Źródło: Lubimyczytac |
Czas na następną prezentację książki, którą z wielką chęcią przeczytam! Tym razem rzucę coś kryminalnego, pełnego zagadek, tajemnic i - jakże by inaczej! - morderstw. Dziś na warsztat leci druga, napisana przez Thomasa Arnolda książka, czyli "33 dni prawdy". Pierwsza nosiła tytuł "Anestezja" i wydana została przez Novae Res, które - jak być może wiecie - lubuje się w debiutach. Drugą autor wydał nakładem Agencji Reklamowo - Wydawniczej Vectra z Rybnika. Szczerze powiedziawszy nie znam jej ani trochę, nigdy nie słyszałem o niej, a strona wydawnictwa informuje, że specjalizują się w publikacjach historycznych dotyczących Śląska. Co ta powieść ma wspólnego ze Śląskiem? Nie wiem, być może po prostu zaproponowali dobry deal, albo autor zna tam kogoś. :) W końcu tak naprawdę to Polak, który urodził się właśnie w Rybniku - jego prawdziwe imię i nazwisko to Arnold R. Płaczek.
Na "33 dni prawdy" natrafiłem czytając opinię o "Anestezji". Co prawda niedawno, bo raptem miesiąc temu, na blogu Subiektywnie o książkach pojawiła się zapowiedź "33 dni prawdy", ale stało się to po tym, jak się dowiedziałem o zbliżającej się premierze. Obecnie przypomniało mi się o tej pozycji, właśnie ze względu na kolejny odcinek serii "Bardzo chcę!" - spojrzałem na jej oceny i jak na razie są bardzo zadowalające. Przybliżmy więc, o czym to cacko jest, jak opisuje to samo wydawnictwo:
Gdy Dona Jonson – mieszkanka spokojnego osiedla w Cleveland – wraca do domu
i otwiera drzwi, strach paraliżuje jej ciało. Nie jest w stanie zrobić kroku. To, co widzi, budzi w niej demony przeszłości. Rozpoznając za oknem sylwetkę mężczyzny, barykaduje się i próbuje wezwać pomoc.
Dwa dni później policja znajduje jej ciało w wannie. Jedynym śladem mogącym rzucić światło na okoliczności jej śmierci staje się dwudziestoletnia fotografia, na której ta sama kobieta stoi w zakonnym habicie pośrodku grupki małych dzieci. Trop prowadzi do sierocińca, w którym pracowała przed wieloma laty.
W czasie trwania śledztwa, zaczynają ginąć kolejne osoby. Początkowo prosta sprawa z czasem komplikuje się i na światło dzienne wychodzą przerażające fakty. Dwaj detektywi z wydziału zabójstw – James Adams i David Ross - szybko uświadamiają sobie, że ostateczna prawda została przed nimi ukryta znacznie głębiej, niż na początku sądzili.
Prawda, że interesująco? Moją uwagę jednak przykuł nie tylko sam opis, ale także okładka. Jak dla mnie jest genialna - prosta, ale wymowna. Wprowadza w klimatyczny nastrój i wiele obiecuje, jeśli chodzi o zawartość książki. Autor zadebiutował całkiem dobrze, jeśli wierzyć opiniom na Lubimy Czytać, a to dobrze rokuje na jego drugie dzieło. "33 dni prawdy" ma niewiele ocen na rzeczonym portalu, jednak wszystkie, jakie się pojawiły są bardzo pochlebne. Myślę, że mi w zupełności wystarczy sam opis, okładka i oceny, bez zagłębiania się w większą ilość recenzji i opinii - jeszcze się okaże, że odkryję jakiś spoiler. :)
A może Wy mieliście już okazję przeczytać tę pozycję? Podzielcie się, proszę, uwagami. :)
:) Warto książkę przeczytać, jak zresztą wspomniałeś pod moją recenzją :) Gdyby nie dedykacja mogłabym się zastanowić nad wymianą :P
OdpowiedzUsuńNie no, z dedykacją to musi zostać w biblioteczce. :P
UsuńKoniecznie :)
UsuńWłaśnie czytam więc na razie mogę powiedzieć jedynie, że mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńAch, kolejna! Zazdroszczę! :P
UsuńMam ją, czeka na swoją kolej, a potem będzie sobie dumnie stała na biblioteczce, bo jest z autografem :)
OdpowiedzUsuńDobijajcie mnie jeszcze mocniej. :P
UsuńKurczę... Ja też chcę tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTo witam w klubie. :D
UsuńCo do okładki się zgodzę, jest tajemnicza, mroczna i taka... po prostu taka, no.
OdpowiedzUsuńJednak nie wiem, czy sama sięgnę po tę książkę, jakoś nie ciągnie mnie do kryminałów - chyba, że znajdę jakiś naprawdę dobry, wtedy zostaje przez niego pochłonięta na dobre.
Ja liczę na to, że ten jest rzeczywiście tak dobry, jak go opisują. :P
Usuń