środa, 18 października 2017

"World of Warcraft: Narodziny Hordy" - Christie Golden

"World of Warcraft: Narodziny Hordy" - Christie Golden
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Christie Golden
Tytuł: World of Warcraft: Narodziny Hordy
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
Stron: 328
Data wydania: 15 lutego 2017


Na grze w World of Warcraft straciłem niemalże całe liceum. Wcześniej zagrywałem się namiętnie w Warcraft III razem z dodatkiem i do tej pory uważam to za jeden z najlepszych fabularnie tytułów wszech czasów. W ogóle ze stajni Blizzarda wychodziły niemalże same perełki, jednak świat Warcrafta jest mi najbliższy. Na swoim koncie mam kilka powieści, które zostały osadzone w jego uniwersum, ale chyba jeszcze żadna z nich nie była tak dobra, jak "Narodziny Hordy". Zdecydowanie mam ochotę na więcej i cieszę się, że czekają już na mnie "Przebudzenie Króla Lisza".

Draenor od wielu lat karmił płodami swoich ziem orków oraz draenei. Obie rasy żyły w pokoju, choć zdecydowanie od siebie oddalone. Jedni nie wchodzili drugim w drogę, choć handel kwitł. Zdarzały się również nieśmiałe kontakty, jednak nawet te zostały w pewnym momencie całkowicie urwane. Draenei stanąć musieli do walki z Hordą, napędzaną gniewem oraz intrygą Kil'jaedena, jednego z władcy demonów prowadzącego Płonący Legion. To zdecydowanie były mroczne czasy dla orczych klanów, czasy przerwane dopiero przez Thralla.

Historię uniwersum Warcrafta znałem swego czasu wręcz na wyrywki. Można było mnie obudzić w nocy, zapytać o starcia z Płonącym Legionem, historię konkretnych postaci, a ja mogłem odpowiedzieć bez zająknięcia się. Teraz ta wiedza wyleciała z głowy w dużej części, ale wciąż trochę się obawiałem, że będę w stanie przewidzieć zdecydowaną większość wydarzeń w "Narodzinach Hordy". Albo się pomyliłem, albo nie tego nie zauważyłem. Autorka bowiem stworzyła tak wspaniałą opowieść, że wszystko wydaje się całkiem nowe, nieodkryte i absolutnie niesamowite. Zachowała klimat, który czuć podczas gry oraz podczas czytania surowej historii.

Zarówno orkowie jak i draenei to bardzo charakterystyczne rasy, które różnią się od siebie w niemalże wszystkich aspektach. Można by pomyśleć więc, że łatwo stworzyć ich opisy i postawić grubą kreskę na granicy pomiędzy ich światami. To mógłby być dobry pomysł, jednak Christie Golden poszła w zupełnie inną stronę. Postarała się, aby granica pomiędzy orkami a draenei była wyznaczona na zakładkę. Tak, aby świat jednych i drugich stopniowo się przenikał, tworząc o wiele bardziej naturalny efekt, zwłaszcza w kontekście zamieszkiwania w pokoju obok siebie obu ludów. Wzmaga to wrażenie, jakie robi agresja orków i potęguje uczucia, które ukazywane są u przedstawicieli obu ras. A uczuć tych jest wiele i potrafią kompletnie się od siebie różnić, tworząc istną mozaikę.

Świetnie też została oddana istota czarnoksięstwa oraz magii szamanów. Obie te - wszak całkiem sobie przeciwstawne - szkoły wydają się być wplecione w tło wydarzeń oraz całego świata i nie grają pierwszych skrzypiec. Można powiedzieć, że gdyby nie wiedza, że jest to zmyślone uniwersum, a na kartach powieści występują przedziwne rasy, nawet przeciwnicy fantastyki mogliby czerpać radość z lektury. Tak naprawdę dopiero takie książki jak "Narodziny Hordy" pokazują, że umiejętność odpowiedniego manipulowania poszczególnymi składnikami świata przez autora pozwalają na manipulację (w dobrym tego słowa znaczeniu) odbiorem danego dzieła przez czytelnika. Jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało.

Sam styl, w jakim napisane zostały "Narodziny Hordy" jest bardzo przyjemny w odbiorze i sam w sobie zachęca do czytania. W połączeniu z doskonale poprowadzoną historią daje to świetną mieszankę, która nie pozwala oderwać się od tekstu. Nic dziwnego, że książki autorstwa Christie Golden mają tak wysokie oceny - są dopracowane w wielu szczegółach i to w sensie dosłownym. Bohaterowie są postaciami ostrymi i konsekwentnie prowadzonymi, co samo w sobie często decyduje o "być albo nie być" danej pozycji. Nie ma znaczenia czy ktoś zna wydarzenia opisywane w książce z gier lub innych źródeł - zarówno fani, jak i osoby świeże w tym uniwersum mogą z pewnością czerpać radość z lektury tej powieści.

Żeby nie było aż tak różowo, pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewien - dla mnie poważny - mankament. Zapewne filolodzy mnie zjedzą żywcem (chociaż może tylko część, reszta mi przyklaśnie), jednak w mojej opinii tłumaczenie dosłowne nazw własnych powinno być niedopuszczalne. Zwłaszcza, że w przypadku świata Warcrafta wychodzi to niezbyt korzystnie. Rozumiem, że w "oryginalnym" języku słowa typu "Hellscream" mogą brzmieć równie nietypowo, jednak siła przyzwyczajenia bierze tutaj górę. Można jeszcze przełknąć pełne tłumaczenie. Wszystkie występujące nazwy własne przełożone są na język polski - konsekwencja pierwsza klasa. Tak być powinno. Niestety w "Narodzinach Hordy" jest jeden wielki misz-masz językowy. Trochę angielskiego, trochę polskiego - nie zauważyłem żadnego algorytmu, według którego można podążać przy wyborze języka. Zdedcdowanie jest to irytujące.

Naprawdę kawał dobrej fantastyki oraz ogólnie powieści. Świetny styl, postacie skrojone na miarę, klimatyczne opisy i doskonałe odwzorowanie uniwersum. Aż się chce czytać i sięgnąć po więcej. Zadowoleni z lektury powinni być zarówno fani historii stworzonej przez Blizzard, jak i osoby uwielbiające po prostu dobre fantasy. Polecam bardzo gorąco tę pozycję po prostu wszystkim, którzy lubią oderwane od rzeczywistości klimaty, z niesamowicie rozbudowanym światem oraz wspaniałą historią przedstawianą w książce.

Łączna ocena: 8/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz