Źródło: Lubimy Czytać |
Autor: Tadeusz Biedzki
Tytuł: Ostatnie srebrniki
Wydawnictwo: Bernardinum
Stron: 224
Data wydania: 11 października 2017
Historia nie jest zdecydowanie moją pasją, jednak dobrze poprowadzona powieść z wątkami historycznymi to coś, obok czego nie potrafię przejść obojętnie. "Ostatnie srebrniki" opisywane są przez wydawnictwo jako historia pisana wzorem Umberto Eco oraz Dana Browna - obiecywane są więc niesamowite implikacje zdarzeń sprzed kilkuset lat oraz doskonała akcja stanowiąca front wydarzeń. Okazuje się, że pierwsza część tych obietnic jest prawdziwa. Niestety ciężko mi to samo napisać o wspomnianym froncie. Można rzec, że jest to książka, co do której można mieć ambiwalentne uczucia.
Mała, niepozorna szkatułka może mieć w sobie o wiele więcej historii, niż biblioteka z najstarszymi zbiorami. Skrywająca dwa niewielkie oraz niepozorne przedmioty stanowi namacalny dowód na istnienie pewnych wydarzeń, które w sposób bezpośredni mogą mieć wpływ na obecną sytuację na świecie. W jaki sposób łączy się ona z Zakonem Piłata i Judasza? Jak bardzo niebezpieczna jest ta organizacja na tle współczesnych ruchów społecznych? Na te pytania próbuje odpowiedzieć główny bohater wraz ze swoją żoną - nowi właściciele starej szkatułki.
Powieść dzieli się tak naprawdę na dwie części, które przeplatają się nawzajem. Jedna z nich ma charakter historyczny i przedstawia kolejne losy szkatułki, o której Czytelnik dowiaduje się już na samym początku powieści. Druga część to współczesna, fikcyjna historia opowiadająca drogę do odkrycia losów szkatułki przez dwójkę głównych bohaterów oraz odnalezienia połączenia między nią a morderstwem, którego świadkiem byli podczas wizyty w Hiszpanii. Zabieg dość popularny i w wykonaniu Tadeusza Biedzkiego bardzo udany. Autor powoli ale sukcesywnie odkrywa kolejne tajemnice związane ze znaleziskiem głównych bohaterów, nie zapominając o stosownych przypisach.
Same fragmenty historyczne należą niewątpliwie do mocnej strony "Ostatnich srebrników". Mimo tego, że mają charakter czysto fabularny, czuć przebijającą z nich wiedzę. Wspomniane już przypisy potęgują wrażenie, że autor wie doskonale o czym pisze i robi to w oparciu o fakty. Tam, gdzie rozwój wydarzeń nie jest do końca potwierdzony, pojawiają się stosowne adnotacje, wyjaśniające ewentualne rozbieżności pomiędzy treścią, a wiedzą Czytelnika. Przyznam szczerze, że to właśnie dla tej części powieści nie chciałem się za bardzo odrywać. Wszystko tutaj bowiem zostało opisane niezwykle ciekawie, a fabuła w opowieściach jest dobrze skrojona. Naprawdę mocny plus.
Niestety nie mogę tego samego napisać o części czysto fikcyjnej, dziejącej się współcześnie. Mam co do niej mnóstwo zarzutów, począwszy od chaotycznego przeskakiwania pomiędzy wydarzeniami, poprzez nagłe urywanie tematów, a zakończywszy na braku przedstawienia bohaterów. Według opisu wydawnictwa autor stał się jednocześnie narratorem i postawił się w roli bohatera, przez którego oczy patrzymy na wydarzenia. Niestety ciężko jest to wychwycić w samej powieści. Tak naprawdę Czytelnik ma do czynienia z dwójką głównych bohaterów, o których nie wie nic. No może oprócz tego, że mogą dosłownie wszystko. Niczym się nie zajmują i mogą sobie w dowolnym momencie latać po dosłownie całym świecie, nie przejmując się skąd, dokąd, za ile, kiedy. Fabuła wymaga znalezienia się w Rzymie? Ok, jutro wylot. Teraz na Cypr? Za dwie godziny. Do Barcelony? No, musimy poczekać dwa dni. Jedyne czego Czytelnik może być pewien to tego, że główny bohater jest jednocześnie narratorem.
Bardzo denerwujący jest również sposób przesunięcia wydarzeń o pewien czas. Wykonanie Tadeusza Biedzkiego jest trochę... amatorskie, a w końcu autor ma na swoim koncie już łącznie pięć książek, i to całkiem wysoko ocenianych. Zazwyczaj przesunięcie akcji w czasie jest akcentowane w jakiś konkretny sposób, najczęściej niewidoczny dla czytelnika. W "Ostatnich srebrnikach" pojawiają się po prostu zdania w samym środku akapitu informujące, że "pięć dni później" coś się wydarzyło. W połączeniu z galopującą fabułą nie robi to niestety dobrego wrażenia. Wygląda to tak, jakby autor usiłować koniecznie stworzyć jakieś tło dla części historycznej (która jest naprawdę świetna, co chciałbym jeszcze raz podkreślić), ale nie ma tak naprawdę żadnego pomysłu. Niby zarys jest, koncepcja jakaś została stworzona i to nawet całkiem obiecująca, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia.
Zakończenie jak i cała akcja rozwiązująca sprawę toczącą się przez całą powieść również nie do końca spełniła moje oczekiwania. Współpraca pomiędzy poszczególnymi osobami była trochę aż zbyt naiwna i lekka, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę rangę sprawy. Oraz oczywiście szarże, które zostały zaangażowane w poszczególnych siłach. Poza tym znowu wszystko wydaje się iść zdecydowanie zbyt szybko, nie ma takiego budowania napięcia i prowadzenia Czytelnika przez meandry sprawy. Zwyczajne "ciach!" i po krzyku. A wcześniej były jakieś jęki poprzedzające krzyk? Nie do końca. Błyskawiczne przebrnięcie przez cały temat niestety nie pozostawia zbyt przyjemnych wspomnień.
Jak widać moja opinia nie jest jednoznaczna. Z jednej strony szanuję pracę włożoną przez autora w część typowo historyczną. Świetnie zbudowana, wspaniale opowiedziana. Naprawdę aż chce się czytać. Niestety nie mogę tego powiedzieć o części fikcyjnej, która jest frontem dla całego zamysłu "Ostatnich srebrników". Zbyt szybko, zbyt chaotycznie, zbyt po macoszemu. Ostatecznie całkiem przyjemnie wyszło, jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań. Oraz poniżej możliwości, zważywszy na bardzo dobrą jedną część książki.
Łączna ocena: 5/10
Powieść dzieli się tak naprawdę na dwie części, które przeplatają się nawzajem. Jedna z nich ma charakter historyczny i przedstawia kolejne losy szkatułki, o której Czytelnik dowiaduje się już na samym początku powieści. Druga część to współczesna, fikcyjna historia opowiadająca drogę do odkrycia losów szkatułki przez dwójkę głównych bohaterów oraz odnalezienia połączenia między nią a morderstwem, którego świadkiem byli podczas wizyty w Hiszpanii. Zabieg dość popularny i w wykonaniu Tadeusza Biedzkiego bardzo udany. Autor powoli ale sukcesywnie odkrywa kolejne tajemnice związane ze znaleziskiem głównych bohaterów, nie zapominając o stosownych przypisach.
Same fragmenty historyczne należą niewątpliwie do mocnej strony "Ostatnich srebrników". Mimo tego, że mają charakter czysto fabularny, czuć przebijającą z nich wiedzę. Wspomniane już przypisy potęgują wrażenie, że autor wie doskonale o czym pisze i robi to w oparciu o fakty. Tam, gdzie rozwój wydarzeń nie jest do końca potwierdzony, pojawiają się stosowne adnotacje, wyjaśniające ewentualne rozbieżności pomiędzy treścią, a wiedzą Czytelnika. Przyznam szczerze, że to właśnie dla tej części powieści nie chciałem się za bardzo odrywać. Wszystko tutaj bowiem zostało opisane niezwykle ciekawie, a fabuła w opowieściach jest dobrze skrojona. Naprawdę mocny plus.
Niestety nie mogę tego samego napisać o części czysto fikcyjnej, dziejącej się współcześnie. Mam co do niej mnóstwo zarzutów, począwszy od chaotycznego przeskakiwania pomiędzy wydarzeniami, poprzez nagłe urywanie tematów, a zakończywszy na braku przedstawienia bohaterów. Według opisu wydawnictwa autor stał się jednocześnie narratorem i postawił się w roli bohatera, przez którego oczy patrzymy na wydarzenia. Niestety ciężko jest to wychwycić w samej powieści. Tak naprawdę Czytelnik ma do czynienia z dwójką głównych bohaterów, o których nie wie nic. No może oprócz tego, że mogą dosłownie wszystko. Niczym się nie zajmują i mogą sobie w dowolnym momencie latać po dosłownie całym świecie, nie przejmując się skąd, dokąd, za ile, kiedy. Fabuła wymaga znalezienia się w Rzymie? Ok, jutro wylot. Teraz na Cypr? Za dwie godziny. Do Barcelony? No, musimy poczekać dwa dni. Jedyne czego Czytelnik może być pewien to tego, że główny bohater jest jednocześnie narratorem.
Bardzo denerwujący jest również sposób przesunięcia wydarzeń o pewien czas. Wykonanie Tadeusza Biedzkiego jest trochę... amatorskie, a w końcu autor ma na swoim koncie już łącznie pięć książek, i to całkiem wysoko ocenianych. Zazwyczaj przesunięcie akcji w czasie jest akcentowane w jakiś konkretny sposób, najczęściej niewidoczny dla czytelnika. W "Ostatnich srebrnikach" pojawiają się po prostu zdania w samym środku akapitu informujące, że "pięć dni później" coś się wydarzyło. W połączeniu z galopującą fabułą nie robi to niestety dobrego wrażenia. Wygląda to tak, jakby autor usiłować koniecznie stworzyć jakieś tło dla części historycznej (która jest naprawdę świetna, co chciałbym jeszcze raz podkreślić), ale nie ma tak naprawdę żadnego pomysłu. Niby zarys jest, koncepcja jakaś została stworzona i to nawet całkiem obiecująca, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia.
Zakończenie jak i cała akcja rozwiązująca sprawę toczącą się przez całą powieść również nie do końca spełniła moje oczekiwania. Współpraca pomiędzy poszczególnymi osobami była trochę aż zbyt naiwna i lekka, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę rangę sprawy. Oraz oczywiście szarże, które zostały zaangażowane w poszczególnych siłach. Poza tym znowu wszystko wydaje się iść zdecydowanie zbyt szybko, nie ma takiego budowania napięcia i prowadzenia Czytelnika przez meandry sprawy. Zwyczajne "ciach!" i po krzyku. A wcześniej były jakieś jęki poprzedzające krzyk? Nie do końca. Błyskawiczne przebrnięcie przez cały temat niestety nie pozostawia zbyt przyjemnych wspomnień.
Jak widać moja opinia nie jest jednoznaczna. Z jednej strony szanuję pracę włożoną przez autora w część typowo historyczną. Świetnie zbudowana, wspaniale opowiedziana. Naprawdę aż chce się czytać. Niestety nie mogę tego powiedzieć o części fikcyjnej, która jest frontem dla całego zamysłu "Ostatnich srebrników". Zbyt szybko, zbyt chaotycznie, zbyt po macoszemu. Ostatecznie całkiem przyjemnie wyszło, jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań. Oraz poniżej możliwości, zważywszy na bardzo dobrą jedną część książki.
Łączna ocena: 5/10
Za możliwość przeczytania dziękuję:
0 komentarze:
Prześlij komentarz