Źródło: Lubimyczytac.pl |
Autor: Kathy Reichs
Tytuł: 206 kości
Wydawnictwo: Sonia Draga
Stron: 408
Data wydania: 8 czerwca 2011
To już druga powieść Kathy Reichs, którą miałem okazję przeczytać. W stosunku do poprzedniej - "Z krwi i kości" - odniosłem się z lekką rezerwą, choć mimo wszystko pozytywnie. Nastrój po przeczytaniu "206 kości" nieco poszybował w górę - zdecydowanie jest to lepsza pozycja niż poprzedniczka (lub jak kto woli następczyni, w końcu najpierw przeczytałem 14. tom cyklu, a teraz 12.) choć utrzymana w podobnym stylu. Może nie zakocham się w twórczości Kathy Reichs, ale z pewnością już zwróciłem na nią uwagę.
Doktor Temperance Brennan zostaje oskarżona o błąd w sztuce, który prawdopodobnie mógł zaważyć nad przebiegiem śledztwa. Po pewnym czasie okazuje się, że jedna z najlepszych przedstawicielek zawodu antropologa sądowego popełnia większą ilość błędów. Czy jest to wypalenie zawodowe czy też zwyczajne rzucanie jej kłód pod nogi? Przy okazji czy wiąże się to bezpośrednio z równolegle prowadzonymi rozważaniami Temperance podczas jej uwięzienia w... właśnie w czym?
W "206 kościach" mamy do czynienia między innymi właśnie z tytułowymi kośćmi. Człowiek posiada ich dokładnie taką ilość i kompletny szkielet dla antropologa musi zawierać nie mniej i nie więcej jak 206 elementów. Oczywiście można zidentyfikować niekompletny, nawet w poważnym stopniu, szkielet, jednak w przypadku trudnych przypadków często decyduje właśnie kompletność ekshumowanych szczątków. Z takim przypadkiem mamy do czynienia w powieści, w której autorka zastosowała ciekawe rozwiązanie narratorskie. Oprócz przedstawienia spraw, nad którymi głowi się doktor Temperance Brennan mamy równolegle prowadzony wątek, który powinien znaleźć się dopiero na końcu książek z tego gatunku. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy zastanawiać się w jaki sposób pani antropolog mogła tym razem wpaść w kłopoty i to dość poważne.
W tym momencie muszę się zatrzymać na chwilę nad samym sposobem prowadzenia akcji i fabuły. Autorce udała się najbardziej pożądana w takich książkach rzecz - takie prowadzenie czytelnika za nos, żeby kilka razy w ciągu czytania historii zmieniał zdanie co do jej zakończenia. Prawdziwe zakończenie na pewno przewinie się każdemu przez myśl, jednak tak naprawdę dla wielu ludzi loterią będzie bezbłędne wytypowanie finału - zwłaszcza za pierwszym podejściem. Co prawda nie mamy do czynienia z niesamowicie zagmatwanymi i tajemniczymi zagadkami rodem z Sherlocka Holmesa, jednak z pewnością sposób, w jaki wodzi czytelnika za nos Kathy Reichs zasługuje na pochwałę. Nie jest to byle jaka książka napisana na odwal się.
Na szczególną uwagę zasługuje poczucie humoru użyte w powieści - jest go bardzo dużo, zwłaszcza w dialogach pomiędzy Temperance Brennan a jej bliskimi znajomymi. Ponadto w połączeniu z ciekawie opisanymi zagadnieniami z zakresu antropologii sądowej, cała książka tworzy bazę dla początkujących amatorów zabawy z kośćmi (nie próbujcie jednak ekshumować kości, nawet swojego zwierzaka zakopanego w ogródku!) okraszoną ciekawą historią i dużą dawką humoru. Rzecz jasna nie mogę sprowadzać "206 kości" do roli zabawnego podręcznika antropologii, jednak czasem w trakcie czytania odnosiłem wrażenie, że czytam notatki jakiegoś zdolnego studenta. W wielu przypadkach bowiem proces identyfikacji szkieletu opisany jest dość szczegółowo jak na książkę będącą beletrystyką, co pomaga zrozumieć wszystko, co robi bohaterka bądź jej znajomi po fachu.
Powiewem świeżości może być także sam pomysł na fabułę. Nie mamy tutaj do czynienia z seryjnymi mordercami, sfrustrowanymi psycholami czy po prostu zwyczajnymi mordercami - co można zauważyć już na początku książki, także słowa te nie są żadnym spoilerem. W ogólnie pojętej literaturze kryminalnej zdarzały się nie raz i nie dwa razy przypadki poprowadzenia całej akcji w środowisku bohaterów - bliższym lub dalszym - ale w zdecydowanej większości przypadków autorzy przychylają się jednak do sprawdzonych kochasiów z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi połączonymi ze skłonnością do sadyzmu. Bardzo miło jest czasem odejść od tego schematu i pojawić się w innym - bądź co bądź także - schemacie.
Ogólnie rzecz biorąc, nie licząc powyżej wypisanych elementów, moje ogólne podejście do tej książki nie różni się wiele od "Z krwi i kości" - jest to powieść lekka, przyjemna i niewymagająca. Nie zanudzi człowieka, chociaż niekoniecznie musi głęboko wciągnąć. Jeśli miałbym wybierać którą powieść poleciłbym osobie pragnącej rozpocząć swoją przygodę z Kathy Reichs, to zdecydowanie wybrałbym tę, nie wspomnianą już poprzedniczkę. Dzięki niej bardziej zainteresowałem się całym cyklem i stwierdzam, że z chęcią przeczytam pozostałe książki.
Łączna ocena: 7/10
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Coraz bardziej przekonujesz mnie do tego gatunku - lubię historię, w których nie wszystko jest jasne i jestem wodzona za nos przez autora, a poczucie humoru jeszcze bardziej mnie zachęca. I, co ważniejsze, nie mam jeszcze tej książki w swoich zbiorach! Będę musiała koniecznie to nadrobić. ;)
OdpowiedzUsuńTylko żeby potem nie było, że poleciłem kupę! :P Pamiętaj o specyficznym stylu pisania i o tym, że antropolog nie bawi się tutaj w "poprawne politycznie trupy", jak ja to lubię nazywać.
UsuńOczywiście że będzie na Ciebie. :P
UsuńNo tak, najlepiej zwalić wszystko na biednego ampHa :P
UsuńJa zaczęłam ten cykl od części 11 "Diabelskie kości". Jestem fanką serialu Kości i niestety przyzwyczaiłam się do tej serialowej Brennan i w książce zupełnie nie mogłam się przestawić, bo była to inna osoba:(
OdpowiedzUsuńObejrzałem sporo odcinków, ale nie zagłębiałem się w niego zbyt mocno, a do tego nie kojarzę żadnego odcinka bazującego na obu historiach, które miałem okazję do tej pory przeczytać. :P Może dlatego nie łączę ściśle Temperance z serialu z tą z książek.
UsuńNiestety nie czytałam jeszcze nic tej autorki. Może kiedyś spróbuję.
OdpowiedzUsuńPolecam, na pewno dobre na odstresowanie się. :)
UsuńCały cykl jeszcze przede mną. Nie będę na Ciebie zganiać, jeśli mi się nie spodoba hehe.
OdpowiedzUsuńNo, chociaż jedna. :P
UsuńSzczerze powiedziawszy, nie kojarzę tej pisarki. Być może książka by mi się spodobała, o ile nie ma tam zbyt dużo przemocy i krwi.
OdpowiedzUsuńhttp://world-chinese-rat.blogspot.com/
Przemocy jako takiej nie ma, krwawych opisów, które czasem się zdarzają u Tess Gerittsen także nie. Czasem trafi się tylko jakaś makabra stworzona w umyśle wieloletniego sądowego antropologa. :P
Usuń