Mimo wszystko wydaje mi się, że całkiem nieźle mi się udał ten grudzień książkowo. Teoretycznie zamknąłem dwa cykle (chociaż jeden z nich ma jednak mieć kontynuację, a w drugim mi został zbiór opowiadań), nasłuchałem się ogromnej ilości podcastów (skąd ich twórcy mieli na to czas?!) no i ogólnie rzecz biorąc jakość zaliczonych pozycji jest raczej wysoka. Albo chociaż akceptowalna… Nie jest więc źle! Zobaczymy po prostu co przyniesie nowy rok.
Tymczasem zapraszam już do samych opinii. Okładki… Tak, okładki jak zawsze z Lubimy Czytać.
„Upadek Lewiatana” – James S.A. Corey
Format: Papier
Stron/długość: 544
Tłumaczenie: Marek Pawalec
Miałem nadzieję, że jeśli odłożę na trochę całą „Ekspansję”, to kolejny tom przyjdzie mi pochłonąć z łatwością. Trochę z tych założeń nawet wyszło prawdy, ale jednak cały czas miałem wrażenie konsumowania odgrzanego obiadu sprzed dwóch dni. Schematyczność aż krzyczy prosto z kart powieści, co jest bardzo fascynujące zważywszy na fakt, iż wydarzenia nie są ułożone w podobnym formacie, jak do tej pory. Brakowało też przedstawienia przemian postaci, w końcu minęło wiele lat od czasów znanych z pierwszych powieści, tymczasem Jim czy Naomi mają dokładnie te same zachowania, systemy wartości, cechy osobowości i charakteru – w rzeczywistości nie do końca tak to działa.
Nie jestem wielkim zakończenia całego cyklu, aczkolwiek muszę przyznać, że było to chyba najbezpieczniejsze rozwiązanie, jakie tylko mogło się pojawić. Nieco… pompatyczne, z elementem mesjanistycznym, no ale jednak niekoniecznie kontrowersyjne i łatwe do przełknięcia. Jednakże znowu – schematyczne. Podobnie zresztą jak ostatnich kilkaset stron, gdzie pojawiła się schematyczna incepcja. Weźmy wszystkie książki, które pojawiły się do tej pory, złóżmy z nich jakąś strukturę i najpierw opakujmy ją wokół ostatniego tomu, a potem jeszcze opakujmy nią sam koniec. Taki schemat w schemacie. Niestety nie wywarło to na mnie zbyt dobrego wrażenia, dlatego ostatecznie niestety nie mam bardzo pozytywnej opinii o całej powieści.
Ocena punktowa: 5/10
„Widmowy Zagon” – Marcin Mortka
Format: Audiobook
Stron/długość: 9h 07m
Czyta: Filip Kosior
„Widmowy Zagon” to po prostu kolejny tom z dokładnie tą samą mieszanką chaosu i nieprzewidywalności Madsa, racjonalizmu byłej Smoczej Strażniczki oraz tony niebezpieczeństwa, które przynosi życie. Wydarzenia dzieją się szybko i gwałtownie, pomysły Madsa jak zwykle mieszają w probabilistyce, aczkolwiek tak właściwie to jest ponownie dokładnie to samo, co znamy z poprzednich tomów. Narracja jest dokładnie ta sama, kierunek, w którym wszystko podąża również, ale nawet wszystkie kamienie milowe po drodze wyglądają jak odtwarzany quest poboczny.
Nie zrozumcie mnie źle, to się naprawde świetnie czyta i słucha. Kawał przyjemnego fantasy, takiego do niezobowiązującej lektury. Będę miło wspominał czas, który spędziłem ze straceńcami Madsa Voortena i ogólnie nie żałuję, że rozpocząłem ten cykl. Po prostu nie ma w nim niczego, nad czym mógłbym się zachwycać w późniejszych tomach, bo wszystko to już było we wcześniejszych książkach. Pewnie i tak sięgnę po kolejną, jeśli się pojawi, ale traktuję to raczej jako ciekawostkę, zwłaszcza kiedy nie będę czuł się na siłach sięgać po coś bardziej wymagającego. Sporo bijatyki, dużo awantur, ogromna ilość chaosu (ale nie w samej narracji, tylko powodowanego z rosmysłem przez bohaterów), czyli coś idealnego na długi, deszczowy wieczór.
Ocena punktowa: 6/10
„Cyjan” – Jarosław Dobrowolski
Format: Audiobook
Stron/długość: 16h 33m
Czyta: Mikołaj Krawczyn
Więcej wampirów w wampirach, czyli drugi tom „Krwiopijcy” można uznać za udany. W pewnym momencie przyszedł mi nawet na myśl Michał Gołkowski i jego pełne akcji i dynamiki książki – „Cyjan” to nieco spowolniona wersja osadzona zdecydowanie w świecie Vampire: The Masquerade. Jak początkowo miałem wątpliwości, czy nie ma tam też elementów DnD, tak jednak teraz jednoznacznie mogę stwierdzić, że to jednak V: TM jest tym, w czym autor osadził swoje powieści (jednak z pewnymi wyjątkami). Mamy więc już dużo intryg między wampirami, pojawia się dużo więcej opisu samego świata wraz z cienkokrwistymi, rodami wampirzymi, szczególnymi umiejętnościami konkretnych wampirów etc.
Oczywiście nie jest to niesamowicie ambitna książka, która zabierze Was w świat skomplikowanych intryg snutych przez znudzonych władców ciemności. Możecie jednak liczyć na dużo rozrywki oraz świat, który nie jest tak często spotykany (w każdym razie nie w mojej bańce) w literaturze. Fantastyka jak każda inna, jednak ze sprawdzonymi regułami (w kilku miejscach złamanymi na potrzeby… fabuły? urozmaicenia?) lubianymi przez wielu fanów uniwersum, na którym częściowo oparty jest świat „Cyjana”. No i do tego trochę mordobicia (ale bez przesady), sporo czarnego humoru oraz duża doza interpretacji własnej autora jeśli chodzi o trzymanie się zasad świata bazowego. Zawsze to jakieś urozmaicenie, które może zaskoczyć!
Ocena punktowa: 7/10
„Arena dłużników #1” – Michał Gołkowski
Format: Audiobook
Stron/długość: 12h 14m
Czyta: Grzegorz Pawlak
Już od dawna mniej więcej wiedziałem, na czym opiera się „Arena dłużników”, bo o genezie powstania opowiedział Michał Gołkowski podczas Coperniconu. Spodziewałem się jednak takiego odgrzanego kotleta. Czułem, że może być podobny klimat, ale jakby… odtwarzany. Tymczasem autor zaskoczył mnie bardzo pozytywnie – teoretycznie mamy dokładnie to samo, ale z zupełnie innej strony. Prequel miesza się z sequelem, a do kompletu „mądrych” słów dorzucić możecie remake/remaster czy co tam wolicie. Jednak na świeżo! Niby tak samo, ale zupełnie inaczej.
Przy dwóch ostatnich tomach głównej trylogii narzekałem, że jest trochę drętwo, bez większego pomysłu, natomiast w pierwszym tomie kolejnego czteroksięgu absolutnie nie mogę tego powiedzieć. Dynamika to pierwsza klasa, ciągle coś się dzieje, ale chociaż nie widać żadnego konkretnego celu (oprócz tych, których możemy się domyślać znając poprzednie powieści), to poznajemy o wiele lepiej całą konstrukcję apokalipsy, którą opracował Michał Gołkowski. Dosłowność przekładu słów biblijnych uderza w „Arenie dłużników” jeszcze mocniej, zwłaszcza w połączeniu z korporacjonizmem całego Nieba. Innymi słowy to może być naprawdę interesująca lektura kolejnych trzech tomów!
Ocena punktowa: 7/10
„Polski SOR” – Jan Świtała
Format: E-book
Stron/długość: 288
Jeśli spodziewacie się (tak jak ja) kolejnego klasycznego reportażu o sytuacji ochrony zdrowia w Polsce, to się bardzo pomylicie! Ma nadzieję, że będzie to zaskoczenie pozytywne, jakie było moim udziałem, gdy zobaczycie jak bezpośrednim językiem pisze autor. Ratownik medyczny mający na swoim koncie pracę zarówno w karetce pogotowia, jak i na SORze, prowadzący kursy oraz własnego Instagrama, na którym dzieli się wiedzą oraz anegdotami. No i właśnie taki luźny, anegdotyczy styl dominuje w „Polskim SORze”, który mocno kontrastuje z bardziej dziennikarskim stylem większości reportaży. Dla mnie jest to jedna z form przełamania czwartej ściany, która pozwala na lepsze zrozumienie co autor pragnie przekazać.
A ma bardzo dużo do przekazania, począwszy od tego, jak wygląda przeciętny dzień pracy ratownika w różnych miejscach, przez problemy i wyzwania, z którymi musi się mierzyć, a zakończywszy oczywiście na prawnym bałaganie. Książka ta nie ma jakichś konkretnych ram w postaci rozdziałów skupiających się na konkretnej kategorii – to bardziej strumień uporzadkowanych myśli, które przechodzą płynnie z jednego tematy do drugiego. Język jest często potoczny, zawierający wiele ekspresywnych wyrażeń powszechnie uznanych za wulgarne (znaczy się czasem rzuci jakąś „kurwą”), ogólnie taki dla przeciętnego człowieka. Naprawdę ciekawy kontrast, zwłaszcza dla kogoś, kto pochłonął w swoim życiu sporo reportaży. Dla mnie to zmiana mocno na plus i między innymi dlatego gorąco polecam tę książkę!
Ocena punktowa: 7/10
„Arena dłużników #2” – Michał Gołkowski
Format: Audiobook
Stron/długość: 15h 59m
Czyta: Grzegorz Pawlak
Tak mi podeszła pierwsza część „Areny dłużników”, że aż się od razu zabrałem za kolejną! Tu mamy już w pełni do czynienia z tytułową areną, gdzie Ezekiel ściera się z… no cóż, z tym, z czym ścierali się kiedyś gladiatorzy. Jest oczywiście obrazoburczo (znaczy niekoniecznie koszernie!), nasz wspaniały nie-komornik miewa od groma przeróżnych, nie zawsze sensownych pomysłów, ale nie zapomniał o głównym celu swojego pobytu na Ziemi. Apokalipsa się jednak rządzi swoimi prawami, a jakiekolwiek podróże w czasie (lub manipulacja czasem jako takim) nie mogą się odbyć bez konsekwencji w postaci zaburzeń kontinuum czasoprzestrzennego, więc możecie się domyślić, że nie wszystko idzie gładko…
Spotkacie tu wiele postaci, które znacie z pierwszej trylogii komorniczej, ale w nieco innej odmianie. Wiecie, niby to samo, ale jednak nie, pokazane z zupełnie innej perspektywy. Dynamika wciąż jednak jest zachowana, trudno się nudzić podczas przeżywania wydarzeń, które są udziałem Ezekiela i jego ekipy, żart (często suchy!) ściele się gęściej niż trupy (choć i tych nie brakuje), a zabawa to po prostu zabawa. Wchłonąłem audiobooka bardzo szybko, nie sięgnąłem po kolejnego tylko ze względu na kończący się okres „próbny” w Legimi, ale dwa pierwsze tomy nastawiły mnie bardzo pozytynie do całej tetralogii. Polecam jako odskocznia od trudnej i ciężkiej literatury, kiedy chcecie fajny kawał fantastyki, który pełen jest absurdalnego humoru i równie niedorzecznych historii!
Ocena punktowa: 7/10