Autor: Anna Frankowska
Tytuł: Sny
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 324
Data wydania: 2013
"Sny" Anny Frankowskiej to kolejny debiut, jaki miałem okazję czytać ostatnimi czasy. Książkę otrzymałem od Kultura Online, z której się ucieszyłem - w końcu została wydana przez jedno z moich ulubionych wydawnictw - Novae Res. Opis, który znajduje się na tylnej stronie okładki wskazuje na to, że jest to książka o tematyce fantastycznej, jednak rzeczywistość pokazuje, iż jest miksem kilku gatunków.
Historia opowiada o młodej zbuntowanej dziewczynie, Saszy, która wskutek zażywania narkotyków, alkoholizmu i innych używek trafiła do ośrodka dla uzależnionej młodzieży. Już od samego początku została obdarzona mocą spełniania ludzkich snów. Oczywiście żeby nie było zbyt łatwo staje przeciwko niej inna dziewczyna tam umieszczona - piękna i seksowna Monika (wreszcie główna bohaterka nie jest najpiękniejszą, najinteligentniejszą, najwspanialszą i w ogólne najlepszą dziewczyną świata. Głównym celem Saszy jest uratowanie świata poprzez naprawę uczynków swojej poprzedniczki, natomiast Monika musi jej w tym przeszkodzić.
Muszę przyznać, że autorka miała świetny pomysł na fabułę. Wbrew pozorom jest nietuzinkowa, chociaż sam jej cel - uratowanie świata - bardzo mocno trąca czymś nieświeżym. Mimo wszystko historia jest ciekawa. Akcja od samego początku brnie dość szybko, miejscami aż zbyt szybko, jednak w ogólnym rozrachunku czytelnik z pewnością się połapie w tym, co się dzieje. Nie licząc momentów stricte romantycznych nie ma nudnych fragmentów, co jest niewątpliwym plusem w przypadku debiutu - często młodzi pisarze nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co może przynudzić a co nie. Mnie akurat od zawsze zbyt ckliwe momenty nudziły, także może to być jedynie moja opinia, a komuś innego te kawałki mogą przypaść do gustu.
Muszę przyznać, że autorka miała świetny pomysł na fabułę. Wbrew pozorom jest nietuzinkowa, chociaż sam jej cel - uratowanie świata - bardzo mocno trąca czymś nieświeżym. Mimo wszystko historia jest ciekawa. Akcja od samego początku brnie dość szybko, miejscami aż zbyt szybko, jednak w ogólnym rozrachunku czytelnik z pewnością się połapie w tym, co się dzieje. Nie licząc momentów stricte romantycznych nie ma nudnych fragmentów, co jest niewątpliwym plusem w przypadku debiutu - często młodzi pisarze nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co może przynudzić a co nie. Mnie akurat od zawsze zbyt ckliwe momenty nudziły, także może to być jedynie moja opinia, a komuś innego te kawałki mogą przypaść do gustu.
W całej powieści miesza się kilka wątków - fantastyczny z osobami o paranormalnych zdolnościach, romantyczny - występuje w nim kilka osób, pojawia się chory łańcuch zakochania u nastolatków, który prowadzi również do śmierci. Oprócz tego mamy typową obyczajówkę, życie na przestrzeni kilku miesięcy wśród codziennych czynności. Dobro miesza się ze złem, chociaż minusem jest system zerojedynkowy - albo ktoś jest bardzo dobry, albo bardzo zły. Co prawda pod sam koniec możemy zaobserwować pewien zwrot akcji, który - wydawałoby się, że zada kłam temu schematowi - odwraca role dobra i zła, chociaż wciąż jest tratowany jako czerń lub biel.
Z kwestii typowo językowych bardzo irytujące jest nagminne używanie słowa "namiętny" we wszystkich odmianach. Pozwolę sobie poświęcić temu osobny akapit, ponieważ już na przełomie pierwszych dwudziestu stron słowo to pojawiło się z pięć razy. Później jest tylko jeszcze gorzej. Najgorsze jest to, że co się tylko pojawi jakaś nowa osoba, to z opisu wynika, iż ma ona "namiętne oczy" lub po prostu "namiętne spojrzenie". Każda. Biorąc pod uwagę, że bliżej poznamy jakieś dwadzieścia różnych postaci to tak naprawdę mówiąc pół żartem pół serio wystarczyłoby w prologu zrobić opis świata, a w nim zawrzeć informację "wszystkie osoby mają namiętne oczy". Jest to naprawdę bardzo denerwujący szczegół.
W ogólnym rozrachunku muszę przyznać, że jest to świetny debiut. Co prawda zasługuje na miano typowo młodzieżowej literatury ze względu na styl oraz wątki umieszczone w tym dziele, jednak mimo wszystko każdy może spokojnie przeczytać "Sny" i nie zasnąć. Ciężko mi się bardziej rozwodzić nad tą pozycją, ponieważ nie jest ona ani okropna ani wybitna. Świetnie się spełni jako czytadło do zapchania czasu, jest lekka, przyjemna, brak w niej jakichś wielkich błędów, dziur logicznych czy poważnych niedociągnięć. Dobry pomysł na fabułę i świetne rozwinięcie akcji podnosi jednak ocenę przyznawaną przeze mnie dla zwykłych czytadeł.
Łączna ocena: 6.5/10
Z kwestii typowo językowych bardzo irytujące jest nagminne używanie słowa "namiętny" we wszystkich odmianach. Pozwolę sobie poświęcić temu osobny akapit, ponieważ już na przełomie pierwszych dwudziestu stron słowo to pojawiło się z pięć razy. Później jest tylko jeszcze gorzej. Najgorsze jest to, że co się tylko pojawi jakaś nowa osoba, to z opisu wynika, iż ma ona "namiętne oczy" lub po prostu "namiętne spojrzenie". Każda. Biorąc pod uwagę, że bliżej poznamy jakieś dwadzieścia różnych postaci to tak naprawdę mówiąc pół żartem pół serio wystarczyłoby w prologu zrobić opis świata, a w nim zawrzeć informację "wszystkie osoby mają namiętne oczy". Jest to naprawdę bardzo denerwujący szczegół.
W ogólnym rozrachunku muszę przyznać, że jest to świetny debiut. Co prawda zasługuje na miano typowo młodzieżowej literatury ze względu na styl oraz wątki umieszczone w tym dziele, jednak mimo wszystko każdy może spokojnie przeczytać "Sny" i nie zasnąć. Ciężko mi się bardziej rozwodzić nad tą pozycją, ponieważ nie jest ona ani okropna ani wybitna. Świetnie się spełni jako czytadło do zapchania czasu, jest lekka, przyjemna, brak w niej jakichś wielkich błędów, dziur logicznych czy poważnych niedociągnięć. Dobry pomysł na fabułę i świetne rozwinięcie akcji podnosi jednak ocenę przyznawaną przeze mnie dla zwykłych czytadeł.
Łączna ocena: 6.5/10
brzmi ciekawie. chociaz gdy przeczytałam o narkotykach itp. nie spodziewałam się, ze pojdzie to w tą strone, troche to namiętnie przyfantazjowane ;p
OdpowiedzUsuńzaciekawiłas mnie, na pewno siegne po ta ksiazke :)
Sam się nie spodziewałem, sądziłem że to będzie zwykłe czytadło jakich pełno z oklepanym motywem i wsadzeniem czegoś (fantastyki) żeby nie było. A tu jednak miłe zaskoczenie muszę przyznać. :)
UsuńZapisuję :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z "namiętnych"....
OdpowiedzUsuńNie przepadam za fantastyką, wątek romantyczny też nie w moim stylu,
więc książka nawet jako zapełniacz czasu - nie dla mnie :(
Pozdrawiam.
Naprawe, szlag człowieka trafia już po paru stronach... Na szczęście te wątki romantyczne nie są aż tak mocno ckliwe, dzięki czemu da się je przetrawić jakoś.
Usuń"wszystkie osoby mają namiętne oczy" staje się moim hasłem dnia. Podoba mi się Twój dystans do opisywanych książek, a do przeczytania tej konkretnej chyba mnie zachęciłeś :)
OdpowiedzUsuń