Pytanie postawione w tytule tego posta nie jest retoryczne. Ciężko je także nazwać tendencyjnym, bowiem odpowiedź niekoniecznie musi być oczywista. Przynajmniej dla mnie nie była ona taka aż do momentu znalezienia aukcji na allegro, na której sprzedawca proponował zakup nowiuteńkich tomiszczy płacąc za kilogramy. No, co prawda nie do końca nowych, a przynajmniej nie w znaczeniu stricte tego słowa, ale praktycznie są to nówki sztuki niedmuchane. Wiele osób już sprawdzało czy opłaca się w ogóle kupować książki na wagę - zrobiłem to zarówno ja w odpowiednim wpisie, jak i Śniący za dnia - u niego nie wyszła aż tak pochlebna opinia jak u mnie ale cóż. Po to są testy i recenzje, żeby każdy mógł przeczytać opinie dwóch stron barykady. :P
Postanowiłem zaryzykować, gdyż nie straciłbym i tak zbyt wiele - kilogram tych "nowych" książek kosztuje 10 zł + koszty przesyłki. Tutaj ciekawostka - przyzwyczajeni jesteśmy z handlu starociami, że jak się kupuje np. 30 kg książek to trzeba 30 zł zapłacić za samą przesyłkę. W tym przypadku nie - już za 8.50 zł uda się dostarczyć do domu 30 kg makulatury! Chyba najbardziej to mnie skusiło, gdyż cena przesyłki jest ogólnie stała, nie zwiększa się stopniowo ze wzrostem wagi a dzięki temu mogę kupić mało i wydać mało albo kupić dużo i wydać mało. Nie chciałem też kupować 30 kg, bo nie miałem na zbyciu 300 zł, także 8.50 zł za przesyłkę brzmiało spoko. I to Pocztexem. Na dodatek kurier nie strzelał fochów, że mnie nie było w domu tylko podrzucił paczkę do pracy, kilka kilometrów dalej. Tutaj jednak miałem po prostu farta. Ogólnie mam jakiegoś farta do kurierów. Nie zbaczajmy jednak z głównego toru...
"Nowość" tych książek polega na tym, że są to albo końcówki nakładów, albo słabiej sprzedające się egzemplarze, ewentualnie tomy pozwrotowe. Komuś prezent nie przypadł do gustu to oddaje, a że gdzieś jest jakieś zagięcie i ogólnie towar nie jest fabrycznie nowy to albo trafia na przecenę, albo skupuje to większa firma bawiąca się w dalszą tego dystrybucję. Na aukcji dostępne są zdjęcia książek leżących w magazynie - wyglądają one bardzo w porządku, ale wolałem się upewnić i nie ryzykować aż tak mocno, dlatego zakupiłem łącznie 4 kg książek - 2 kg beletrystyki oraz 2 kg do nauki języka angielskie dla lubej, studentki filologii angielskiej (a nuż, widelec trafi się thesaurus Longmana... :P). Poniżej przedstawiam to, co przyszło do mnie w paczuszce:
Także tego. Siedem sztuk. Jeśli policzyć całą kwotę na pół (w końcu kupiliśmy po 2 kg i na pół przesyłka) to za 7 sztuk RZECZYWIŚCIE nowych książek zapłaciłem licząc 24 zł. 3.50 zł za sztukę razem z przesyłką. No kurde! Żyć nie umierać! Niestety minusem jest randomowa wysyłka, ale coś za coś. Może odkryję dzięki temu jakiegoś naprawdę dobrego autora, który mi przypadnie do gustu.
Tytułami, autorami i wydawnictwami wszystko prezentuje się w sposób następujący:
- Aleksander Janowski - "Mucha" (Poligraf)
- José Mauro de Vasconcelos - "Rozpalmy słońce t. 2 (Muza)
- Frederique Molay - "Witajcie w Murderlandzie" (Muza)
- Mark Mills - "Amagansett" (Muza)
- Marta Obuch - "Odrobina fałszerstwa" (Muza)
- Susan Parisi - "Krew marzeń" (Świat Książki)
- Claudio Magris - "Na oślep" (Czytelnik)
Sprawdziłem z ciekawości oceny i gatunki na Lubimyczytać.pl i wychodzi na to, że dwie z nich mogą być gniotami, jedna niesamowicie fajną i genialną książką, natomiast pozostała czwórka ma oceny pomiędzy 6 a 7 czyli bardzo przyzwoicie. Jak wyjdzie w praniu - zobaczymy.
Teraz pora na książki do nauki języka angielskiego, jednak tutaj mojego komentarza raczej nie będzie - nie znam się. :P Luba jedynie przeglądając stwierdziła, że chyba dwie pozycje jej się przydadzą, resztę już ma w rozszerzonej wersji, że tak powiem. Znaczy grubsze, lepsze, bardziej szczegółowe i co tam jeszcze potrzeba, żeby słowniki nazwać zajebistymi. Może ktoś z Was się zna i oceni, czy za 24 zł było warto czy nie:
Jak na moje amatorskie oko to dla kogoś, kto chciałby tylko sobie podszkolić język, ewentualnie mieć jakieś fajne słowniki do codziennego użytku to warto za tę cenę. Podkreślę, że są to nowe słowniki, w świetnym stanie. Jedynym minusem tego słownika handlu zagranicznego jest rok wydania - 2005. Nie wiem na ile się pozmieniało słownictwo i tak dalej, ale cóż. Dobre i to, kiedyś był wart koło 30-40 dolców. :D A w słowniku nowego słownictwa można spotkać takie ciekawostki jak:
- morganatic marriage - mezalians osoby królewskiego pochodzenia
- copping zone - dzielnica znana z handlu narkotykami
- batmobiling - ochrona emocjonalna przed poufałością z innym człowiekiem
- sancho - w żargonie kryminalnym kochanek żony
- townie - mieszczuch
Aż się prosi o serię z ciekawymi słowami w języku angielskim! Nie mylić jednak ze slangiem - w sumie od slangu mamy osobny słownik. :)
Jak Wam się łupy podobają? Skusilibyście się na coś takiego? Jeśli tak, to chyba mogę się podzielić adresem aukcji oraz linkiem do samego użytkownika, jeśli na ten wpis trafi ktoś po upływie 15 dni od dnia jego publikacji, bowiem za tym aukcja się skończy. Mam nadzieję, że będą jeszcze tego typu aukcje, bo z chęcią skorzystam - może więcej się wyda, ale chyba jednak wolę to, niż książki na kilogramy z antykwariatów. :)
Ja bym się z chęcią skusiła. Można bowiem trafić na istne perełki.
OdpowiedzUsuńAukcja jeszcze 15 dni trwa jak coś. :P
UsuńDość ciekawa inicjatywa :)
OdpowiedzUsuńMi się właśnie też podoba, a pierwszy raz trafiłem akurat na "nowe" książki. :)
UsuńU mnie wyszło niezbyt fajnie, bo wybrałem najtańszą opcję na allegro :) Niemniej jednak chciałem się kiedyś skusić na tę wyprzedaż. Znaczy, nie wiem czy tę konkretną, bo w tej którą widziałem, sprzedawca sprzedawał książki po 11 zeta za kilogram (też "prawie nówki"), jednak trzeba było zamówić pełny komplet, tj. 30 kg od razu. Dlatego spasował, bo akurat byłem po większych zakupach książkowych i kolejne kilkadziesiąt książek leżałoby u mnie latami.
OdpowiedzUsuńProblem z kupowaniem na wagę tych prawie nowych książek jest jeden - mogą się trafić totalne buble. Gnioty współczesnej literatury, których nikt nie chciał z bardzo konkretnego powodu. A dostać 30 kg literackiego syfu tak naprawdę udającego tylko literaturę nie jest opcją zbyt miłą. Niemniej jednak Tobie udało się uszczknąć całkiem niezłe kąski :) Jak będę przy forsie to spróbuję raz jeszcze takiego zakupu, choć podejrzewam, że znowu wybiorę jakieś zbiory antykwaryczne.
W każdej w sumie sprzedaży na kilogramy można się naciąć nieźle. Pamiętam, że w tej mojej pierwszej z tamtego roku trafiłem na kilka podręczników o rzucaniu palenia i innego tałatajstwa, ale ogólnie na plus wyszło. W ostateczności niechciane książki można sprzedać i choć na zero wyjść. :) Ewentualnie w przypadku tych nowych wykorzystać na prezent - może być tak, że trafi się książka ogólnie polecana i fajna, ale akurat nam nie podchodząca.
UsuńW sumie jakbym musiał kupić 30 kg książek po 11 zł za kilogram to też bym zrezygnował, zwłaszcza przy takim obłożeniu. Miałbym jakieś 200 książek, z których pewnie jakieś 50 na sto procent by mi nie podeszło, więc się nie dziwię, że zrezygnowałeś. Tu na szczęście można nawet kilogram tylko kupić. Planuję za parę dni znowu złożyć zamówienie, też coś około 3-5 kg razem z nauką języków, zobaczymy co mi wpadnie tym razem. Mam nadzieję, że tym razem też będzie podobnie, w najgorszym przypadku będę mógł się pozbyć tych kiczowatych rzeczy przez sprzedaż lub zamianę - zawsze się znajdą fani każdej książki. Mi nie podejdzie, komuś innemu tak. Widać to np. po opiniach "Krwi marzeń" - głównie same dwóje, tróje, ale znalazła się także dziewiątka. A jeśli ktoś w pełni świadomie wybierze to czemu mu nie pozwolić. :)
Fajna sprawa, bo można trafić na naprawdę ciekawe książki. Szkoda, że tak rzadko trafia się na podobne aukcje, każdy woli raczej sprzedawać książki normalnie, a nie na kilogramy, bo w końcu więcej na tym zarobią.
OdpowiedzUsuńFakt, nawet w opisie aukcji jest napisane, że jeśli ktoś chce zarabiać na sprzedaży książek, to ta aukcja jest właśnie dla niego. :)
UsuńBardzo ciekawie brzmi, nie słyszałam nigdy o niej.
OdpowiedzUsuńI przyznam, że nawet jest ciekawe. :P
UsuńPodwójna radość. Cieszysz się jak zamawiasz. A jeszcze bardziej jak odkrywasz, co dostałeś. Ale forma i tak mnie trochę przeraża. Jak to brzmi: książki na wagę!
OdpowiedzUsuńTrochę jak zakupy w ciuchlandzie, choć z drugiej strony i tu i tu można trafić na naprawdę świetne rzeczy, za które można teoretycznie dać i trzy razy tyle. :)
UsuńMnie się podoba sama idea i na pewno kiedyś się skuszę - jak już będziemy mieli nowe mieszkanie i dość miejsca, żeby takie łupy przygarniać. To taki trochę hazard dla książkoholika, mnie się podoba. :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej sprzedaży książek na kilogramy. Brzmi co najmniej dziwnie, ale jak widać może się opłacić :) Raczej nie spróbuję, bo ryzyko, że dostanę 'gniota' jest duże... ale pomysł ciekawy.
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńJako że ja jestem właśnie tym sprzedawcą książek na wagę, dziękuję za poświęcenie czasu na napisanie tego bloga.
Teraz trochę filozofii dlaczego książki na kilogramy. Oczywiście zacząłem akcję na Facebooku w październiku i tu nagle posypały się posty że to głupi pomysł i nie można tak traktować książki. No cóż każdy ma swoje zdanie i rozumiem. Filozofia była taka żeby zaproponować po prostu tanie książki wydane w ostatnich latach a nie pozycje z bibliotek. Druga sprawa to zachęcić osoby do czytania. Jeśli ktoś chce poczytać to mu nie przeszkadza ze dostanie książkę z niższej, wyższej czy średniej półki, z zarysowaną okładką, zagiętym rogiem. Trzecia sprawa jest taka to po prostu mamy tyle książek pozwrotowych na magazynie, że na allegro byśmy wystawiali z 10 lat :). A teraz 4 sprawa. Możecie uwierzyć lub nie my na tym nie zarabiamy nic bo zarobek zjada prowizja allegro :).
Jeśli macie ochotę czytać tanio zapraszam jeszcze na na naszą nową stronę www.skladnicaksiegarska.pl, nie znajdziecie tam nowości ale książki w takich cenach, że sami się zdziwicie :)
Książki z tego bolga możecie znaleźć pod tym linkiem: http://allegro.pl/ksiazki-na-wage-mix-koncowki-nakladow-pozwrotowe-i4993729513.html.
Pozdrawiam
Krystian Kowalski
Księgarnia
www.bookinista.pl
www.skladnicaksiegarska.pl