takie... odległe. ;)
    Myślę, że zabiorę się za tę powieść, kiedy tylko skończę czytać książki, które już mam "w kolejce". ;)
    Pozdrawiam. :)

    http://maagia-ksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Będąc szczerą to książka rzuciła mi się kilkakrotnie w oczy, ale całkowicie nie wiedziałam o czym mogłaby być, a sprawdzać jako tako mi się nie chciało - dlatego z góry spisałam ją na straty >< A tu taka niespodzianka! Skoro mówisz, że przybliżona "debiutem" jest do Feed to ja MUSZĘ ją przeczytać! Bezwzględnie! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy zbliża się do "Feed", ale nie postawiłbym tego mimo wszystko na równi, Feeda na razie u mnie nic nie przebiło. :P Powiedzmy, że jak większość dobrych książek jest 10 km od Feed, tak "Nowa Ziemia" się zbliżyła na 5 km. :P

      Usuń
  3. Pożyczyłam ten tytuł i jego drugą część od koleżanki jeszcze w zeszłym roku i leży do tej pory na półce i kurzem zarasta :( Chyba trzeba to zmienić, bo skutecznie mnie zainteresowałeś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może być ciekawie :) Będę miała tytuł na uwadze :) I gdyby nie Twoja recenzja to też nie miałabym pojęcia, że istnieje taka książka czy autorka :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Linczować Cię nie zamierzam, bo... musiałabym zacząć od siebie :)
    Zaciekawiłeś mnie tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że książka przypadłą Ci do gustu. Teraz musisz trafić na okazję i zdobyć drugi tom :) Nowy Przywódca :) Też powinna Ci się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że tak Ci się podobało, bo sama uwielbiam ten cykl. Poluj dzielnie, bo drugi tom można kupić za podobną cenę w marketach. Niestety - kolejne będziesz musiał ogarnąć po angielsku, bo Egmont nie planuje ich wydawać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie żartuj, kompletnie nie chcą wydawać dalej? Toć to strzał w stopę, nie jest to byle jaka, kijowa seria, której nikt nie chce czytać... Widziałem prawie same superlatywy o niej, co prawda drugi tom wypada w ocenach trochę gorzej, ale dalej jest to ponadprzeciętna literatura. Ech, może ktoś kiedyś wyda.

      Usuń
    2. No ja na ten temat gadałam jesienią z pracownicą Egmontu - sama była niezadowolona, bo wszyscy wiedzą, że to jest przyzwoita seria, że wypada dobrze na tle innych, a mimo to nie. Nie ma klasycznego romansu (nawet jeśli całość jest trochę "dziewczyńska"), nie ma sztampy, mamy za to sporą objętość i dobre przesłanie. To się nie sprzedaje. Oficjalnie wydawać dalej nie będą, ja osobiście myślę, że byłaby na to szansa, gdyby pojawił się film. Tylko że tu znowu: maniera jest ostatnio taka, że na potęgę skupuje się prawa do ekranizacji, których potem się nie produkuje.

      Usuń
    3. No tak, też prawda, jak coś nie będzie następcą "Zmierzchu" to na listy bestsellerów nie trafi, a o prawdziwych fanach czytania się już nie myśli. Cóż, prawo pieniądza. To by wyjaśniało czemu taka dobra książka trafiła do Reala i została obtaniona do niecałych pięciu złociszy - równowartość dwóch piw. Szkoda tylko, że w ten sposób wydawnictwa kreują swoich czytelników w dość niefortunny sposób - zostają nimi nie fani dobrej literatury, tylko fani tego, co aktualnie jest "cool" kupując coś komuś na prezent. Z filmami też prawda, albo się człowiek nigdy nie doczeka, albo jak już wszyscy pozapominają, że taka książka kiedykolwiek wyszła. Jednak tutaj może wejść też znowu prawo pieniądza - ludzie pozapominają, zrobi się nagle krzyk wokół produkcji to i wydawnictwo zrobi reedycję, sprzeda kolejny raz tę samą książkę i producent filmowy będzie zadowolony - profit!

      Usuń
  8. Nie interesuje mnie tematyka postnuklearna, choć twoja recenzja z pewnością zachęca do sięgnięcia po książkę. Zwłaszcza podział na warstwy społeczne, ale cała ta genetyka, mutacje i w ogóle życie w postnuklearnym świecie - nope, nie moje klimaty ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się ten tego, nie że tam jest mnóstwo wiadomości na temat genetyki, z krzyżówkami i opisami mutacji genomów - nic z tych rzeczy. :P Opisane jest to w prosty sposób, w małej dawce, takiej aby można było zrozumieć i połączyć to z tym, co dzieje się na kartach powieści. ^^

      Usuń
  9. Mam za sobą zarówno "Nową Ziemię", jak i jej kontynuację "Nowy Przywódca". Nie mogę doczekać się ostatniego tomu trylogii, by w końcu poznać zakończenie tej fantastycznej historii :)

    OdpowiedzUsuń