Nie samymi książkami żyje człowiek, a jak ktoś prowadzi bloga, to żyje także w pewnym sensie życiem blogosfery. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię czasem oderwać się od recenzji, opinii czy innych tematów ściśle związanych z samymi książkami, a dla odmiany poczytać coś, co dotyczy osób, których twórczość czytam. Fajnie jest, jak ktoś uchyli rąbka tajemnicy i rzuci coś o sobie, co nie należy do sfery osobistej czy bardzo prywatnej - można wtedy człowieka poznać od drugiej, codziennej strony. :) Wiadomo, że bez sensu by było pisać pełne autobiografie, bo mimo wszystko nie jest to tematyka wiodąca blogów, które prowadzimy (chyba, że mamy na myśli recenzje autobiografii znanych osób!), ale takie coś jak hobby chyba można czasem wrzucić. :)
Właśnie, hobby. Część ludzi je ma, część nie ma, wiele osób przez długi czas nie może znaleźć swojego. Ja można powiedzieć, że znalazłem, chociaż nie wiem czy do końca można nazwać to hobby. Na pewno absorbuje mój czas, interesuje się nim, czytam na jego temat ile się da - chociaż typowej literatury zbyt wiele to nie ma - i dbam o swoje egzemplarze jak tylko się da. Ladies and gentleman, przedstawiam Wam rośliny owadożerne!
Tak, te rośliny mówiąc kolokwialnie wcinają owady. Jakie im się tam napatoczą i jakie im się uda utrzymać. :) Każda z nich ma swoje własne metody łapania oraz zjadania żyjątek, a także warunki, w których powinna być trzymana. Wbrew pozorom owadożerów nie wystarczy wsadzić w ziemię i czasem podlewać - po włożeniu ich w normalną ziemię ogrodniczą daję im niewiele dni na przeżycie. Żyją w kwaśnym torfie, o pH około 3-4 i wymagają podlewania wodą destylowaną, pozbawioną jakichkolwiek zanieczyszczeń i przede wszystkim minerałów. Wiąże się to z podłożem, jakie występuje w ich naturalnym środowisku - pozbawionym właśnie jakichkolwiek właściwości odżywczych. To przez to rośliny te wyewoluowały do postaci owadożerów i zdobyły umiejętność pobierania wartości odżywczych z owadów. No, w sumie nie zawsze tylko owadów...
Biorąc pod uwagę fakt, że wiele z nich rośnie na torfowiskach (zwłaszcza rosiczki czy muchołówki), wymagają często dużej ilości wody oraz trochę większej wilgotności. Wiele z nich spokojnie wytrzymuje wilgotność pokojową, dlatego można je trzymać w takich warunkach, jak moje. Najczęstszym sposobem zapewnienia dobrej ilości wody jest stawianie doniczek w podstawce, do której wlewa się wodę. Ewentualnie robi się taką konstrukcję, jaką ja zrobiłem w tym korycie dla roślin na balkon - na samo dno wsypałem kilkucentymetrową warstwę keramzytu - chłonnego kruszywa wykonywanego przez wypalanie gliny - przykryłem bawełnianym materiałem zastępującym geowłókninę drenarską i na to dopiero wsadziłem torf. Woda doprowadzana jest przez tę brzydko wyglądającą, wystającą rurę i rozprowadzana jest po całości. Nieco mniej dociera do tłustoszy - tych zielonych sałat - gdyż one wymagają nieco mniejszej ilości wody w podłożu, kapkę innego podłoża i łatwo je przelać, co doprowadzi do ich zgnicia. Konstrukcja jest młoda, ma niecały miesiąc, także jeszcze zobaczymy jak będą rosły rośliny w niej, ale na razie jest dobrze.
W tej kuwecie trzymam następujące rośliny:
Pinguicula 'Tina' - najpopularniejszy tłustosz, zwłaszcza wśród początkujących
Pinguicula 'Sethos' - bardzo ciekawa hybryda
Drosera capensis - popularna rosiczka przylądkowa
Drosera capensis 'Albino' - biała odmiana D. capensis
Drosera spatulata - rosiczka łyżeczkowata, również popularna rosiczka
Oprócz tego w swojej "kolekcji" posiadam także inne rośliny. :)
Na pierwszym planie widać dzbanecznika - Nepenthes sanguinea 'Black Jack' - który jest dzbanecznikiem wysokogórskim. Dość dobrze znosi warunki pokojowe w naszym klimacie, może robić za "parapetowca". Ma ładne dzbanki, a rośnie w torfie, mieszance dla dzbaneczników lub żywym mchu torfowcu. Teoretycznie ten gatunek potrafi dorosnąć do 10 m długości, a dolne dzbanki mogą osiągnąć długość 35 cm, jednak do tego czasu to jeszcze paręnaście dobrych lat by musiało minąć... Na świecie znane są przypadki, w których do dzbanków wpadały żaby, jaszczurki czy nawet szczury! O ile się dobrze orientuję, dwa lub trzy razy odnotowano także małego ptaka. :)
To co widzicie w tym talerzyku to właśnie jest keramzyt. :) Ze względu na jego dużą chłonność wody polecany jest jako warstwa pod doniczkami z dzbankami, gdyż zapewnia dłuższą i nieco lepszą parowalność wody, dzięki czemu wilgotność powietrza nad podstawką jest wyższa. Dzbaneczników nie wsadzamy bezpośrednio w wodę, tylko podlewamy "po ludzku" - od góry. :) W tle widać jedną kapturnicę - Sarracenia psittacina (kapturnica papuzia) - oraz muchołówkę - Dionaea muscipula (muchołówka amerykańska, ale ni cholery nie wiem jakiej odmiany). Niestety obie te rośliny zostały źle przezimowane, dlatego są w dość opłakanym stanie, ale już się powoli odradzają. Oczywiście nie wszystkie owadożery wymagają zimowania - tylko te, które w naturalnym środowisku mają zimę i same z siebie przechodzą okres odpoczynku. :)
Na koniec pokażę Wam jeszcze jak wyglądały rok temu siewki rosiczek, gdyż wszystkie rosice wyhodowałem z nasion. Trochę zabawy z tym było, zwłaszcza jak się zrobił gąszcz i trzeba było przesadzać... :)
Słodkie, prawda? :)
Wy też podzielcie się swoim hobby! Na pewno dużo osób chce poznać Wasze zainteresowania, a być może część z nich sama zainteresuje się Waszymi zajęciami. :)
Fascynują mnie te rośliny, ale nie wiem czy chciałabym trzymać je w domu. Jednak muszę przyznać, że Twoje hobby jest nieprzeciętne. Ja kolekcjonuję słonie, które na całe szczęście niczego nie zjadają... :)
OdpowiedzUsuńWbrew powszechnym opiniom nie śmierdzą - nie wydzielają żadnych zapachów. :) Przynajmniej te mniejsze i popularne, jak się ma całe szklarnie pełne ogromnych dzbaneczników to lekki zapach może się unosić. :) Wbrew pozorom nie łapią wszystkiego, co tylko wleci, także nie trzeba się narażać na widok strawionych robali - zresztą muchołówki, dzbaneczniki czy kapturnice łapią owady do środka siebie, także i tak ich nie widać. :)
UsuńA słonie porcelanowe też są ciekawe, mama bardzo je lubiła, jakaś tam kolekcja pozostała. Stoi sobie w rodzinnym domu na regale zdobiąc go. :)
Ej, to jest.... świetne! Naprawdę, nawet nie wiedziałam, że takie roślinki można po prostu trzymać w domu. Chciałabym je zobaczyć na żywo, choć do hodowli chyba bym się nie nadawała - jestem za mało systematyczna i szybko bym je ususzyła ;)
OdpowiedzUsuńMożna i w domu i poza domem - niektórzy robią swoje mini-torfowiska w ogródkach. :) Sporo z tym roboty, ale efekty naprawdę powalające. A systematyczność tutaj sama przychodzi. :) Jak zaczynasz obserwować jak one się rozwijają, jakie piękne się stają, to sama chcesz aż zbyt często się nimi zajmować. :)
UsuńNaprawdę przecudowne maleństwa;) Takie niewinne.. Nic tylko się nad nimi rozczulać:)
OdpowiedzUsuńTu to dopiero są przeurocze maleństwa: http://users.atw.hu/kuloncvirag/drosera/scorpioides.jpg :)
UsuńNaprawdę śliczne! Masz bardzo ciekawe hobby. Ja oprócz książek o dzieci nie mam innego zainteresowania:) Brak czasu:)
UsuńDzięki! Są o wiele piękniejsze, jednak te najładniejsze są najtrudniejsze w hodowli. :) Wymagają często baaaardzo wysokiej wilgotności, odpowiedniej temperatury, odpowiedniego oświetlenia - innymi słowy bez techniki nie ma co podchodzić do uprawy. Z drugiej strony nawet najpopularniejsze tłustosze czy pływacze mają piękne kwiaty. :)
UsuńHobby poza książkami? Hmm... nie posiadam. Ale zawsze chciałam mieć w domu taką roślinkę, co łapie muchę jak pociągnie za włoski :P
OdpowiedzUsuńTo chyba mowa o muchołówkach, one mają po trzy włoski czuciowe na każdej klapie pułapki i jak na danej klapie dwa zostaną poruszone, czy tak jak wolisz pociągnięte, to się zamyka. :P Mimo wszystko niestety nie jest tak, że roślina owadożerna = brak owadów, a szkoda. ^^
UsuńBrr... Podziwiam hobby, zapał itd., ale mnie rośliny okrutnie przerażają. Naprawdę. A takich bałabym się chyba jeszcze bardziej ;)
OdpowiedzUsuńA może właśnie mniej, bo byś wiedziała, że to owady się ich boją. :P A przynajmniej możemy tak sobie wyobrażać. ^^
UsuńPowiem Ci, że niezłe hobby. Jestem zaskoczona, że lubisz takie rośliny :)
OdpowiedzUsuńTo pewnie jeszcze większym zaskoczeniem będzie fakt, że ogólnie lubię rośliny. :P Na wystawie roślin owadożernych w Ogrodzie Botanicznym UW w tamtym roku czułem się jak ryba w wodzie, zwłaszcza w szklarniach, gdzie wilgotność powietrza przekraczała 90% a temperatura 30*C - cieszyłem się jak głupi, że wokół jest tyle fajnych roślin, a inni umierali, bo nie mieli czym oddychać. :)
UsuńGenialne! Widziałam ostatnio w sklepie jedną z rosiczek, nawet chciałam ją sobie kupić, ale bałam się, że skończy tak jak jedna z podobnych roślinek, które miałam :( Dbałam o nią, ale i tak w końcu zakończyła swój żywot, więc szkoda by było żeby znowu się to stało.
OdpowiedzUsuńA podlewałaś ją wodą destylowaną? ; > Najczęstsze problemy początkujących hodowców to właśnie złe podłoże lub zła woda - jeśli ktoś nie zaczerpnął języka to często nie wie, że nie należy sadzić owadożerów w zwykłej ziemi, tylko w torfie (i nie torfie ogrodniczym, tylko torfie torfie :P), a podlewa się koniecznie wodą destylowaną. :D
UsuńTo nie tylko słodkie, to jest urocze ;) Nie wiedziałam, że rosiczkę trzeba podlewać wodą destylowaną... A dzbanecznik wygląda świetnie, ciekawa jestem jak będzie wyglądał za jakieś 5 lat? (jak dożyje ;))
OdpowiedzUsuńPS. dzięki za pomoc z wielkością czcionek, mógłbyś pisać poradnik dla blogerów. Serio ;) Pomyśl o cyklu na blogu. Teraz nurtuje mnie jak u licha zmniejszyć zdjęcia w postach (w starszych recenzjach loga wydawców urosły na całą szerokość strony, a edycja i ręczna zmiana wielkości nic nie daje...)
Wszystkie owadożery trzeba. :P Jakiekolwiek minerały zawarte w wodzie z kranu czy tam nawet przegotowanej je zabijają niestety.
UsuńNie ma problemu, ale nie wiem co miałbym opisywać - podstawowych sztuczek i tricków jest już mnóstwo w internecie, a takie problemy jak Twoje są raczej jednostkowe - jak się trafią to się trafią, jak nie to nie. :P
Bez kitu, nie wiedzieć czemu obrazki z logami wydawnictw, te na dole, wstawiły się do osobnego divu o klasie "separator" - czort wie czemu. Moje narzędzia, które pozwalają w pewnym stopniu zagłębić się w kod zarówno XHTML jak i CSS Twojego szablonu niestety nie pokazują pełnych danych - w tym przypadku ręczna edycja wielkości nic nie daje, ponieważ kod CSS jest ważniejszy niż stare atrybuty używane w HTML czy XHTML 1.0 Transitional. Nie mam pojęcia gdzie się zapodziały informacje dotyczące wielkości img w tej klasie, bo gdzieś są jakieś "ważniejsze", ale nie jestem w stanie się do nich dokopać.
Jeśli chce Ci się bawić ręcznie, to możesz w tych obrazkach zamiast
< img src ="adres" width=" XX" height = "YY">
wklepać:
< img src=" adres " style=" width: XX; height: YY; ">
Tylko bez spacji. między cudzysłowem. Jest to atrybut XHTML mający prawie najwyższy priorytet w kaskadowości CSS. Nie ma bata, musi zadziałać, zresztą sprawdziłem i działa. Nie potrafię jednak powiedziec jak to zautomatyzować - coś się po prostu gdzieś skopało przy zamianie szablonu w stosunku do istniejącej treści - czasem się tak niestety zdarza. Nie chcę też bawić się w ręczne zmiany klasy "separator", bo nie wiadomo na co może to tak naprawdę wpłynąć...
czyli tak jak myślałam, skopało się. No trudno, nie będę się w to bawić, bo szkoda czasu. Tym bardziej że stare posty i tak już nie "żyją" ;) Po prostu nie będę wstawiać logotypów, a pozostałe zdjęcia będą tylko w doskonałej rozdzielczości i problem z głowy ;) Dzieki za odpowiedź.
UsuńHmmm... Dość nieprzeciętne hobby, aczkolwiek interesujące. :)
OdpowiedzUsuńKto co woli. :)
Ja jeszcze nie znalazłam konkretnego hobby, na razie żyję wśród książek i bloga.
Pozdrawiam. ;)