wtorek, 11 października 2016

"Diabelski owoc" - Tom Hillenbrand

"Diabelski owoc" - Tom Hillenbrand
Źródło: Lubimyczytac
Autor: Tom Hillenbrand
Tytuł: Diabelski owoc
Wydawnictwo: Smak Słowa
Tłumaczenie: Anna Krochmal, Robert Kędzierski
Stron: 320
Data wydania: 22 września 2016


Nie nazwę się znawcą czy choćby amatorem kryminałów, ale trochę ich w swoim życiu przeczytałem. Miały różną tematykę przewodnią, poruszały wiele wątków i bywały bogate w przeróżną symbolikę. To samo mogę rzec o thrillerach - polityczne, medyczne, sportowe. Jak do tej pory jednak nie miałem okazji czytać czegoś, co można sklasyfikować jako kryminał kulinarny. Zbrodnia w restauracji a i owszem, ale bez całej kulinarnej otoczki, a już zwłaszcza nie w środowisku haute cuisine (o ile dobrze mogę tak to ująć). Dobry kryminał zawsze jest świetną propozycją, ale jeśli do tego jest w zupełnie nowym opakowaniu, to tym bardziej z wielką chęcią po niego sięgnę, tak jak po "Diabelski owoc"!

Xavier Kieffer uczył się pod okiem jednego z mistrzów kuchni, docenianego nawet przez przewodnik Gabina. Sam Xavier zdobywał nagrody, jednak ostatecznie poświęcił się prowadzeniu niewielkiej knajpy, serwującej lokalne specjały luksemburskie. Gdy do jego restauracji przybywa francuski krytyk prosto od Gabina, sytuacja wydaje się dziwna. Kiedy jednak ten sam krytyk umiera na progu lokalu, sytuacja staje się niezręczna. Kucharz ostatecznie musi sam dojść do tego, co się tak naprawdę stało i w jaki sposób został w to wszystko wplątany. Rozwiązanie zagadki może mu się jednak nie spodobać.

Pierwszy raz spotkałem się z kryminałem kulinarnym. Miałem co prawda okazję oglądać "Lucyfera", który w bodaj dziesiątym odcinku pierwszego sezonu spotkał się ze sprawą morderstwa w restauracji i cała ta kuchenna otoczka się pojawiła, jednak nie wiedziałem dokładnie czego się mogę spodziewać po książce Toma Hillenbranda. Niedawno miała swoją premierę w Polsce, a ja nie zwykłem czytać opinii zagranicznych - chyba, że się pojawiają w stosunku do nich odniesienia w polskich recenzjach. Byłem jednak bardzo ciekawy cóż takiego poda nam do degustacji autor i jakimi potrawami nakarmi czytelników w swoim dziele. Według mnie są to potrawy może niezbyt wyszukane, ale nad wyraz smaczne!

Już od samego początku widać, że w całej książce kuchnia będzie w centralnym punkcie. Wszystko się kręci zarówno wokół haute cuisine, ale również wokół produkcji pożywienia na masową skalę. Kunszt kulinarny i apoteoza gotowania przeplata się masówką wielkich koncernów spożywczych, oczywiście dotykając temat "dodatków" do żywności. Już choćby z tego względu "Diabelski owoc" jest lekturą dającą do myślenia i zmuszającą do pewnych refleksji nad tym, dokąd zmierza nasz świat i przede wszystkim ludzkość. Niby tak banalny temat jak jedzenie, ale da się z niego wycisnąć co najmniej kilka wątków w powieści - i to wcale nie jakiejś wybitnie długiej czy dużej objętościowo.

Książkę czyta się bardzo szybko z dwóch powodów. Po pierwsze jest po prostu krótka (aczkolwiek wydaje się być dobrze rozłożona w objętości, nie odnoszę wrażenia ani że wszystko potoczyło się za szybko, ani za wolno) i treściwa. Po drugie jest lekka, przyjemna w odbiorze i niezbyt wymagająca, ale jednocześnie ciekawa. Nie możemy liczyć tutaj na niesamowite zwroty akcji, wydarzenia trzymające w napięciu - co to to nie. Zagorzali fani skomplikowanych zagadek kryminalnych raczej nie mają czego tu szukać. Nie znaczy to jednak, że jest to zła książka czy wręcz zły kryminał. Co to, to nie. Jest po prostu inny. Dosłownie "lekki", dosłownie "przyjemny". Tej lekkości dodają zwłaszcza opisy dań, aromatów, smaków, restauracji oraz tego, w jaki sposób powinna działać restauracja serwująca "wysoką kuchnię". Niestety nie polecam czytania "na głodnego", gdyż ślinianki nam oszaleją i zaleją nas falą ochoty na wszystkie opisane potrawy.

Nie znalazłem w "Diabelskim owocu" niczego odkrywczego, nie widzę w nim oszałamiającego kryminału. Z drugiej jednak strony wcale mi to nie przeszkadza. Lektura była naprawdę niesamowicie przyjemna i czerpałem z niej radość. Zresztą jej wartość merytoryczna jest wysoka, ze względu na wspomnianą już przeze mnie kwestię wykorzystywania różnych dodatków do pożywienia w masowej produkcji żywności. Choćby z tego powodu warto przeczytać pierwszy tom przygód Xaviera Kieffera - na dniach bowiem pojawi się kolejny tom, który z wielką chęcią przeczytam. 

Jak się okazuje "Diabelski owoc" jest zdecydowanie warty przeczytania - bawi i uczy, a sama lektura sprawia przyjemność. Nie jest to kryminał, do jakiego jestem przyzwyczajony, ale jeśli tak mają wyglądać kryminały kulinarne, to ja się stanę mimo wszystko ich fanem. Proste, przyjemne, dobrze napisane, językiem zachęcającym do dalszej lektury, pełnym barwnych opisów i mądrych spostrzeżeń. A że nie ma mrożącej krew w żyłach historii kryminalnej? Zagadka, którą autor opublikował na łamach "Diabelskiego owocu" w zupełności wystarcza. Wydaje mi się, że coś innego jest wisienką na torcie tej książki - zbrodnie, jakie być może sami popełnimy przeciwko sobie. Bawi i uczy. A przede wszystkim uczy.

Łączna ocena: 7/10


Za możliwość przeczytania dziękuję:


0 komentarze:

Prześlij komentarz